Kwidzyńską publiczność rozgrzał suwalski Bifrost, który prócz autorskiego repertuaru zaprezentował także cover „To co ma nadejść” kultowej formacji Illusion. Zafascynowani nordycką mitologią suwalszczanie zaserwowali porcje poprawnego, rockowego grania z damskim wokalem. Całość jednak jakoś szczególnie mnie nie porwała.
Po blisko godzinnym występie supportu, na scenę wyszli muzycy Luxtorpedy. Zgodnie z obietnicą ze sceny poleciały wszystkie utwory z obu krążków grupy, przy których publiczność nie stygła nawet na moment. Była energia, żywioł i rock'n'rollowy czad. Do pełni szczęścia czegoś jednak zabrakło.
Weis owszem pomieścił wszystkich fanów Luxów, a i jeszcze sporo miejsca zostało, ale jako lokal koncertowy sprawdził się raczej kiepsko. Głównie przez nagłośnienie. Były momenty lepsze i gorsze, z przewagą niestety tych drugich. Wszystko dudniło, zlewało się w jedną nieczytelną całość i tylko chwilami dało się wyłapać uchem poszczególne instrumenty i słowa śpiewane przez Litzę i rapowane przez Hansa. I uwierzcie, na niejednym koncercie byłem i nie tak cała ta "maszyna" powinna pracować. Trochę szkoda, bo koncertowego potencjału grupie odmówić nie można.
Czytaj również:**O.S.T.R. wystąpił w Piano Art**
Nie zmienia to jednak faktu, że chylę czoła przed organizatorami - Łukaszem Bielińskim i Adamem Rębiszem, którzy od małej żaróweczki w głowie, która kilka miesięcy zapaliła im się w głowie, przeszli do czynów i zorganizowali koncert swoich idoli. Brawo panowie!
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?