Malbork: Ochroniarz postrzelił włamywacza z Kwidzyna. Prokuratura bada sprawę

To ciąg dalszy sprawy sprzed trzech miesięcy (CZYTAJ TUTAJ). Patrol złożony z dwóch pracowników firmy ochroniarskiej przydybał włamywacza przed świętami Bożego Narodzenia w malborskiej dzielnicy Wielbark. Ochroniarze zareagowali na alarm, który włączył się w jednym z domów jednorodzinnych, i po przyjeździe zastali w środku mężczyznę. Na ich widok zaczął uciekać, ale pościg długo nie potrwał. Włamywacz padł rażony pociskiem.

Uciekinierem okazał się 29-letni mieszkaniec Kwidzyna, który przyjechał na „gościnne występy” do Malborka.
Prokuratura musiała ustalić, czy pracownik firmy ochroniarskiej mógł w ogóle użyć broni i jak wyglądały okoliczności zdarzenia. Oprócz zeznań, w rekonstrukcji całej sytuacji pomogło kilka opinii biegłych , w tym balistyczna, medyczna i fizykochemiczna. W ramach tej ostatniej - a polegała na pobraniu i zbadaniu opiłków z dłoni strzelającego - potwierdzono, że to on wypalił do uciekającego włamywacza.

Całość zebranego materiału, jak wyjaśnia prokuratura, pozwoliła ustalić, że ochroniarz nie mierzył bezpośrednio do człowieka.

- Na pewno nie celował w uciekającego mężczyznę. Miał miejsce rykoszet - mówi Piotr Wojciechowski, prokurator rejonowy w Malborku. - Pracownik firmy ochroniarskiej usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania ciężkich obrażeń ciała.

O postawieniu zarzutu zdecydowało też to, że według śledczych doszło do złamania ustawy o ochronie osób i mienia. Zdaniem prokuratury, nie był to jeden z tych przypadków, w których użycie broni palnej jest uzasadnione.
Ochroniarz nie przyznaje się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Odrębnie malborska policja cały czas prowadzi śledztwo dotyczące włamania do domu jednorodzinnego.