Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kwidzyn. Ogień i Woda, felietonowe potyczki dwóch żywiołów - Miejska Legenda

Rafał Cybulski
fot. AK
Dzisiejszy odcinek Ognia i Wody ma charakter bardzo lokalny, choć z drugiej strony jest bardzo uniwersalny. Nasi felietoniści wspominają dzisiaj miejskie legendy, a punktem wyjścia była niedawna śmierć jednej z takich postaci. Przeczytaj jak Ciunego i jemu podobnych wspominają Jerzy Majda i Rafał Cybulski.

Niech wie

Prawie nikt nie wiedział jak miał na imię, jeszcze mniej osób znało nazwisko - ot, po prostu Ciuny. Mało kiedy trzeźwy, w stroju niedbałym wędrował nieustannie po mieście, jako najbardziej chyba charakterystyczny przedstawiciel grupy żyjącej niejako na społecznych obrzeżach. Spał byle gdzie, jadł byle co, podobnie było z piciem. Ten tekst to nie mowa pogrzebowa ani nekrolog, ale niech (gdzieś tam) chłopak wie, że ktoś zauważył, że już go nie ma. Wypada wygłaszać wzniosłe przemówienia na pogrzebach vipów i celebrytów, tłumnie stawić się przy grobach sportowców i inteligentów, ale chyba nie wypada pozostać obojętnym na śmierć, nawet jeśli dotyczy to kogoś tak mało prominentnego jak Ciuny.

POLECAMY RÓWNIEŻ: Kwidzyn. Ogień i Woda, felietonowe potyczki dwóch żywiołów - O pisaniu felietonów

Czy tego chcemy czy nie, z takimi ludźmi spotykamy się choćby przy marketach, gdzie całodobowo szukają okazji do odprowadzenia wózka ze złotówką. Żyją swoim życiem, prostym i nieskomplikowanym, często lekceważeni przez klientów pchających wypełnione po brzegi wózki "ale zeta mu nie dam, bo zaraz przepije". Oczywiście, że przepije, no i co z tego? Tylko ktoś wyjątkowo naiwny (lub skrajnie pazerny) uwierzy, że nie dając bilonu uratuje kogoś od alkoholizmu. Trzeba pogodzić się z tym, że jest grupa ludzi, którzy (już) od życia nie oczekują niczego, którzy mają swoje małe szczęścia, gdy w jednej kieszeni podły jabol, a w drugiej kawałek mało spleśniałej bułki. A gdy przed snem, w lichym szałasie, coś jeszcze w butelce zostaje to szczęście jest podwójne, bo to i dzień mile zakończony i kolejny przyjemnie się zacznie.

Każdy ma swój system wartości i jeśli takim ludziom jest z tym dobrze, jeśli pogodzili się ze swym losem, to nie próbujmy ich zmieniać na obraz i podobieństwo swoje. Oni i tak z każdych 10 złotych 9 przerobią na promile, ale dzięki temu będą się czuli błogo, będą się cieszyć, że jest fajnie, jest git, jest luzik, a gdyby tak jeszcze było co zajarać to już całkiem byłoby jak w raju. Wszystkim innym pozostaje trwanie w niemym podziwie nad aktorstwem braci Mroczków i śledzenie losów bohaterów "M jak miłość", bo o wiele wygodniej jest utożsamiać się z losami fikcyjnych bohaterów w lakierkach i apartamentach, niż spojrzeć czasami przychylnym okiem na kogoś takiego jak Ciuny. A swoją drogą to ciekawe czy on wiedział, że słowo "miłość" jest na literę "m".
Jerzy Majda, felietonista "Kuriera Powiatu Kwidzyńskiego"

Trochę mi wstyd

Choć Jurkowa teza o wyższości jabola wypitego przed sklepem nad śledzeniem losów serialowej rodziny Mostowiaków wydaje się dość ryzykowna, to jednak faktem jest, że Ciunego znali w Kwidzynie niemal wszyscy - tak przynajmniej mniemam po ilości telefonów, które odebrałem z informacją o jego śmierci - choć tak naprawdę zapewne nie znał go nikt. Nawet on sam. Między innymi dlatego nie odpowiem Jurkowi, czy wiedział, że słowo "miłość" jest na literę "m".

Wiem za to, że Muniek w Szwagierkolasce śpiewał: "Bo takiemu pijakowi, jakie życie taki zgon..." Ponoć Ciunego znaleziono na jakiejś klatce schodowej w stanie ciężkim - ile w tym prawdy cholera wie - ale jak ulał pasuje do cytowanego tekstu piosenki i do jego życia, gdzieś poza głównym nurtem, w bramie lub klatce schodowej. Podobnie żyło jego kilku sławnych poprzedników, np. słynny Popiołek, nieformalny król deptaka, stały bywalec naszej redakcji, któremu poświęciłem kiedyś żałobny rapsod. Czy też jeszcze bardziej Mietek Palguma, kompletny łobuz w tym gronie, miejski zawadiaka, bywalec meczów i dyskotek, uczestnik bójek, a czasem i drobny złodziejaszek. Ja go zapamiętam z czasów, gdy nosił się w koszulce Widzewa z napisem Citko, na pohybel legionistom, ku mej uciesze. Zresztą zawsze się sobie kłanialiśmy. Tak, każdy z nich zasługuje z pewnością na miano miejskiej legendy, choć każdy w schyłkowym okresie sięgnął rynsztoka. A może właśnie dlatego.

Pewnie dlatego, że lubimy - choćby czasami, tak dla poprawy humoru - poczuć się lepsi. To dlatego wytykamy palcami i wyśmiewamy słabszych, przegranych, tym którym się nie powiodło. A czasami chorych lub po prostu nieco innych, jak nasz Zbyszek odprawiający mszę świętą w sklepie zabawkowym. Śmiejemy się z nich, wytykamy ich wady, ale też się ich boimy, przez co nie potrafimy ich zrozumieć lub im pomóc. Dlatego jest mi trochę wstyd, że nie wiem, jak miał na imię Ciuny.
Rafał Cybulski, redaktor prowadzący

PS. Po tym jak ten odcinek Ognia i Wody ukazał się w gazecie do naszej redakcji zadzwoniła Czytelniczka, która poinformowała, że Ciuny miał na imię Zbyszek. Dziękujemy.

Polub nas na Facebooku

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto