Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Patrykiem Romblem, byłym trenerem MMTS Kwidzyn. - Wcale nie mówię Wam "żegnajcie"

Redakcja
fot. PGNiG Superliga
Niedawno Patryk Rombel skończył 34 lata i rozpoczął pracę jako trener grającego w Lidze Mistrzów Motora Zaporoże. Nim jednak opuścił Kwidzyn udzielił nam pożegnalnego wywiadu-rzeki. Dziś pierwsza jego część.

Ostatnio dość często się żegnasz. W ciągu ostatnich 2-3 lat najpierw żegnałeś się jako zawodnik z seniorami, i to dwukrotnie, a potem szybko wróciłeś do MMTS-u jako trener, więc żegnałeś się z różnymi drużynami młodzieżowymi MTS, które prowadziłeś. Teraz znów żegnasz się z MMTS. Czy to już ostatnie pożegnanie? Czy definitywnie wyfruwasz z naszego gniazdka w świat?
Nie, ja zawsze będę kwidzyniakiem, zawsze będę związany z tym miastem, w którym żyję i mieszkam. Po prostu żegnam się z funkcjami, które w tym mieście pełniłem. Z ogromnym żalem musze powiedzieć Wam „do widzenia”, ale na pewno nie mówię „żegnajcie”, zwłaszcza, że mam nadzieję, że jeszcze do Kwidzyna wrócę. Kto wie może nastąpi to nawet wcześniej, niż się wszystkim wydaje (śmiech).

ZOBACZ TEŻ: Gala PGNiG Superligi. Dwa Gladiatory dla MMTS Kwidzyn!

A czy przyzwyczaiłeś się do tych wszystkich pożegnań?
Nie przyzwyczaiłeś, bo wiadomo, że zawsze jest szkoda się rozstawać. Dla mnie zawsze wiąże się to z wieloma spotkaniami. Dziś spotykam się z Tobą (rozmawialiśmy dwa dni przed jego wylotem do Kijowa - przyp. red.), jutro z gronem trenerów, którym wiele zawdzięczam. To zawsze są miłe spotkania podczas których z tyłu głowy mam myśl, że wcale się nie żegnam, bo tu w Kwidzynie zostawiam rodzinę, zostawiam dom, czyli wszystko to, co w życiu jest najważniejsze.

Nie myślisz sobie czasami, kurcze jak to się wszystko szybko dzieje?
Przychodzą takie refleksje. Jak się czasami cofam myślami rok wstecz, to w życiu bym nie pomyślał, że po roku będę właśnie w tym miejscu, w którym jestem. To naprawdę zaskakujące jak się to wszystko toczy i sam nie umiem sobie tego do końca wytłumaczyć. Wiem tylko, że za każdym razem, gdy dostaję jakąś szansę, to staram się ją wykorzystać najlepiej jak potrafię. Nie wie m czy to najlepsze podejście, bo czasami cierpi na tym moja rodzina. Inaczej jednak nie umiem.

Pracując przez dwa lata w MMTS-ie dałeś się poznać, jako trener, który ma świeże podejście, stosuje czasami niekonwencjonalne metody, i nie boi się eksperymentować. Powiedz mi czy tego wszystkiego uczyłeś się od twoich trenerów, czy też wyszukiwałeś nowinek np. w Internecie lub szukałeś własnych rozwiązań?
Od każdego trenera, z którym miałem przyjemność pracować starałem się wziąć jak najwięcej. Pamiętam, że już bodajże od momentu, gdy do klubu przyszedł trener Daniel Waszkiewicz, zapisywałem sobie każdy trening, w którym brałem udział, a który wydał mi się pożyteczny i ciekawy. Potem, gdy pracowałem już z młodzieżą zacząłem wiele z tych rzeczy sprawdzać. Z racji tego, że oni byli bardzo ambitni, bardzo chcieli, to było miło łatwo wdrażać pewne rzeczy. Oczywiście sam też wymyślałem pewne rzeczy, cały czas starałem się szukać nowinek, oglądałem Ligę Mistrzów, czy mecze ligi hiszpańskiej lub niemieckiej, innych najbardziej wiodących lig. Oczywiście spory wpływ mieli na mnie również ludzie których spotkałem. W ostatnim czasie to np. Tałant Dujszebajew, który wymyślił mnie dla kadry. Przy nim miałem okazje nauczyć się naprawdę sporo, co zresztą było nawet widać w naszej grze, wielu zauważało liczne podobieństwa do tego jak grają Kielce. Jednak tak naprawdę to od każdego trenera z którym pracowałem, od pierwszego Marka Woronowicza po ostatniego Krzysztofa Kotwickiego, czegoś się nauczyłem.

Czy w Motorze Zaporoże wszyscy zawodnicy zaczęli już dbać o linię? Wiem, że zawodnicy MMTS na początku nieco się podśmiewali z tego ciągłego ważenia i badania poziomu tkanki tłuszczowej, ale za to dzięki tobie mają chyba najbardziej smukłe sylwetki w lidze...
To na pewno może się wydawać trochę śmieszne, a niektórym może to przypominać świat mody, natomiast ostatnie dwa lata utwierdziły mnie w przekonaniu, że to jest potrzebne. Myślenie o sporcie, piłce ręcznej, w kategoriach , że przyjdę na półtorej godziny do hali i odbębnię trening, a potem zapomnę, że jestem sportowcem należy już do przeszłości. Te czasy bezpowrotnie minęły. Jeśli ktoś nie jest świadomy tego, co jest mu potrzebne, by uprawiać ten sport, a właściwie ten zawód, bo mamy już przecież ligę zawodową, to powinien dać sobie z tym spokój. Tylko takie podejście ma rację bytu, a jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie utrzyma się zbyt długo na poziomie ekstraklasy. Te młodsze roczniki mają już nieco lepiej, bo przykład idzie z góry. Najlepiej pod tym względem jest w piłce nożnej, ale nie ma innej drogi i wiem, że jej wzorem pójdą inne dyscypliny.

Dobrze, że wspomniałeś o młodzieży, bo niejako twoją spuścizną są młodzi zawodnicy, których udało się wprowadzić do pierwszej drużyny, a przecież jest ich kilku. W dodatku Tobie się udało, a ja pamiętam, że zawsze się powtarzało iż 19-20-latek jest za młody na ekstraklasę?
Ci zawodnicy, którzy wchodzili do składu teraz, z racji tego, że mieli szansę pracować ze mną wcześniej, w grupach młodzieżowych, mieli nieco łatwiej. Wchodzili w system grania i trenowania, który znali od co najmniej trzech, a w niektórych przypadkach np. Alana Guziewicza, nawet od lat dziewięciu. Dlatego pewne rzeczy przychodziły im szybciej i łatwiej. Jest jednak jeszcze druga rzecz - szkolenie młodzieży w Kwidzynie. Udało nam się zbudować naprawdę fajny, dobrze działający system. Moim zdaniem co roku ten system będzie „produkował” coraz więcej zawodników, którzy będę mogli grać na najwyższym poziomie lub będą bardzo bliscy, by do tego poziomu dociągnąć.

W tych najbliższych rocznikach, w gronie dzisiejszych, 15-, 16-, czy 17-latków też widzisz takich zawodników, którzy będą mogli wzmocnić pierwszy zespół?
Jest co najmniej kilku takich zawodników. Mam szeroki przegląd, bo jeszcze dwa lata temu sam prowadziłem naraz trzy zespoły młodzieżowe, a potem cały czas byłem w bliskich kontaktach ze wszystkimi trenerami pracującymi w klubie, dlatego z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że w ciągu najbliższych 5-6 lat kilku wychowanków MTS trafi do drużyny seniorów.

Wróćmy jeszcze do tego i pożegnalnego sezonu i ostatniego meczu w Puławach, gdzie po zakończeniu kipiały z ciebie emocje. Jak to oceniasz teraz, na chłodno?
Uważam, że ten wywiad po meczu był kompletnie niepotrzebny. Wiadomo, że w takich sytuacja grają emocje, a ja dodatkowo bardzo chciałem się pożegnać z Kwidzynem brązowym medalem, tym bardziej po pierwszym tak udanym meczu przed własna widownią. Na spokojnie mogę powiedzieć, że zabrakło nam doświadczenia, zwłaszcza, że mierzyliśmy się z zespołem, w którym grają tak doświadczeni zawodnicy jak Jurecki, Krajewski, Bogdanow, Prce, czy Kubisztal. Przecież taki Bartek Jurecki ma więcej meczów rozegranych w kadrze, niż Michał Potoczny w superlidze, a porównując do niego, czy Arka Ossowskiego kilku zawodników z Puław ma zapewne więcej meczów na mistrzostwach świata czy Europy. Dlatego mówię, że o doświadczeniu, bo jeśli by go nie zabrakło, to przegrywając różnicą 5-6 bramek bylibyśmy w stanie wznieść się najwyższy poziom, nie dać rywalom bardziej odskoczyć i sprawić by ten mecz był do końca otwarty. Dlatego naprawdę nie mam pretensji do sędziów, nie uważam, że to przez nich przegraliśmy, bo na pewno nie można powiedzieć, że w tym drugim meczu byliśmy zespołem lepszym. Dwa lata z rzędu byliśmy naprawdę blisko tego medalu, ale dwa razy się nie udało, ale warto podkreślić, że różnica finansowa i organizacyjna pomiędzy naszymi klubami przekłada się też na większy potencjał Azotów, większą jakość drużyny.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Patryk Rombel odchodzi z MMTS Kwidzyn. Od przyszłego sezonu poprowadzi klub z Ukrainy

A czy patrząc z perspektywy czasu uważasz, że coś w tym ostatnim sezonie mogłeś zrobić inaczej, coś poprawić, zmienić? Niektórzy kibice denerwowali się np. na tę rotację w składzie pod koniec rundy zasadniczej, choć do mnie od razu przemawiała Twoja argumentacja...
To była moja najlepsza decyzja w ciągu tych dwóch lat pracy z zespołem MMTS. To oczywiście zasługa chłopaków, że doprowadzili do takiej sytuacji, w której mogłem sobie na to pozwolić, bo przecież nie zawsze ma się taki komfort. Dlatego na te ostatnie mecze, najważniejsze w sezonie był Arek Ossowski, który wcześniej dostał w 5-6 spotkaniach po 30-40 minut, byli też Alan Guziewicz i Kelian Janikowski, którzy również w komfortowej dla nas sytuacji dostawali swoje szanse. W końcówce sezonu zasadniczego mieliśmy kilka meczów na przetestowanie wielu rozwiązań i wielu ustawień, zarówno w obronie, jak i w ataku. To zaprocentowało w meczach z Gwardią i w pierwszym spotkaniu z Azotami. Do medalu jednak nie wystarczyło.

Druga część wywiadu z Patrykiem Romblem już w najbliższym numerze (28 lipca) "Kuriera Powiatu Kwidzyńskiego"

Wrzutki i efektowne rzuty z obrotem na piasku. Piłka ręczna plażowa zawitała do Warszawy

Obserwuj nas na Twitterze!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto