Mech na scenie istnieje od 1977 roku. Mimo długiego stażu, zespół wydał do tej pory zaledwie cztery krążki. Nie przeszkodziło to mu jednak w zdobyciu statusu jednego z bardziej znaczących zespołów polskiej sceny rockowej. I tu pojawia się pewien paradoks, bo choć dziś muzycy kojarzeni są jako zespół heavy metalowy, na początku swojej muzycznej drogi ich twórczość czerpała z klasyków rocka progresywnego m.in. Yes czy Genesis. Pracowali nawet z jazzmanem Tomaszem Stańko. Potem, jak pisze Janusz Groth w biografii zespołu zamieszczonej na portalu Mały Leksykon Wielkich Zespołów - "stan wojenny i boom rockowy nie sprzyjały tworzeniu lirycznej, wielowątkowej, bogato aranżowanej muzyki progresywnej".
Zespół poszedł w kierunku form nieco mniej złożonych, nie odcinając się jednak od progresywnych inspiracji. To jaką przemianą zaserwował 20 lat później, gdy wrócił na scenę, wydaje się nieprawdopodobne. Z ciepłych, klawiszowych plam dźwiękowych (wówczas z zespołem współpracował jeszcze pianista, Robert Milewski, jeden z założycieli), saksofonowych partii, Mech przerodził się w brudny, heavy metalowy walec. Eleganckie garnitury zamienili na łańcuchy, melonik i nagie torsy. Maciej Januszko, dziś za sprawą swojego charakterystycznego wokalu, do złudzenia przypomina Ozzy'ego Osbourne'a, a riffy czy flażolety gitarowe serwowane przez Piotr Chancewicza vel Dzikiego, brzmią momentami jak żywcem wyjęte spod palców Zacka Wylde'a.
Spichlerz, 23 marca (piątek), godz. 20
Bilet: 30 zł
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?