Wojciech Kuciel urodził się w 1928 roku w Grodnie. Po zakończeniu II wojny światowej trafił do Kwidzyna, gdzie w 1946 roku rozpoczął naukę w tutejszym liceum. Po latach wielokrotnie odwiedzał Kwidzyn, uczestnicząc w dorocznych zjazdach Klubu Małej Ojczyzny Kwidzyńskiej.
- Jak wiele dzieci wojny z tamtych lat i terenów, przewędrował wiele miast i miasteczek północno -wschodniej Polski wraz z mamą i braćmi. Ojciec, polski oficer, został zamordowany w Starobielsku. Jego szczątki odnaleziono we wspólnym grobie już po 2000 roku. Pierwsze lata okupacji radzieckiej, zamieszkiwali w Grodnie, gdzie pobierał naukę szkolną i to w języku polskim. Po agresji niemieckiej znaleźli się w Łomży, gdzie doczekali wyzwolenia i tam rozpoczął naukę w gimnazjum. Tam dotarła do nich poprzez znajomych, informacja o szansach jakie stwarzało osiedlenie na „Ziemiach Odzyskanych” konkretnie w Kwidzynie. Przyjechali jak prawie wszyscy „osadnicy” z tamtych lat transportem kolejowym przez Prabuty. We wrześniu 1946 roku. Wojtek podjął naukę w Gimnazjum Ogólnokształcącym. Lata nauki wspomina jako wypełnione bogatymi zajęciami kulturalnymi i sportowymi, po których pozostały więzy trwałych przyjaźni z kolegami i miastem. „Dzieci wojny” często noszą w sobie ból, poczucie niepokoju, a tymczasem młodzież kwidzyńską wprost rozpierała ambicja. Dlatego tak duży procent z nich ukończyło studia, po których obejmowali odpowiedzialne stanowiska. Również Wojtek zamierzał studiować na politechnice. Ale początek lat 50-tych ub. wieku to był czas „wzmożenia walki klasowej”. Kilku licealistów zostało uwięzionych a Wojtek tylko jako „podejrzany” został wcielony do „zastępczej służby wojskowej” jako górnik dołowy w kopalni w Zabrzu. Po przepracowaniu 2 lat zdał egzamin na Politechnikę Gdańską i ukończył Wydział Mechaniczny ze specjalizacją maszyny wodne. Po studiach wrócił do Kwidzyna, gdzie przez 4 lata pracował w Przedsiębiorstwie Budownictwa Rolniczego. Pracował z pasją w zawodzie, zwłaszcza przywracając do użyteczności młyny, dość liczne na tych terenach. Dalsze lata życia upłynęły mu w Gdańsku. Ale Kwidzynem czuł się mocno związany. Jego szkolna grupa koleżeńska organizowała systematycznie spotkania, a po powołaniu Klubu Małej Ojczyzny Kwidzyńskiej, został jego aktywnym członkiem. Przy okazji tych spotkań robił członkom klubu mnóstwo zdjęć aby zapamiętać ludzi i zdarzenia. Był Człowiekiem wielkiego formatu. Życzliwym, mądrym i po prostu przyjacielskim. Szkoda, że ludzie, którzy mają bogate życiorysy, wiedzę o świecie, umiejętność bycia przyjacielem odchodzą. Przecież są nadal potrzebni, są potrzebni z racji swojej mądrości. Do nas będzie należało zapamiętać Wojtka i cieszyć się z Jego poznania – tak zmarłego wspomina Klub Małej Ojczyzny Kwidzyńskiej.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?