Strażacy wezwani do pożaru domu znaleźli w zgliszczach zwęglone ciało. 300 metrów dalej na drzewie policjanci natknęli się na zwłoki właściciela budynku.
Prokuratura ustala, jaki przebieg miał rozgrywający się w nocy z piątku na sobotę dramat w Jasnej (gm. Dzierzgoń).
Mieszkańcy są wstrząśnięci małżeńską tragedią. Nie mają wątpliwości, że w pogorzelisku odnaleziono żonę mężczyzny, który się powiesił.
- Niewiele ich znałam - mówi sołtys Barbara Mazurek. - On był na rencie, ona emeryturze. Przeprowadzili się do wsi kilka miesięcy temu, gdzieś ze Śląska. Remontowali domek, który sobie kupili.
Anna Narloch, mieszkająca po sąsiedzku, zauważyła pożar i zaalarmowała strażaków.
- Ze snu wyrwał mnie huk - opowiada. - Jakby tłuczone szkło. Pomyślałam, że to coś u mnie w domu się stało. Wstałam i poszłam do drugiego pokoju. Spojrzałam w okno i zobaczyłam łunę u sąsiadów. Było około pierwszej.
Z domu niewiele zostało. Trzy ściany runęły. Spalił się doszczętnie garaż. W pogorzelisku strażacy znaleźli tak mocno zwęglone ciało, że nie można było dokonać identyfikacji. Potrzebne będą badania DNA.
- Za wcześnie twierdzić, co się dokładnie stało - mówi Wojciech Madejski, komendant powiatowy policji w Sztumie. - Musimy poczekać na wyniki sekcji i opinie biegłych.
Krewny zmarłych małżonków przeczuwał, że może stać się z nimi coś złego. - Powiedział mi, żebym zabrał sobie jego spawarkę, bo jemu już niepotrzebna. I tak puści to wszystko z dymem - opowiadał załamany.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?