Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbąszyń. Wywiad z Sylwią Dynowską opiekunką chorych zwierząt

Redakcja
Sylwia Dynowska od sześciu lat mieszkanka grodu nad Obrą, nie ominie żadnego chorego i potrzebującego pomocy zwierzaka
Sylwia Dynowska od sześciu lat mieszkanka grodu nad Obrą, nie ominie żadnego chorego i potrzebującego pomocy zwierzaka Nadesłane
Zbąszyń. Wywiad z Sylwią Dynowską opiekunką chorych zwierząt. Sylwia Dynowska czterdziestolatka, pochodzi z Dolnego Śląska. Od 6 lat jest mieszkanką Zbąszynia i tutaj zaczęła się jej poważna ,,przygoda” ze zwierzętami. Jest żoną wspaniałego faceta i szczęśliwą mamą dwóch cudownych chłopców, Dominika (8 lat) i 7 Mateusza (7lat).

Wywiad z Sylwią Dynowską opiekunką chorych zwierząt

Od kiedy Pani opiekuje się zwierzętami i jak to się zaczęło?

Zwierzętami opiekuję się od wielu lat. Jednak na większą skalę to właśnie w Zbąszyniu zaczęłam działać. Zaczęło się bardzo niewinnie. Zostałam wolontariuszką w schronisku dla psów w Nowym Dworze. Kiedyś koleżanka Marzena także wolontariuszka dostała zgłoszenie o bardzo chorym kotku pod basztą, gdzie przechodnie go znaleźli. Kotek był już w agonii i bali się go ruszyć, pojechałam zabrałam kociaka, udzieliłam mu pierwszej pomocy. Znalazłam weterynarza który zgodził się mnie przyjąć w środku nocy. Kotek leżał tam 2 dni i nikt mu nie pomógł. Ktoś opisał tą sytuację na FB. Potem to już poleciało, każdy znaleziony kociak był zgłaszany do mnie a ja służyłam radą i pomocą, gdy ktoś nie mógł sam się zająć zwierzakiem.

Jak już Pani wspomniała pierwszym zwierzątkiem potrzebującym pomocy, tutaj w Zbąszyniu był kotek. Ten bezbronny, znaleziony pod basztą kot, potrącony przez samochód czołgający się po jezdni. Omijany przez ludzi, potem znaleziony w rzece pół żywy, podtopiony...Jakie to uczucie ratując bezbronne chore zwierzę?

Co czułam? Wtedy to były niesamowite emocje płacz, żal, złość na ludzi. Do tej pory każde zwierzę to emocje ale już nie takie silne, przywykłam do widoku krwi pół żywych zwierząt, potraconych, przejechanych, które ściągam z jezdni aby nie były rozjeżdżane przez kolejne auta. Jakiekolwiek by to nie było zwierzę zasługuje na szacunek, i zawsze przenoszę je choćby na skrawek zieleni.

Staram się pomóc każdemu potrzebującemu zwierzęciu, czasami wystarczy kogoś pokierować gdzie ma zwierzę zabrać, zawieźć. Najczęściej jednak ludzie są leniwi i wolą przywieźć do mnie i mieć kłopot z głowy a satysfakcję że ,,pomogli”. Ja wtedy muszę często stawać na rzęsach aby zawieźć zwierze do weterynarza, znaleźć środki na opłacenie rachunku i szukać później domu bądź ośrodka, jeśli jest to dzikie zwierzę

Czworonogi, ptaki przebywają u Pani na czas leczenia. Do czasu ich wyzdrowienia i znalezienia nowych domków.

Jeśli są to dzikie zwierzęta trafiają do weterynarza i odpowiednich ośrodków bądź jeśli nie ma zagrożenia życia, to od razu szukam transportu i jadą docelowo do wybranego miejsca. Mam duży dom z ogrodem i garaż. W garażu jest miejsce na klatki, kojce, dla zwierząt które ze względu na swój tryb życia wymagają izolacji, bądź warunków zewnętrznych. Tam mają spokój i schronienie. 2 lata temu kupiliśmy kojec, przystosowaliśmy go także do małych zwierząt, został osiatkowany, uszczelniony aby nic z niego nie zdołało uciec. Stoi w cichym spokojnym kącie ogrodu. Dbam o bezpieczeństwo zwierzaków oraz moich dzieci. Nigdy nie wiem czy dane zwierzę nie ma pasożytów bądź innych „niespodzianek” którymi mogłyby się podzielić z moimi dziećmi. Zwierzęta są najczęściej poddawane 14 dniowej kwarantannie i izolacji, przede wszystkim od dzieci.

Opieka weterynarza, koszty leczenia chorych zwierzaków, zakupu leków, to są koszty. Kto wspiera w tych działaniach?

Pomoc i wsparcie udzielają mi znajomi i przyjaciele. Każde zwierzę wystawiam na FB, ogłaszam, opisuję historie wystawiam kartę leczenia i faktury. Przez te kilka lat mojej działalności mam grono przyjaciół, którzy wiedzą że u mnie jest zawsze pełno potrzebujących zwierząt. Śledzą mój profil, zawsze gdy jest potrzeba wspierają mnie, pomagają w opłacaniu faktur, zakupują potrzebne artykuły, jedzenie, żwirek, podkłady... Weterynarza wystawia mi faktury przelewowe z dłuższym terminem płatności, dzięki temu nie muszę regulować za każdą wizytę od razu i mam czas aby uzbierać potrzebne środki.

Taka działalność wciąga. Co na dzisiaj jest najbardziej potrzebne aby dalej robić to, co do tej pory?

Najbardziej potrzeba mi czasu, którego na wszystko brakuje. Opieka nad zwierzętami to ciężkie zajęcie. Dom, dzieci które dopiero zaczynają naukę w szkole, ogród. Przydałoby się dodatkowe pomieszczenie bo często muszę odmawiać pomocy z braku miejsca. Zwierzęta muszą być izolowane. Przygarniam zwierzątka, małe, duże, zabawne. Najmniejsze były polne myszki, matkę złapał kot. Ślepe łyse zostały znalezione w ogródku przez moje dzieci, na szczęście miałam sprzęt i pokarm potrzebny do nakarmienia takich małych ssaków i udało się, dzieci dzielnie pomagały, po odchowaniu same je wypuściły na wolność. Miałam sarnę, jenota ale najzabawniejsze są małe kotki i wiewiórki.

Dalsze losy pupili po wyleczeniu? W jaki sposób pozyskać dla nich nowych opiekunów?

Nowych opiekunów szukam na portach internetowych, OLX, FB, grupach pro zwierzęcych z całej Polski. Często moje posty są udostępniane przez Polaków mieszkających za granicą i zdarzają się także adopcje zagraniczne. Przed przekazaniem zwierzaka przeprowadzam wywiad. Chcę poznać ludzi aby mieć pewność, że zwierzę już nigdy nie zazna krzywdy, będzie miało bezpieczne i szczęśliwe życie. Podpisujemy umowy aby w razie jakiejś niepewnej sytuacji mieć także możliwości prawne, przeprowadzam wizyty po adopcyjne i staram się mieć kontakt z ludzi aby wiedzieć co się dzieje z moim byłym podopiecznymi. Dzikie zwierzęta trafiają do ośrodków rehabilitacji, skąd po wyleczeniu są wypuszczanie na wolność. Jeśli jakieś zwierzę nie nadaje się do życia na wolności bo nie poradziłoby sobie, pozostaje w ośrodku

Osoba opiekująca się zwierzęciem, powinna umieć udzielić mu pierwszej pomocy. To oznacza przygotowanie praktyczne, gdzie takie umiejętności się zdobywa?

Pierwsza pomoc, pierwsze przypadki. To był instynkt, zabranie w bezpieczne miejsce, ciepły cichy kąt do czasu wizyty u weterynarza. U weterynarza dowiadywałam się jak pomóc w razie potrącenia, choroby... Dużo czytam, już jako nastolatka marzyłam aby zostać weterynarzem jednak w czasach mojej młodości ten zawód był nie doceniany, rodzice uczestniczyli w wyborze szkoły dla swoich dzieci. Zgłębiam wiedzę i teraz potrafię zrobić zastrzyk, podać kroplówek.

Jakiś czas temu przygarnęła Pani wiewiórkę. Wiem, że do dzisiaj przebywa w Waszym domu. Dlaczego?

W czerwcu minął rok, jak z nami mieszka wiewiórka Zuzia. Wówczas została znaleziona wraz z rodzeństwem pod drzewem w Nowym Tomyślu. Ich matki nie było kilka dni, małe były ledwo żywe. Rodzeństwo już dawno na wolności. Mała „Zuzia” miała pękniętą czaszkę, połamane palce w łapie, ataki padaczki i nie widzi na jedno oko. Miała zostać poddana eutanazji ale weterynarz dał jej szansę. Była rehabilitowana i leczona, jej stan poprawiał się z dnia na dzień, jednak na wolności nie poradziła by sobie. Zdobyłam zgodę z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Zuzia może legalnie żyć z nami w domu. Nie zna innego życia. Kiedy została znaleziona miała niespełna 2 tygodnie, wykarmiałam ją butelką że skoczkiem, jest oswojona i z nami już pozostanie.

Opieka nad zwierzętami i dziećmi nie należy do najłatwiejszych?

Tak jak już mówiłam, wciąż brakuje mi czasu na wszystko. Jestem ciągle w ruchu, wcześnie rano muszę nakarmić i posprzątać zwierzętom. Potem czas dla dzieci. Przygotowanie do szkoły, zawiezienie, zakupy, wiele spraw do załatwienia, potem sprzątanie w domu, obiad ...Najciężej jest gdy mam na karmieniu małe „oseski”, wtedy czuwanie cała dobę - co 2-3 godziny karmienie bez względu na czas, nastrój... Często nie śpię nocami gdy zwierzę jest chore to tak jak z dzieckiem potrzebuje czułości, opieki.

Małżonek, dzieci pomagają?

Dzieci są zachwycone i cieszą się z każdego kolejnego zwierzaka jaki do nas trafia. Bardzo mi pomagają. O ile zwierzęta dzikie izoluję aby nie nabierały zaufania do człowieka o tyle kociaki czy inne domowe zwierzęta mają także wiele czułości od moich dzieci, moje dzieci od urodzenia przebywają wśród zwierząt, empatię mają chyba wrodzoną, tak jak i ja potrafią zaopiekować się nawet najmniejszym zwierzątkiem. Ufam im i wiem, że żadnemu krzywda się nie stanie, bo są bardzo ostrożni.

Mąż?? Hmm... już się przyzwyczaił wie że zwierzęta i pomoc im to moja pasja. dzięki temu jestem szczęśliwa więc także stara się pomoc gdy potrzebuje jego pomocy, buduje woliery, pomaga w technicznych sprawach z którymi nie mogę sobie poradzić sama, często gdy mnie niema przyjmuje zwierzęta od ludzi .. Wspiera mnie gdy czasami któreś umiera...

Czy zwierzęta powinno się dawać w prezencie?

Nie jestem przeciwna dawaniu zwierząt na prezent ale z głową. Jeśli jest to prezent dla dziecka, wymarzony i przemyślany przez rodziców to jak najbardziej - pamiętam swój pierwszy wymarzony przez lata wyczekiwany. Był to pies, gdy go wreszcie dostałam... to były emocje,których się nie zapomina. Miałam także adopcję gdzie ludzie przyjeżdżali z dziećmi do mnie wybrać im przyjaciela na prezent, dzieci nie wiedziały gdzie i po co jadą, na miejscu był płacz ,radość. Mi też popłynęły łzy wzruszenia. Było to niesamowite. Kiedy decyzja jest przemyślana to jak najbardziej, taki prezent może być tym najpiękniejszym w życiu. Nie polecam takich prezentów dla znajomego, kolegi, dziewczyny. To musi być świadoma odpowiedzialna decyzja. Decyzja na wiele lat więc musi ją podjąć osoba która się będzie tym zwierzęciem zajmować, zna swoje możliwości i warunki. Schroniska i fundacje są pełne takich nie przemyślanych prezentów więc lepiej zapytać niż podarować z nienacka.

Dziękuję za rozmowę. Jednak zanim się pożegnamy proszę skierować kilka słów do naszego społeczeństwa

Nie bądźmy obojętni na los zwierząt. Widzisz zło - reaguj, nie bój się wyśmiania. Nie umiesz pomóc? Dzwoń, szukaj pomocy u osób kompetentnych, sterylizuj swoje zwierzęta, nie wspieraj bezdomności, nie rozmnażaj bezmyślnie. Schroniska i fundacje są pełne niechcianych, bezdomnych zwierząt, jeśli możesz adoptuj. Podaruj dom i miłość tym dla których życie nie było łatwe, nie zamykaj oczu na krzywdę. Nie dopuśćmy do tego aby kiedyś nasze dzieci, wnuki, zwierzęta znały tylko z telewizji bądź książek, bo wyginęły jak kiedyś dinozaury. Zwierzętom zwłaszcza tym dzikim grozi niestety taki los. Bądźmy ludźmi dobrymi, którzy dają dobry przykład naszemu młodemu pokoleniu.

Teraz przyszła pora na podziękowania

Chciałabym także dzięki temu artykułowi podziękować wszystkim, którzy mnie wspierają, pomagają, kupują jedzonko dla zwierząt i inne potrzebne środki. Dziękuję za zaufanie jakim mnie obdarzają za każdą pomoc, udostępnianie moich postów, dzięki którym zwierzęta szybko znajdują dobre domy, za wizyty i wsparcie, dobre słowo bo nie zawsze się udaje, śmierć każdego zwierzęcia jest dla mnie ogromną porażką i tylko dzięki wsparciu ludzi nadal mam siłę aby walczyć i nadal ratować. Pamiętajcie. że pomagając razem je ratujemy, bez was sama nie dałabym rady. Dziękuję w imieniu swoim oraz moich podopiecznych.

Dziękuję za rozmowę. Życzę wytrwałości w niełatwym a pięknym działaniu.

Sylwia Dynowska od sześciu lat mieszkanka grodu nad Obrą, nie ominie żadnego chorego i potrzebującego pomocy zwierzaka

Zbąszyń. Wywiad z Sylwią Dynowską opiekunką chorych zwierząt

Piękny nie umiejący latać młody sokół pustułka, zyskał profesjonalną pomoc Sylwi Dynowskiej.  Drapieżnik jest gatunkiem chronionym i jego długość życia wynosi maksymalnie do 15 lat

Młoda pustułka prawdopodbnie wypadła z gniaza. Zyskała pomoc...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zbaszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto