Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kwidzyn: Ogień i Woda, czyli felietonowe potyczki dwóch żywiołów. Słodkie łapówki

Redakcja
freeimages.com/Zdjęcie ilustracyjne
Ptasie mleczko, bombonierki, śliwki w czekoladzie, kawa i znieczulenie porodowe. Zapraszamy do lektury kolejnego odcinka Ognia i Wody, czyli felietonowych potyczek Rafała Cybuskiego i Jerzego Majdy.

Słodkie łapówki

Temat dzisiejszego felietonu przyszedł mi do głowy, gdy pałaszowałem ptasie mleczko. Przyniosła je jedna z naszych Czytelniczek, której czasem w pewien sposób pomagamy. Innym razem inna pani, której problem poruszyliśmy na naszych łamach, w dowód wdzięczności, przyniosła bombonierkę. Za to stały bywalec, który stale dostarcza nam jakichś tematów z reguły przynosi śliwki w czekoladzie. Częstuje wszystkich, od redaktora, przez reklamę, po stażystki. Ktoś może uznać, że to pewna forma łapówki, ale niech ktoś spróbuje się wymigać. Żadne tam "jestem na diecie" czy "mam zbyt wysoki cukier" nikogo w tym przypadku nie przekonają, bo starsze panie lub panowie nieczuli są na takie wybiegi. "Jeden cukierek nie zaszkodzi", ewentualnie "przecież nie będę tego dźwigała do domu" z reguły ostatecznie załatwiają sprawę.

Jak podpowiada mi siedzący naprzeciw mnie Arek działa tu klasyczny syndrom babci. Babcia też zawsze rozpuszcza wnuki słodkościami, a te po prostu nie mogą odmówić. Przecież kochają babcię. (Chyba tylko Arek nie kocha, bo on zawzięcie odmawia ptasiego mleczka. Widać dotknęła go moja uwaga, że w jego wieku byłem szczuplejszy). Tak samo trudno jest odmówić odwiedzającym naszą redakcję seniorom, bo tylko oni przynoszą nam słodkości. Wiem, że czynią to również z pewnego poczucia obowiązku, dość niezrozumiałego dla młodszych. Przynoszą coś w podzięce, bo "tak trzeba" względnie "bo tak ich wychowano". To właśnie odróżnia starych od młodych. Ci drudzy uważają, że świat leży u ich stóp i wszystko im się należy niejako z urzędu, bez zbędnych zabiegów "przed", i bez szczególnych podziękowań "po".

A jak ma się do tego moje pokolenie, współczesnych trzydziesto-paro-, czy czterdziestolatków? Jest chyba gdzieś pośrodku. Z jednej strony wcale nie lubimy przesadnie komuś dziękować za wszystko co zsyła nam los, z drugiej wcale nie liczymy, że ktoś da nam coś za darmo. Zdążyliśmy już poznać świat na tyle, by wiedzieć, że na wszystko trzeba sobie ciężko zapracować. Dobrze jednak, że wciąż na tym świecie są babcie i dziadkowie. Ba, nawet Jurek niedawno zasilił ich szeregi, choć z tego co pamiętam, jeszcze nie przyniósł do redakcji nic słodkiego.
Rafał Cybulski, redaktor prowadzący

Wystarczy "dziękuję"

Rozbestwiło się redakcyjne bractwo nad podziw. Od razu wyjaśnię, że nie przyniosłem i nie przyniosę, bo niby dlaczego i za co? Przyjęło się uważać, że wypada, dać (postawić, wręczyć) z okazji X i powodu Y, skoro odniosło się jakąś korzyść, obojętnie jaką - radością trzeba się podzielić i już. Redaktor C. napisał ładnie - no to mu ciasteczko; redaktor K. interweniował w słusznej sprawie - w nagrodę damy mu banana. Wdzięczność niejedno ma imię, bo nigdy nie wiadomo, kto komu jeszcze się przyda, więc pozostawić po sobie dobre wrażenie nie zaszkodzi.

Odwieczny problem wręczających i przyjmujących. Nie wypada nie dać i nie wypada odmówić przyjęcia. Pozostaje dylemat, co jest dowodem wdzięczności, a co łapówką. Teoretycznie łapówka jest "przed", a dowód wdzięczności "po". Wiadomo, że nic się nie stanie, jeśli położnej przed porodem bombonierki i paczki kawy nie damy, ale każdy wie, że lepiej jednak dać, by usłyszeć tradycyjne "ależ nie trzeba było" i mieć pewność, że znieczulenie w odpowiednim momencie będzie podane. Osobom stojącym wyżej na drabinie społecznej wręcza się "taki skromny koniaczek od mojego synka za wycięcie migdałków", by usłyszeć tradycyjne "ależ nie ma za co" i żyć w błogim przeświadczeniu, że wykazaliśmy się klasą i stylem, bo "albośmy to jacy tacy, chłopcy kwidzyniacy".

Najtrudniej odwdzięczyć się wszystkim i za wszystko: policjantowi za odnalezienie skradzionych wycieraczek, listonoszowi za niezgubienie listu, urzędniczce za odpowiedź w terminie na nasze pismo, mechanikowi za przykręcenie wszystkich kół, kosmetyczce za równomiernie wstrzyknięcie botoksu - i tak można wyliczać w nieskończoność. Teoretycznie można by było wręczanie prezencików zastąpić jednym słowem "dziękuję" - tylko kogo dzisiaj na to stać?
Jerzy majda, felietonista "Kuriera Powiatu Kwidzyńskiego"

Najnowszy odcinek Ognia i Wody w dzisiejszym (16 stycznia) numerze "Kuriera Powiatu Kwidzyńskiego"

Polub nas na Facebooku!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto