Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dariusz Łyżwiński, zapaśnik z Trójmiasta

Rozmawiał: Rafał Cybulski
Jak długo trzeba mieszkać w Kwidzynie, żeby poczuć się kwidzynianinem z krwi i kości. Niektórzy mieszkają tu długie lata, a wciąż nie do końca identyfikują się z tym miastem.

Jak długo trzeba mieszkać w Kwidzynie, żeby poczuć się kwidzynianinem z krwi i kości. Niektórzy mieszkają tu długie lata, a wciąż nie do końca identyfikują się z tym miastem. Są jednak tacy, którym wystarczyło zaledwie kilka miesięcy, by zdobyć pewność, że to w Kwidzynie chcą mieszkać do końca życia. Tak było w przypadku Dariusza Łyżwińskiego, który przyjechał tu z Trójmiasta.
- Kiedy zamieszkałeś w Kwidzynie?
- Raptem kilka miesięcy temu, w sierpniu 2004 roku. Kwidzynianką jest moja żona, Alicja. Poznałem ją na studiach i wtedy po raz pierwszy odwiedziłem to miasto. Dziewięć miesięcy temu właśnie tu urodziła się nasza córeczka. To zdarzenie przyspieszyło decyzję o przeprowadzce.
- Skąd pochodzisz?
- Całe życie byłem związany z Gdańskiem. Tam się urodziłem, tam uczęszczałem do szkół. Najpierw do podstawówki, a potem do Technikum Gastronomicznego. Tam też skończyłem Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu.

- Nie tęsknisz za dużym miastem? W Gdańsku na pewno żyje się inaczej i pewnie lepiej niż na prowincji.
- Inaczej, ale nie powiedziałbym, że lepiej. Życie tam jest dużo szybsze, na wszystko brakuje czasu. Zajmowałem się kilkoma rzeczami na raz i zdarzało się, że wychodziłem z domu o 6, a wracałem o 22. Czasami nie miałem nawet czasu, żeby zjeść obiad. W dużych miastach wszędzie daleko. Tutaj jest dużo spokojniej. W każde miejsce można dojechać w kilka minut. Poza tym, to co mnie uderzyło, to dostępność wielu rzeczy. Jestem związany ze sportem, który jest moją pracą i pasją. Tu mam tani basen, a bardzo lubię pływać, tanie korty tenisowe, uwielbiam pograć w tenisa. W Gdańsku wszystko było droższe, poza tym trzeba było wcześniej robić rezerwacje. A tu każdy, kto chce uprawiać sport, ma do wyboru wiele dyscyplin. Cieszę się, że właśnie w Kwidzynie będę wychowywał moje dziecko. Zresztą myślę, że zostanę tu już do końca życia.
- Jak podoba ci się sam Kwidzyn?
- Nie znam go jeszcze zbyt dobrze, ale pierwsze co się rzuca w oczy, to czystość. Pod tym względem jest na pewno lepiej niż w Trójmieście. Poza tym mam szczęście trafiać na życzliwych ludzi. To dzięki nim tak szybko udało mi się zaaklimatyzować. Od sierpnia pracuję jako nauczyciel wychowania fizycznego w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Na wspaniałych ludzi trafiłem też w Wyższej Szkole Zarządzania, gdzie prowadzę zajęcia z samoobrony. Gdy zwróciłem się do wiceburmistrza Romana Bery w sprawie sekcji zapaśniczej, poszło łatwiej niż myślałem. Skierował mnie do miejscowego Młodzieżowego Towarzystwa Sportowego. Tam pan Robert Majdziński wziął nas pod swoje skrzydła. To niesamowite, że w tak krótkim czasie udało mi się załatwić tak wiele rzeczy.
- Zahaczyliśmy o temat zapasów. Dla ciebie sport numer jeden.
- Z zapasami zetknąłem się już w szkole podstawowej. Któregoś dnia na korytarzu zaczepił mnie trener z gdańskiej Spójni i w ten sposób trafiłem do sekcji w tym klubie. Wielokrotnie zdobywałem mistrzostwo Pomorza w różnych kategoriach wiekowych. W naszym regionie byłem chyba najlepszym zawodnikiem w swojej kategorii wagowej. Zdobywałem też medale na imprezach ogólnopolskich. Potem Spójnia się rozpadła, a zapasy przygarnęła Straż Graniczna z Nowego Portu. W ich sali gimnastycznej powstał nowy klub, Granica Gdańsk. Ja z czasem dałem sobie spokój z karierą zawodnika, ale nadal utrzymuję kontakt z pomorskim środowiskiem zapaśniczym. Zresztą, gdy po studiach rozpoczynałem pracę, to wśród wielu różnych zajęć, których się imałem, prowadziłem też sekcję zapaśniczą przy Młodzieżowym Domu Kultury w Sopocie.
- Wspomniałeś, że na starcie kariery zawodowej pracowałeś na wielu ,frontach". Słyszałem, że pracujesz głównie z dziećmi, ale nie tylko na polu sportowym.
- Mam ukończony kurs oligofrenopedagogiki i dzięki temu mogę pracować w szkołach specjalnych. Zanim rozpocząłem pracę w kwidzyńskim MOW, byłem zatrudniony w podobnych placówkach w Trójmieście. Zrobiłem też podyplomową specjalizację z tyflopedagogiki, która daje mi uprawnienia do pracy z dziećmi niewidomymi lub niedowidzącymi.
- Jak to się stało, że rozpocząłeś treningi w Kwidzynie. Z tego co wiem, pierwsze treningi rozpoczęły się zanim jeszcze powstała sekcja przy MTS-ie.
- Tak, to było chyba pod koniec października 2004 roku. Do Kwidzyna przyjechałem z zapaśniczą matą, bo chciałem coś robić w tym kierunku. Pożyczyłem ją z Sopotu, gdzie wcześniej pracowałem. Jej właściciel powiedział, że mogę ją zachować. Gdy któregoś dnia wracałem do domu z pracy, zaczepiłem grupkę chłopców grających w koszykówkę na boisku przy Szkole Podstawowej nr 6. Zapytałem, czy nie chcieliby trenować zapasów. Tak ,pozyskałem" pierwszą trójkę. Potem wywiesiłem w tej szkole ogłoszenie i teraz mam na treningach 15 zawodników w wieku 10-14. Sporo pomógł mi dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego, Piotr Wiśniewski. To dzięki niemu mamy gdzie trenować. Ja popołudniami mam do dyspozycji małą salkę, a szkoła może korzystać z mojej maty.
- Jak wygląda sam trening zapaśniczy?
- Na początku główny nacisk kładę na rozwój akrobatyczny moich podopiecznych. To stanowi około 70 proc. treningu. Kształtuję motorykę, czyli wytrzymałość, szybkość, gibkość. Trenujemy wprawdzie niezbyt długo, ale wielu chłopców potrafi już wykonać podstawowe elementy zapaśnicze, jak salto, fiflak, wychwyt z z głowy, z karku, przewrót w przód. Bez ogólnej sprawności fizycznej nie ma mowy o sukcesach na zapaśniczej macie. To działa zresztą również w drugą stronę. Ci, którzy zdobędą takie podstawy, bez kłopotu potem będą radzili sobie uprawiając inne dyscypliny sportu. Ważne jest też wzmacnianie mięśni posturalnych, odpowiadających za pionową postawę naszego ciała.
- Choć sekcja zapaśnicza MTS Kwidzyn oficjalnie funkcjonuje od stycznia 2005 roku, to pierwsze zawody macie już za sobą.
- Rozpoczynając pracę w październiku wiedziałem, że w styczniu, w Gdańsku, obywa się turniej dla najmłodszych adeptów zapasów ,Pierwszy krok zapaśniczy". Dlatego pracę rozpocząłem z odpowiednim wyprzedzeniem, liczyłem, że wystartujemy w tych zawodach. Nie chciałem też, żeby moi zawodnicy pojechali zupełnie nieprzygotowani. Czasu nie było wiele, ale wstydu nie przynieśliśmy. Jedno trzecie miejsce i sześć lokat w pierwszych szóstkach poszczególnych kategorii wagowych, to chyba nieźle jak na początek.
- Na koniec - czy czegoś jeszcze brakuje ci w Kwidzynie?
- Nie. Jak są zapasy, to jest już wszystko.
Dane personalne
Data i miejsce urodzenia: 1 stycznia 1978 w Gdańsku
Stan cywilny: żonaty (żona Alicja), córka Anna
Wykształcenie: absolwent Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu.
Kariera zawodowa: aktualnie pracuje jako nauczyciel wychowania-fizycznego w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym; w Wyższej Szkole Zarządzania prowadzi zajęcia z samoobrony; od stycznia 2005 jest trenerem w sekcji zapaśniczej MTS Kwidzyn
Hobby: pływanie, tenis

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto