Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarz z Wrocławia: Napiszcie to, niech ludzie zobaczą! To jest pożar w państwie z dykty!

m
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
- Sądzę, że warto by obywatele wiedzieli, w jakim kierunku kierować swoją złość. A może dzięki Państwu my dostaniemy jakieś odpowiedź i razem uda nam się zapewnić lepszą opiekę medyczną - pisze w liście do portalu GazetaWroclawska.pl lekarz-rezydent z jednego z wrocławskich szpitali. Właśnie oddelegowano go do walki z Covid-19. - Nie jesteśmy przygotowani, bo przygotowania przespaliśmy - nie pozostawia złudzeń. Przeczytajcie poniżej cały list.

Poniżej opisuję sytuację w jednym z dużych wrocławskich szpitali z ostatnich dni.

Uważam, że jest to sprawa, która dotyczy nas wszystkich i każdy powinien być poinformowany jak wygląda opieka nad pacjentami. Wojewoda Dolnośląski wydał nakaz utworzenia w jednym ze szpitali oddziału internistycznego dla osób zakażonych COVID-19. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Wojewoda nakazał, wydając polecenie służbowe, przyjmowanie na oddział pacjentów już po kilkunastu godzinach od wydania decyzji o jego utworzeniu. Nim oddział został wyposażony (brak kardiomonitorów czy chociażby glukometrów – sprzętu koniecznego na oddziale o takich profilu, by móc właściwie pomóc pacjentom), nim zapewniono przeszkolenie personelu, który miałby tam pracować.

Lekarze wysyłani do pracy na ten oddział o skierowaniu na taki dyżur dowiadują się dzień- dwa wcześniej i podkreślę, nie zostają w żaden sposób przeszkoleni do pracy w nowym miejscu. Szefowie klinik internistycznych dostają polecenia oddelegowania lekarzy na dyżury, z większości klinik oddelegowywani są na najmłodsi lekarze (lekarze rezydenci), którzy mają tam pełnić samodzielnie dyżury.

Mimo że praca lekarza rezydenta powinna odbywać się pod nadzorem, nie jest wiadome kto ten nadzór sprawuje, skoro na dyżurze jest sam. Oznacza to, że od godziny 15 do rana jest tam jeden lekarz i przez ponad 16 godzin ma samodzielnie sprawować opiekę lekarską nad znajdującymi się tam schorowanymi pacjentami. Na takim oddziale należy pracować w kombinezonie i pełnym zabezpieczeniu. Jak Państwo sądzicie, po ilu godzinach w takich stroju będzie na tyle skrajnie wyczerpany, by nie być w stanie logicznie myśleć i podejmować właściwych dla zdrowia i życia pacjenta decyzji?

Po pracy w oddziale z zakażonymi pacjentami ma wrócić do pracy na macierzysty oddział (dzień później), bo w opinii osób zarządzających nie stanowi to żadnego zagrożenia. Mimo że np. osoby pracujące w szpitalach jednoimiennych mają zakaz udzielania świadczeń zdrowotnych w innych miejscach, to tutaj te zasady nie obowiązują.

To niejedyna patologia walki z pandemią we Wrocławiu, a tym bardziej w Polsce. Nasza „gotowość” do zwalczania epidemii to tak naprawdę gotowość do wygłaszania poematów na własny temat w obozie rządzącym. Nie jesteśmy przygotowani, bo przygotowania przespaliśmy. A teraz obserwujemy ogień w państwie z dykty a winę za niego i całą odpowiedzialność za jego ugaszenie ma ponosić personel medyczny, a decydenci zamiast pomóc – dolewają benzyny i dziwią się, że dalej płonie.

Szanowni Państwo, chcemy pomagać, ale w sposób który będzie bezpieczny – dla personelu i pacjentów. A w tym przypadku jest wprost przeciwnie.
Lekarz-rezydent z Wrocławia.

Przeczytaj także

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lekarz z Wrocławia: Napiszcie to, niech ludzie zobaczą! To jest pożar w państwie z dykty! - Gazeta Wrocławska

Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto