Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Patrykiem Romblem. - Kreski i kółeczka są ponadjęzykowe [ROZMOWA]

Redakcja
fot. Aleksander Łubiński/Urząd Miejski w Kwidzynie
Zapraszamy do lektury drugiej części wywiadu z Patrykiem Romblem, byłym szkoleniowcem szczypiornistów MMTS Kwidzyn, który objął funkcję trenera ukraińskiego Motora Zaporoże.

Niedawno na łamach naszego portalu ukazała się pierwsza część wywiadu z Patrykiem Romblem, w której były już trener MMTS Kwidzyn opowiadał o częstych ostatnio pożegnaniach, o kulisach nieoczekiwanej propozycji z Motora Zaporoże oraz o swoich trenerskich wzorach i własnych poszukiwaniach na tym polu. Patryk Rombel mówił również o pracy z młodymi zawodnikami i o tym jak wprowadzał ich do seniorskiej drużyny i pozwalał im zdobywać doświadczenia. Drugą część wywiadu rozpoczynamy od kontynuacji.
...najlepszym przykładem jest tu Arkadiusz Ossowski, który wchodząc na boisko w meczach z Opolem, Kielcami czy Puławami już nie czuł tremy. Właśnie dlatego, że wcześniej dostał tych sześć meczów, w których się ogrywał i zbierał doświadczenia. Owszem, przegraliśmy ze Szczecinem, choć nie powinniśmy przegrać, ale przy tym systemie to się mogło wydarzyć. Krytykę biorę jednak na siebie, choć nie chcę żeby ktoś myślał, że takich meczów jak ten czy spotkanie z Mielcem u siebie, w którym też polegliśmy, nie chcieliśmy wygrać, bo my zawsze gramy o zwycięstwo. Zresztą najlepszym dowodem na to są mecze z Głogowem czy Lubinem, które rozgrywaliśmy na tej samej zasadzie, a w których schodziliśmy z boiska jako zwycięzcy. I właśnie te mecze o punkty w kontekście doświadczeń zbieranych przez tych młodych chłopaków są nie do przecenienia, bo wprawdzie my mieliśmy pewne drugie miejsce i komfortową sytuację, ale nasi rywale wciąż mieli o co walczyć. Żaden mecz sparingowy tego nie zastąpi, choćby dlatego, że na trybunach jest wielu widzów, którzy komentują różne sytuacje, krytykują. Wiem jednak, że decyzja o rotacji składem i wprowadzaniu młodych była chyba najlepszą jaką podjąłem w tym sezonie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wywiad z Patrykiem Romblem, byłym trenerem MMTS Kwidzyn. - Wcale nie mówię Wam "żegnajcie"

Czyli patrząc z perspektywy czasu nic byś nie zmienił?
Pewnie patrząc na niektóre rzeczy teraz coś bym tam zmienił, ale w momencie gdy podejmowałem decyzje, w moim rozumieniu, zawsze wydawało mi się, że są one właściwe i trafne. Oczywiście w ciągu tych dwóch lat pracy z zespołem MMTS na pewno popełniłem całą masę błędów, ale w każdej z tych sytuacji starałem się robić wszystko, co wydawało mi się najlepsze dla drużyny.

Jak długo trwało podejmowanie decyzji o przeprowadzce do Zaporoża?
To trudne pytanie, na które już próbowałem odpowiadać, ale chyba do tej pory nie do końca mi się to udało. Myślę, że ta decyzja zapadła chyba w momencie, gdy dostałem tę propozycję, choć to nie jest takie proste jak wszystkim może się wydawać, że dostajesz propozycje i po prostu ją przyjmujesz.

Jak długo trwały rozmowy?
Trzy tygodnie. Te rozmowy zostały sfinalizowane po meczach z Opole. Zresztą bardzo poprosiłem prezesa klubu z Zaporoża i menadżera, żeby dali mi czas właśnie do meczów z Gwardią. Chciałem, żeby dali mi trochę spokoju i nie przeszkadzali przed meczami decydującymi o awansie do czwórki, które były kluczowe w tym sezonie. Po meczach z Opolem zapadły jednak wiążące decyzje. Poleciałem tam, na miejscu wszystko zobaczyłem, dużo rozmawiałem, ustaliśmy warunki kontraktu i podjąłem ostateczną decyzję. Oczywiście wszystko działo się za wiedzą MMTS-u, bo nigdy nie chciałbym robić czegoś za czyimiś plecami, zresztą tak samo jak nie chciałbym, żeby ktoś działał za moimi plecami. A co do decyzji, to przecież już wcześniej, gdy dostawałem jakieś szanse to ludzie też zastanawiali się czy nie jestem za młody i czy to nie jest za szybko. Ja zresztą też mam takie myśli, nie jestem głupi i wiem, że wcale nie jestem najlepszy i wciąż muszę się uczyć, ale taka propozycja być może zdarza się raz w życiu i może się już nie powtórzyć. Dlatego wiedziałem, że powinienem tę propozycje przyjąć, ale z drugiej strony były jakieś troski i obawy. Gdybym jednak miał się bać, to nie powinienem pracować w tym zawodzie.

A kierunek wschodni nie budzi twoich obaw?
Nie to jest taka sama piłka ręczna, jak wszędzie indziej w Europie. Natomiast jeśli chodzi o bliskość działań wojennych, to byłem na miejscu i przekonałem się, że jest bezpiecznie. Zaraz po tym jak sfinalizowaliśmy rozmowy zostałem zaproszony do restauracji na kolację. Był czwartek, około godziny 22, centrum Zaporoża - tak na marginesie to duże ponad 800-tysięczne miasto - a my nie mogliśmy znaleźć wolnego stolika. A przecież ludzie, którzy nie czują się bezpiecznie nie siedzą w knajpie po 22 popijając wino. Nikt, kto czułby zagrożenie, w takich okolicznościach by się nie bawił. Na pewno po tych ludziach nie widać, że w jakiś sposób są zastraszeni, że się boją.

Jak wygląda samo miasto?
To jest miasto przemysłowe, więc całe obrzeża są zajęte przez różne fabryki (Zaporoże jest znane m.in. z fabryki samochodów, to tam produkowane kiedyś słynnego w Europie Wschodniej zaporożca – przyp. Red.). Natomiast same centrum jest ładne i zadbane, jest sporo kawiarni, deptak, jeździ sporo samochodów. To po prostu ładne europejskie miasto, myślę że jego mieszkańcy nie mają się czego wstydzić.

A jak wyglądają kwestie organizacyjne i infrastruktura w klubie?
Jeśli chodzi o organizację i finanse Motora, to moim zdaniem jest to klub z podobnej półki, co Płock czy Kielce. W klubie jest wszystko co potrzebne, by rywalizować na wysokim poziomie, a jedyne czego im brakuje i czego oczekują, to sukces. W kadrze są zawodnicy, którzy są reprezentantami kilku krajów: Ukrainy, Białorusi i Rosji. Jest też jeden Litwin, a teraz dojdzie jeszcze Polak, czyli Paweł Paczkowski. W Zaporożu jest więc wszystko, żeby walczyć z najlepszymi drużynami w Europie.

Wszyscy zawodnicy już wiedzą o tym, że powinni dbać o linię?
Tak, miałem już z nimi kontakt i wysłałem wszystkim wytyczne co mają robić. Zwolnionych było tylko 2-3 zawodników, którzy leczyli się po kontuzjach, ale pozostałych poprosiłem o wykonanie pewnych rzeczy i dostałem już odpowiedzi, więc wszyscy wiedzą, co mają robić.

ZOBACZ TEŻ: Gala PGNiG Superligi. Dwa Gladiatory dla MMTS Kwidzyn!

Ty gawarisz pa ruski? (Mówisz po rosyjsku – przyp. red.)
Da, ja gawarju (Tak mówię – przyp. red.)

Jak intensywnie się uczyłeś?
Muszę przyznać, że tak intensywnej nauki języka jeszcze nie przechodziłem (w Motorze zawodnicy komunikują się po rosyjsku – przy. red.) . W ciągu niecałych dwóch miesięcy miałem 100 godzin lekcji rosyjskiego. Codzienne z nauczycielem po dwie godziny - przy okazji pozdrawiam pana Jurka Grabowskiego, który mnie uczył i wykazywał wiele cierpliwości - potem jeszcze drugie tyle, albo nawet więcej, samemu w domu. Cały czas miałem przy sobie jakieś płyty i nawet jak byłem z rodziną na urlopie, to starałem się coś tam odsłuchiwać i cały czas ktoś tam do „gawarił”.

Czyli wcześniej nigdy nie miałeś kontaktu z rosyjskim?
Nie i to do tego stopnia, że jak pojechałem tam na rozmowy, to nawet gdy mówili do mnie „dzień dobry” lub „przepraszam” nie wiedziałem o co chodzi. Brzmiało znajomo, ale znaczenia nie rozumiałem. Jednak teraz w stopniu podstawowym potrafię się już komunikować, a poza tym przygotowywałem się dwutorowo. To znaczy uczyłem się „zwykłego” języka, który może mi się przydać w codziennym życiu, a po drugie języka specjalistycznego, bo przecież od początku wiedziałem, że chcę poprowadzić pierwszy trening po rosyjsku.

Czy przysłuchiwałeś się może, co mówią rosyjscy lub ukraińscy trenerzy, gdy biorą czas?
Nie, zresztą myślę, że nie zmienię swojego stylu, to się raczej nie uda, cały czas będę sobą. Pytanie tylko czy tam również to wszystko zadziała.

Nie tylko w mojej ocenie jesteś jednym z tych trenerów, którzy najlepiej potrafią wykorzystać te 60 sekund, bo wszyscy zawodnicy wiedzą, co mają robić i jeszcze wchodzą z tobą w interakcję, więc stąd to moje pytanie…
Poza tym te kreski i kółeczka, które się przy tej okazji wyrysowuje na tablicy są uniwersalne, ponadjęzykowe (śmiech).

Na razie jedziesz na Ukrainę bez rodziny, czy już jakoś się tam zagospodarowałeś?
Nie, dlatego lecę tam tydzień przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego, by razem z menadżerem zrobić rozeznanie. On ma już dla mnie jakieś oferty, ale stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jak po przyjeździe poświęcimy wspólnie jeden dzień, by pojeździć, wszystkiemu się przyjrzeć i wybrać jakąś „kwartirę”.

Połączenia z Zaporożem są dogodne?
Trzeba pojechać do Warszawy, stamtąd samolotem do Kijowa, zaś stamtąd, również samolotem do Zaporoża lub Dniepropietrowska, który jest oddalony 67 km od Zaporoża. Łączny czas lotu to jest 2 godziny i 45 minut, ale problemem jest przesiadka w Kijowie, bo czasami będę musiał czekać nawet 4 godziny. Poza tym samoloty i lotniska nie odbiegają od europejskich standardów. Dziki tam nie biegają...

Rozmawiał Rafał Cybulski

Wrzutki i efektowne rzuty z obrotem na piasku. Piłka ręczna plażowa zawitała do Warszawy

Obserwuj nas na Twitterze!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto