Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kwidzyn. Radość z ocalenia, złość z powodu zachowania biura podróży

RAFAŁ CYBULSKI,MAGDA WĘGRZECKA
Samolot zatrzymał się 5 metrów od barierki, za którą była skarpa i parking samochodowy. FOT. (OPR). RAFAŁ CYBULSKI
Samolot zatrzymał się 5 metrów od barierki, za którą była skarpa i parking samochodowy. FOT. (OPR). RAFAŁ CYBULSKI
Kwidzynianin Zbigniew Bielecki i jego rodzina w poprzedni czwartek przeżyli chwile grozy. Cudowne wakacje w Egipcie omal nie skończyły się dla nich tragicznie.

Kwidzynianin Zbigniew Bielecki i jego rodzina w poprzedni czwartek przeżyli chwile grozy. Cudowne wakacje w Egipcie omal nie skończyły się dla nich tragicznie. Ich samolot lądował awaryjnie, ale potem radość z tego, że ocaleli przesłoniło niezadowolenie z biura podróży.

W wyczarterowanym od egipskich linii lotniczych samolocie DC 9 najpierw zepsuła się klimatyzacja, potem zaczęła szwankować elektronika, a w związku z tym, że nie chciało się wysunąć podwozie, awaryjne lądowanie groziło katastrofą. Norweski pilot znakomicie posadził jednak maszynę na trawie i nie licząc drobnych urazów u kilku pasażerów, wszyscy zakończyli lot bez szwanku. Zbigniew Bielecki i jego rodzina też. Cudownie ocalony pasażer skarży się na jednak na to jak zachowała się firma Neckermann potem.

- To była droga wycieczka wykupiona w renomowanej firmie więc mieliśmy prawo oczekiwać znacznie więcej - mówi Zbigniew Bielecki.

To, że po wakacjach w pięciogwiazdkowym hotelu biuro podróży powinno wyczarterować lepszy samolot, to najmniejszy problem. Większym jest brak zainteresowania losem jego rodziny ze strony firmy i przede wszystkim bagaże, bo firma w ich kwestii ich zaginięcia wykazuje sztywne i bardzo formalne podejście.

Poprzedni czwartek był dla Zbigniewa Bieleckiego i jego rodziny - żony z 2,5-letnią córką oraz brata z żoną i dziećmi - ostatnim dniem wspaniałych wakacji. Z wypoczynku w Egipcie wracali zadowoleni, ale czekał ich jeszcze lot do Polski. Na lotnisku w Hurghadzie czekał na nich samolotem DC-9 - model MD-83. Maszynę od egipskich linii lotniczych wyczarterowały biura podróży TUI, Sun & Fun oraz Neckermann, z usług którego korzystał kwidzynianin.

Wśród 157 pasażerów byli niemal sami Polacy. Już przed startem wszyscy obecni na pokładzie skarżyli się na niesprawną klimatyzację.

- W egipskim upale wszyscy bardzo się pocili, ale obsługa zapewniała, że po starcie klimatyzacja zacznie działać, co rzeczywiście się potwierdziło - relacjonuje Zbigniew Bielecki.

Jednak potem klimatyzacja znów zaczęła szwankować, tak jak i wiele innych elektronicznych gadżetów na pokładzie samolotu. Pierwszy przestał świecić napis "nie palić", a stewardesy informowały, że ze względu na awarię kuchenki mikrofalowej nie będą podawały gorących napojów.

- Można też było odnieść wrażenie, że samolot kołysze się na boki i dało się odczuć, że tracimy wysokość. Może dlatego moja córka czuła się nieswojo i musiałem ją zaprowadzić do toalety. Ta była usytuowana obok kabiny pilotów, do której drzwi - co dziwne - były otwarte. Na nas nikt nawet nie zwrócił uwagi - przypomina sobie kwidzynianin.

Nie zmartwił się tym zbytnio, zresztą większość pasażerów niemal do samego końca nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Nie było żadnej informacji, że są powody do niepokoju więc nie było też paniki. Potem sprawy nabrały jednak rozpędu. Stewardesy w pośpiechu zabierały pasażerom naczynia, pilot zrzucił paliwo i przystąpił do awaryjnego lądowania. Manewr nie był łatwy, bo nie udało mu się wysunąć podwozia. Wobec czego posadził maszynę na trawie obok pasa startowego stambulskiego lotniska.

- Panika wybuchła dopiero gdy zetknęliśmy się z ziemią. Uderzenie było mocne, a po chwili wszyscy zauważyliśmy płomienie. Samolot bezwładnie sunął po trawie, a jedno ze skrzydeł tarło o pas startowy. W końcu stanęliśmy i wszyscy zerwali się do wyjść ewakuacyjnych - opowiada Zbigniew Bielecki.

W trakcie tego lądowania kilka osób w panice wstało ze swoich miejsc i tylko oni doznali niegroźnych obrażeń. Wszyscy pasażerowie mogą za to mówić o wielkim szczęściu. Zwłaszcza, że samolot zatrzymał się 5 metrów od barierki, za nią była stroma skarpa, zaś u jej podnóża parking samochodowy.

Wszyscy fachowcy mówiąc o awaryjnym lądowaniu podkreślają wielką klasę norweskiego pilota, ale dodają, że niełatwy manewr, który wykonał przy innej, gorszej pogodzie miałby małe szanse powodzenia.

- Nie widzieliśmy pilota po lądowaniu, ale gdy następnego podstawiony został nowy samolot, to wszyscy pasażerowie długo bili mu brawo - opowiada Zbigniew Bielecki.

W zgodnej opinii pasażerów w Stambule zaopiekowano się nimi jak należy. Na lotnisku szybko znalazło się dla nich odpowiednie pomieszczenie, gdzie równie szybko dotarł polski konsul. Poinformował wszystkich na jaką pomoc mogą liczyć, a pasażerowie pechowego samolotu niebawem zostali nakarmieni i zakwaterowano ich w wysokiej klasy hotelu. A wcześnie rano na lotnisku czekał już nowy samolot, tym razem Boening 737. Kilkanaście osób wolało pojechać do kraju autokarem, ale Zbigniew Bielecki z rodziną jednak poleciał.

- Przeżyliśmy dramatyczne chwile - wspomina pan Zbigniew. - Najbardziej boli mnie jednak to, co wydarzyło się potem, gdy już szczęśliwie wróciliśmy do Polski.

Kwidzynianin ma ogromny żal do firmy Neckermann, która organizowała jego wycieczkę.

- Nikt z Neckermanna do nas nie zadzwonił, nie zapytał się o nasze samopoczucie, ani o to czy może nie potrzebujemy pomocy psychologa - bulwersuje się mężczyzna.

Głównym zmartwieniem jego i jego rodziny jest przede wszystkim sprawa bagaży, które jeśli nie uległy zniszczeniu, to nadal są w Stambule, w uszkodzonym samolocie. Pan Zbigniew nie wie czy i kiedy uda mu się je odzyskać.

- Kiedy zastępczy samolot przywiózł nas do Warszawy, na lotnisku trzeba było zgłosić zaginięcie bagażu. W kolejce stało ponad sto osób, ja miałem dwuletnie dziecko na ręku, które było wyczerpane po tej podróży. Ostatnią rzeczą o jakiej myślałem, było stanie w kilkugodzinnej w kolejce - opowiada pan Zbigniew. - Wsadziłem rodzinę do samochodu i wróciliśmy do domu. Chcieliśmy odpocząć.

Po powrocie Bielecki dzwonił na infolinię, chcąc się dowiedzieć co z jego bagażami. Usłyszał, że część bagaży spłonęła, ale 70 proc. uratowało się i jeśli akurat jego walizki ocalały, to w odpowiednim czasie otrzyma informację.

- Nie wiadomo jednak kiedy nastąpi ten czas - zastanawia się pan Zbigniew. - Byłem już rozdrażniony całą tą historią. Słyszałem też, że odszkodowanie za każdą walizkę ma wynieść 1500 zł. Co mi po tych pieniądzach, skoro kamera którą tam miałem była więcej warta.

Kiedy do poniedziałku nikt z Neckermanna nie skontaktował się z nim, udał się do kwidzyńskiego biura podróży, w którym wykupił wycieczkę.

- Do tego biura nic nie mam, oni tylko pośredniczyli - mówi mężczyzna. - Poprosiłem pracownicę, żeby zadzwoniła do tej firmy i poprosiła kogoś, by w moim imieniu zgłosił zaginięcie bagażu na lotnisku. Nie dość, że nie chcieli tego zrobić, to jeszcze zganili nas, że sami tego nie zrobiliśmy po wylądowaniu. Powiedzieli też, że nawet jak się odnajdą walizki, to i tak będziemy musieli jechać po nie do Warszawy. Czy tak się traktuje klientów, którzy wykupują bardzo drogą wycieczkę do Egiptu dla siedmiu osób? Jestem bardzo rozczarowany i będę unikał tej firmy.

Co na to Neckermann?

Magda Plutecka-Dydoń, specjalista ds. public relations Neckermann Polska

- Zgodnie z obowiązującymi przepisami klienci są zobowiązani zgłosić przewoźnikowi zaginięcie bagażu lub jego uszkodzenie natychmiast po stwierdzeniu tego faktu. Reklamacja klientów musi być zgłoszona na piśmie na tzw. P.I.R (Property Irregularity Report), który jest podstawą wszelkich roszczeń w stosunku do Linii Lotniczych. Zdajemy sobie jednak sprawę, że sytuacja pana Bieleckiego i innych podróżujących z Hurgady klientów jest wyjątkowa i że z różnych powodów takiego zaświadczenia mogą nie posiadać. W związku z tym, prosimy wszystkich klientów, którzy nie otrzymali bagażu i nie zgłosili tego na lotnisku o niezwłoczne, bezpośrednie pisemne zgłoszenie tego faktu w centrali Neckermann Polska (listem poleconym: ul. Dubois 9, 00-182 Warszawa lub faxem: 22/6359694 lub mailem: [email protected]). Jednocześnie informujemy, iż ze względu na fakt, iż samolot w dalszym ciągu jest badany przez specjalnie powołaną komisję wypadków lotniczych, na chwilę obecną nie możemy podać terminu dostarczenia bagażu. Jak tylko otrzymamy wiążące informacje niezwłocznie poinformujemy o tym naszych klientów. Powyższe informacje otrzymują wszyscy klienci dzwoniący na numer infolinii, którym zaginął bagaż i nie zgłosili tego faktu na lotnisku.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto