Misjonarze z Dywanowa to polscy żołnierze z bazy Al Diwanija w Iraku. Główny bohater, szeregowy Piotr Leńczyk, przez samego autora porównywany czasami do Szwejka, znalazł się wśród nich przez przypadek. Mimo że szykował się do zakończenia zasadniczej służby wojskowej, bo wiedział, że nie ma szans zostać zawodowym żołnierzem, został zaskoczony tzw. propozycją nie do odrzucenia. Miał przez dwa tygodnie udawać swojego imiennika, a skończyło się tym, że wysłano go na trudną misję, gdzie spotkało go wiele zabawnych perypetii. W powieściach Zdanowicza sporo jest bowiem prostego, żołnierskiego humoru, a wszystkie napisane zostały dosadnym językiem używanym przez większość wojskowych. Nie mogło być jednak inaczej, skoro wojna w Iraku opisywana jest z perspektywy zwykłego żołnierza, a nie wyższych szarż.
Zobacz także:**Kwidzyn: Burmistrz nagrodził mieszkańców za szczególny wkład w życie miasta**
- Kilku znajomych zaprosiło mnie kiedyś na męski wypad, ryby, ognisko itp. Jak się okazało, może tylko dwóch z nas zamoczyło wędkę - śmieje się Zdanowicz. - Wyszło też na to, że w tym gronie jedynie ja nie byłem "misjonarzem", a cała wyprawa była tylko pretekstem do tego, by zarazić mnie pomysłem napisania książki o Iraku - mówi autor.
Szwejk już niepotrzebny
Początkowo miała to być jedna książka, ale autorowi udało się zebrać tak dużo materiałów, że skończyło się na trzech tomach, a jak zapowiada, będą następne. Niedawno ukazał się ostatni z nich, pt. "Szeregowy Leńczyk w Iraku. Część III Donkey". Podtytuł "Polski Szwejk" na żądanie czytelników został zmieniony, ponieważ uznali, że szer. Leńczyk funkcjonuje już całkowicie samodzielnie.
Choć zaczęło się od rozmowy z kolegami, to potem Zdanowicz, m.in. za pośrednictwem Niezależnego Forum o Wojsku, zebrał relacje kilkuset żołnierzy. Z wieloma z nich spotykał się osobiście. To właśnie w trakcie pierwszego takiego spotkania zapadła decyzja o takiej, a nie innej formie książki.
- Odwiedziłem rannego żołnierza w szpitalu w Toruniu. Akurat była u niego psycholog, która powiedziała mi, że 80 procent żołnierzy wracających z misji ma syndrom wojny. Czasami widać to od razu, a czasami wychodzi to z nich po jakimś czasie. To właśnie ona zasugerowała, że pisząc książkę, nie można wracać do tego koszmaru. Oni wiedzą, że im było ciężko, ale były też sytuacje, które wywoływały uśmiech. I właśnie ten uśmiech trzeba było pokazać - tłumaczy Zdanowicz.
Więcej o Władysławie Zdanowiczu przeczytasz w kolejnych numerach "Kuriera Powiatu Kwidzyńskiego"
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?