Blog Radka: Licealna panika

Reforma edukacji trwa. Rozpoczęła się trzy lata temu w gimnazjach, a teraz siłą rzeczy zawita do liceów. Celem zmian jest umożliwienie uczniowi nauki przedmiotów rozszerzonych 
na bardzo wysokim poziomie i pobudzanie do poszerzania wiedzy o otaczającym go świecie na lekcjach z przedmiotów podstawowych. De facto nastolatków z rocznika 1996 od września nie czeka nic nowego.

Kontynuacja

W pierwszej klasie będą oni bowiem kończyli naukę przedmiotów, które zaczęli 
w gimnazjum. Dla przykładu: program historii klasy III gimnazjum kończy się na I wojnie światowej, zatem w pierwszej liceum młodzież będzie uczyła się o II wojnie światowej 
i czasach powojennych. Więc twierdzenie, że od września tego roku licea staną się specjalistyczne pozostaje po prostu kłamstwem.

Poważny wybór

Dopiero w drugiej klasie 17-latek stanie przed wyborem przedmiotów rozszerzonych, które chce realizować. Od dwóch do czterech. I znów przykład: wybierając biologię i chemię, przedmioty humanistyczne zostaną realizowane w ramach bloku historia 
i społeczeństwo. Wychodzi to tylko i wyłącznie z korzyścią dla ucznia. Będzie mógł się skupić jedynie na wkuwaniu łacińskich nazw roślin, z pominięciem nauki dat dziennych wybranych bitew.

Co do poziomu

Nauczyciele się buntują. Ich zdaniem reforma obniży poziom wykształcenia uczniów. A czy ten obecny jest wysoki? Wystarczy obejrzeć sobie kilka odcinków programu „Matura to bzdura”, aby uzyskać odpowiedź. Tymczasem idąc z duchem zmian, mamy szansę na poprawę sytuacji. Stałym malkontentom i osobom podatnym na zagrywki propagandowe różnych środowisk proponuję chłodną analizę.

Potrzeba zmian

Od dawna eksperci domagali się nowego. Zwracano uwagę, skądinąd słusznie, 
na bezsensowne powtarzanie materiału z gimnazjum w liceum i delikatne poszerzanie go. Teraz likwiduje się to. Nauka ogólna ma się kończyć na etapie pierwszej klasy liceum. Uczeń będzie mógł się skupić przez dwa lata na spokojnym systematyzowaniu i uzupełnianiu wiedzy z przedmiotów pasjonujących go. A pozostałe otrzyma w formie lekkiej, 
z założenia ciekawej. Ten system obnaża mit cięcia godzin (patrz zubożenia w wiedzę), którym straszy się rodziców gimnazjalistów.

Bo ja nie znoszę matmy

Zmiany wymuszają na przyszłych licealistach konieczność przemyślanych wyborów 
w kwestii przedmiotów rozszerzonych. Zniknie wreszcie zjawisko, o którym mówią sami nauczyciele polegające na wyborze profilu humanistycznego ze względu na awersję do matematyki. Reforma ma wymusić ponowną elitaryzację liceów. Aby kształciły one na ludzi mądrych i światłych, a nie cwaniaków potrafiących korzystać ze ściąg w życiu dorosłym.

Mało godzin, mało

Ciekawym, choć rzadko poruszanym, aspektem zapowiadanych nowości jest zmniejszenie wymiaru godzin nauczycieli. Niektórzy twierdzą wręcz, że to oszczędności są ich głównym czynnikiem. Dla mnie to jednak efekt uboczny reformy, który w połączeniu z niżem demograficznym (ten przed nami) może przyprawić o ból głowy dyrektorów szkół. 
Ale dobry nauczyciel sobie poradzi. Słabszy będzie musiał odejść. Odwieczne prawo natury.

Wielka szansa

Najważniejsi w szkole nie są jednak belfrzy, ale uczniowie. I oni powinni wiązać duże nadzieje z zapowiadanymi zmianami. Nie bać się, a podchodzić do nich z optymizmem. Mając jednak świadomość o odpowiedzialności przy wyborze.

Gimnazjaliści ’96 i młodsi. Pokażcie na co Was stać i nie zmarnujcie danej Wam szansy!