Dwie i pół godziny spędzone w teatrze oboje uznaliśmy za czas stracony. W trakcie pierwszej części jeszcze parę razy się zaśmiałem - najbardziej przy scenie tańca hinduskiego (tu szoł koleżankom skradł Wojciech Medyński) - ale w trakcie drugiej już tylko zgrzytałem zębami, choć sądząc po reakcjach widowni, niektórym się jednak podobało. Ja po prostu nie lubię gdy farsa zmienia się w karykaturę, a scenariusz złożony jest z klisz i stereotypów,
Czytaj także: Blog Rafała Cybulskiego - Walka z wiatrakami
Gra aktorów też pozostawiała wiele do życzenia. Lesław Żurek był nijaki i chyba nie do końca wiedział kogo ma grać (czy jego sztubackie reakcje na początku miały być oznaką miłości od pierwszego wejrzenia?), a Weronice Książkiewicz po prostu brakuje teatralnego warsztatu. Paradoksalnie najlepiej wypadł ten najmniej znany, czyli Medyński, choć i jemu parę razy zdarzyło się przeszarżować. Wiele zarzucić nie można również Annie Musze, której naprawdę do twarzy z ciążą.
Zobacz również: Jan Jakub Kolski Kwidzyn: Zostań statystą w filmie Kolskiego! Reżyser będzie kręcił na dworcu PKP
Wiem, że się czepiam, a do tego mam obawy, czy przeciętny widz (choć ja również za takiego się uważam) podziela moje czepialstwo. Spora część widowni z oklepanych dowcipów jednak się śmiała, więc może takie są oczekiwania. Może o to chodzi, żeby parę razy ze sceny poleciały wyrazy powszechnie uznawane za niecenzuralne, bo to przecież jest takie swojskie i takie cool. Przeciętny widz na pewno to kupi.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?