MMTS Kwidzyn-KPR Legionowo. To był mecz do jednej bramki

MMTS Kwidzyn-KPR Legionowo. Wszyscy, którzy byli na sobotnim meczu zastanawiali się pewnie, jak to możliwe, że we wrześniu, na początku obecnego sezonu, MMTS przegrał z beniaminkiem na jego terenie. Choć kwidzynianie przystąpili do meczu bez dwóch filarów, Macieja Mroczkowskiego i Michała Pereta, to dominowali na boisku od pierwszej do ostatniej minuty i w każdym elemencie.

Pierwszego gola goście zdobyli dopiero w 9 min., gdy gospodarze mieli już na koncie 5 trafień, a po kwadransie wszyscy, chyba nawet zawodnicy z Legionowa, wiedzieli już, że zwycięzca tego meczu może być tylko jeden, bo MMTS prowadził już 12:3. Kwidzynianie znakomicie bronili, w bramce dobrą partię rozgrywał Paweł Kiepulski, a w ataku szaleli Kamil Sadowski, Mateusz Seroka i Adrian Nogowski.
Najbardziej traumatyczny dla gości był jednak początek drugiej połowy. Między 36 a 49 minutą ani razu nie udało im się trafić do bramki MMTS, a gospodarze zrobili to 7-krotnie i prowadzili już 27:11. Kwidzyńska maszyna działała w miarę sprawnie nawet, gdy trener Krzysztof Kotwicki wymienił cały skład, b dobrze do gry wprowadzili się Krzysztof Szczecina, Antoni Łangowski i Michał Daszek. Ten pierwszy, co ciekawe, ustawiony został na środku rozegrania, ale jeszcze bardziej zaskakujące było wystawienie Przemka Rosiaka na pozycji obrotowego. Szkoleniowiec MMTS w końcówce dał po prostu odpocząć Wiktorowi Jędrzejewskiemu.

MMTS Kwidzyn - KPR Legionowo 32:18 (17:9)
MMTS: Kiepulski, Szczecina - Seroka 7, Klinger 4, Nogowski 4, Sadowski 4, Daszek 3, Łangowski 3, Rosiak 3, Genda 2, Jędrzejewski 1, Zadura 1, Szczepański.
KPR: Rybicki, Szałkucki, Zapora - Titow 5, Prątnicki 4, Ciok 2, Dzieniszewski 2, Gawęcki 1, Kasprzak 1, Pomiankiewicz 1, Wolski 1, Wuszter 1. Bulej, Milewski.