Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kwidzyn. Ogień i Woda, felietonowe potyczki dwóch żywiołów - Ach ci piesi...

Rafał Cybulski
Nasze ścieżki rowerowe :- )
Nasze ścieżki rowerowe :- ) archiwum kwidzyn.naszemiasto.pl
Dzisiejszy Ogień i Woda dotyczy pieszych i rowerzystów, czyli niemal wszystkich. Punktem wyjścia była tym razem niebezpieczna przygoda, którą przeżył jeden z naszych felietonistów. Jerzy Majda i Rafał Cybulski zapraszają do lektury. A kolejny odcinek Ognia i Wody znajdziecie w jutrzejszym (piątek, 31 lipca) "Kurierze Powiatu Kwidzyńskiego".

Ścieżkochodnik

Mówi się, że życie jest sztuką kompromisu, czyli najprościej mówiąc pogodzenia tego co chcemy mieć, z tym co możemy dostać. Uczymy się tego na własnej skórze od najmłodszych lat. Jako dzieci najczęściej musimy iść na kompromis z rodzeństwem (w domu) i z rówieśnikami (w szkole). W życiu dorosłym z reguły szukamy takich rozwiązań w rodzinnych sporach z żoną/mężem lub na gruncie zawodowym. Często dogadujemy się w sprawach drobnych, co zresztą przychodzi nam najłatwiej. Np. ja chciałem pójść na urlop w lipcu, ale wyjeżdżamy razem ze znajomymi, więc musieliśmy zgrać terminy i suma sumarum pojedziemy w sierpniu. Czy tego chciałem? Nie, ale kompromis, wbrew obiegowej opinii, nie jest rozwiązaniem optymalnym. Po prostu chcąc coś osiągnąć musimy poświęcić coś innego i godzimy się na to, bo inaczej trudno byłoby nam funkcjonować w społeczeństwie. Lecz czasem kompromis jest wyjątkowo złym rozwiązaniem...

Nasze ścieżki rowerowe są efektem pewnego kompromisu, próba pogodzenia racji pieszych i rowerzystów - mawia burmistrz Andrzej Krzysztofiak, gdy ktoś porusza temat kompromisowych ścieżek w Kwidzynie. Argumentuje również, że na wąskiej ścieżce wyrysowanej na równie wąskim chodniku rowerzyści i tak są znacznie bezpieczniejsi niż na jezdni, a ja, jako użytkownik jednośladu, przyznałbym m nawet rację. Jest jednak jedno małe "ale": czy jest to rozwiązanie bezpieczne dla pieszych? Moja ostatnia przygoda dowodzi, że nie.

POLECAMY RÓWNIEŻ:Kwidzyn. Ogień i Woda, felietonowe potyczki dwóch żywiołów - Prezydent czy Napoleon?

Jadąc z domu do redakcji tradycyjnie przebijałem się przez ścieżkochodnik przy rynku. Wiadomo, wtorek, dzień targowy. I pal licho, że jadąc od ul. Chełmińskiej, co chwilę musiałem przystawać, bo większość pieszych nic chyba nie wie o rzeczonym kompromisie komunikacyjnym i maszeruje na całej szerokości chodnika, bo do tego zdążyłem się już przyzwyczaić. Chwile grozy przeżyłem dopiero na wysokości Jamnika, miałem już wtedy nieco luzu, ale za to zabrakło mi wyobraźni. Nie przewidziałem tego, że prawidłowy idący mężczyzna - na oko w wieku emerytalnym- nagle, jakiś metr przede mną, skręci w lewo i przetnie mi drogę. Na reakcję miałem sekundę, ale w dość ekwilibrystyczny sposób, z piskiem opon, jakoś udało mi się go nie staranować. Gdyby jednak doszło do wypadku, to pikanterii sprawie dodałby fakt, że ów pan idąc czytał jednocześnie gazetę, a zostałby przejechany przez dziennikarza.
Rafał Cybulski, red. prow.
PS. Dzisiejszy tekst dedykuję Mydlinie : - )

W małżeństwie

Rzeczony czytelnik do dzisiaj nie przedstawił swojej wersji wydarzeń, ale prawdopodobnie tylko dlatego, że udał się na Jasną Górę podziękować (wiadomo komu) za cudowne ocalenie. Nie od dziś wiadomo, że Rafał, jako kierujący rowerem, jest osobnikiem skrajnie niebezpiecznym. Kazać mu iść do pracy byłoby działaniem nieludzkim (brzusio rośnie), pozwolić mu jechać - strach, dlatego optymalnym kompromisem byłoby gdyby rower prowadził. Natomiast absolutnie się z moim przedmówcą nie zgodzę, że o jakichkolwiek kompromisach można mówić w małżeństwie. Tutaj zawsze mamy do czynienia z postawieniem na swoim przez żonę lub, w skrajnych przypadkach, z rezygnacją przez męża "dla świętego spokoju". Wtedy mężowie (dla ratowania męskiego honoru) posiłkują się odwieczną zasadą "mądrzejszy zawsze ustępuje". W sytuacji, gdy ona chce jechać na urlop w góry, a on nad morze, to kompromisem byłby wyjazd do Warszawy (połowa drogi między jednym a drugim). Ręka w górę, kto kiedykolwiek słyszał o takim polubownym rozwiązaniu. Ten las opuszczonych rąk jest wymownym potwierdzeniem mojej, jakże życiowej, tezy.

CZYTAJ TAKŻE:Kwidzyn. Ogień i Woda, felietonowe potyczki dwóch żywiołów - Starzy kontra Młodzi

Jak rozgraniczyć kompromis od szantażu? "Albo jedziemy w góry albo ja się z domu nie ruszam", "Albo kupujemy tę sukienkę albo zapomnij o nowej wędce"- i tak można w nieskończoność, a ile małżeństw tyle przykładów na perfidną grę tylko jednej strony. "Gdybyś mnie kochał to już dawno byśmy mieli nowe meble w kuchni" jest przykładem pierwszym z brzegu. Na szczęście mąż to takie stworzenie, które do perfekcji posiadło sztukę nazywania swoich klęsk sukcesami. Zamiast "co, znowu w góry?", "już prawie rok nie byłem w górach, więc nie zaszkodzi zobaczyć co tam się zmieniło". Prawda, jak brzmi? I ładnie i zgodnie z prawdą. Ona chciała, a ja łaskawie się zgodziłem. To nie jest żaden kompromis, żaden szantaż, to zwyczajny efekt mojej wspaniałomyślności jako męża.

Tak, jak w polityce: albo wyremontujecie ul. Brat. Narodów, albo poproszę żonę, żeby razem ze mną zagłosowała na opozycję. Efekt jest łatwy do przewidzenia: oni nie wyremontują, a ona i tak zagłosuje według własnego widzimisię. Czyli osiągniemy kompromis.
Jerzy Majda, felietonista "Kuriera Powiatu Kwidzyńskiego"

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto