Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Blog Rafała Cybulskiego * - Groch z kapustą, czyli polskie dania z obcą nazwą

Rafał Cybulski
Marcin Osman/archiwum.naszemiasto.pl
Ostatnio blogowałem na poważne i kontrowersyjne tematy (co miało swoje odzwierciedlenie w komentarzach), więc dziś dla odmiany będzie mniej poważnie. Ot, takie świąteczno-kulinarne przemyślenia spisane z przymrużeniem oka w oczekiwaniu mocno już spóźnionej wiosny. Komentarze też przydałyby się lżejsze, choć wiem, że hejtersi na pewno będą musieli upuścić nieco jadu.

Wprawdzie Mikołaj Rej dawno obwieścił światu, że "Polacy nie gęsi, iż swój język mają. ", ale językiem kulinarnym nie chcę się chwalić do dziś. W naszej kuchni nadal obowiązuje przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie", tyle że w nieco zmodyfikowanej wersji "swoje chwalicie jako cudze".

Czytaj także:Zupełna abstrakcja - odchodzi Suchowicz

Reflekcja na ten temat naszła mnie w czasie minionych świąt, gdy pałaszowałem rybę po grecku. To jedna z moich ulubionych potraw, więc moi rodzice dbają, by "fish a'la greece" nie zabrakło zarówno w trakcie świąt Bożego Narodzenia, jak i Wielkiej Nocy. To danie, to znak firmowy naszej rodzinnej kuchni, więc nie raz zastanawiałem się skąd ta nazwa. Byłem w Grecji, więc wiem, że tam ryb nie podaje się z takim farszem, a w menu próżno szukać takiej nazwy.

Czytaj także:Homofobie, oby twój syn okazał się gejem!

Podobnych przykładów jest znacznie więcej. Ci którzy byli w Bretonii (a nawet i Bretanii), zarzekają się, że nikt nie wie tam nic o fasolce po bretońsku. W niektórych kawiarniach można się za to napić kawy po polsku, u nas znanej jako kawa po turecku. A jeśli nie po turecku, to sypanej lub parzonej, ale na pewno nie po polsku. Polskie pochodzenie potraw próbujemy również ukryć w przypadku barszczu ukraińskiego i pierogów ruskich. Wprawdzie nie zaprzeczę, że w Rosji, czy na Ukrainie, też można je zjeść, ale dlaczego nie możemy ich zawłaszczyć dzięki nadaniu polskiej nazwy.

Podobne absurdy można spotkać w obrębie naszego kraju. Mam tu na myśli przede wszystkim śledziki po góralsku produkowane nad morzem i kaszubskie oscypki z gór. Najtrudniej połapać się jednak na rynku serów i wędlin. Np. ja najbardziej lubię kiełbasę żywiecką, oczywiście tę produkowaną w Kwidzynie. Poza tym w grę wchodzi jeszcze toruńska z Borów Tucholskich i podwawelska nie wiadomo skąd. W przypadku serów nie pogardzę pasłęckim, oczywiście nie tym z Pasłęka. Mogę również podjeść warmińskiego z Mazur i Złotego Mazura z Kujaw. Albo jakoś tak, bo już mi się wszystko poplątało. Istny groch z kapustą - też polska specjalność.

Na koniec dodam jeszcze, że w Rumunii pod nazwą kiełbasa polska, dostaniemy parówki. Całkiem zjadliwe, więc chyba nie ma się czego wstydzić. Choć w USA pod tą samą nazwą kryje się już zupełnie inna kiełbasa. Pokiełbaszone to wszystko.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto