Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka słabo na wyjazdach, syndrom Lechii

P. W.
Trójmiejskie drużyny piłkarskie nie mogą zaliczyć minionego weekendu do udanych. Arka przegrała w Bytomiu, a Lechia w Poznaniu. Zgodnie po 0:2. W przypadku obu zespołów dały o sobie znać problemy z tego sezonu – słaba gra żółto-niebieskich na wyjazdach i syndrom początku drugiej połowy gdańszczan.

Gdynianie co prawda fatalnie radzą sobie w tym sezonie na wyjeździe to jednak w spotkaniu z Polonią mogli myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Wszak bytomianie nie prezentowali ostatnio wysokiej formy (mowa o stylu gry), a żółto-niebiescy mogli pochwalić się najlepszą defensywą w lidze. Nie mogły więc dziwić słowa Dariusza Pasieki przed wyjazdem do Bytomia: - Ostatnie trzy mecze, w których zdobyliśmy siedem punktów bardzo nas podniosły na duchu. Takie wyniki mogą tylko cieszyć. Mamy więcej pewności siebie i z optymizmem podchodzimy do kolejnego pojedynku ligowego - zapowiadał szkoleniowiec Arki. - Bardzo chwaleni byliśmy za ostatnie spotkanie z Koroną. Zagraliśmy wówczas nie tylko efektywnie, co efektownie - dodał.

Większa pewność siebie towarzysząca żółto-niebieskim to także efekt bardzo dobrego występu przeciwko Koronie Kielce. - Jesteśmy w stanie sięgnąć po komplet punktów. Korona do meczu z nami nie przegrała spotkania wyjazdowego. U nas się z kolei potknęła. Wierzymy, że i nam się uda, zwłaszcza mając w pamięci mecz w Chorzowie, gdzie byliśmy bliscy zwycięstwa - zauważył Maciej Szmatiuk.

Niestety boiskowa rzeczywistość brutalnie zweryfikowała wszelkie przedmeczowe założenia i deklaracje. Polonia nie zaprezentowała jakiegoś olśniewającego futbolu, ale zadała dwa bolesne ciosy. A raczej to Arka sama jest sobie winna. Najpierw, w 34. minucie, kiks popełnił Michał Płotka, który wybił pikę wprost pod nogi Mariusz Ujka, a ten pewnym strzałem zmusił Norberta Witkowskiego do kapitulacji. Nic to jednak w porównaniu do sytuacji z 36. minuty. Wtedy to bowiem niefortunną interwencją popisał się Marciano Bruma. Piłkarz, do gry którego we wcześniejszych spotkaniach nie można było się przyczepić – zawsze grał na stałym, wysokim poziomie - teraz posłał futbolówkę do własnej bramki. Zagrywał piłkę głową do bramkarza Arki, ale zrobił to w taki sposób, że przelobował Witkowskiego! - Bramki, które padły, w rzeczywistości to my sobie sami strzeliliśmy i dlatego przegraliśmy – nie krył po meczu Szmatiuk.

Przyczyn kolejnego przegranego wyjazdowego meczu gdynian starał się szukać kapitan zespołu. - Ciężko jest mi wytłumaczyć to, co się stało. Nie zagraliśmy dobrze w pierwszej połowie, Polonia właściwie też nie, ale my sami sobie strzeliliśmy bramki, a potem ciężko było już to odrobić. W drugiej połowie zagraliśmy już lepiej, mieliśmy przewagę, ale znów zabrakło kropki na „i” - stwierdził Witkowski.

Spotkanie to po raz wtóry potwierdziło, iż Arka jest zespołem własnego stadionu. Na Narodowym Stadionie Rugby żółto-niebiescy zdobyli 14 z 16 punktów.

Z pustymi rękoma wróciła również Lechia. Biało-zieloni mieli jednak za przeciwnika obrońcę mistrzowskiego tytułu. Lech gra w obecnym sezonie fatalnie, a przed tym pojedynkiem zajmował przedostatnie miejsce w tabeli. - Nie zaprzątamy sobie głowy problemami Lecha. Ich miejsce w tabeli nie może być dla nas złudne. W Poznaniu czeka nas ciężki pojedynek – mówił trener Tomasz Kafarski. I rzeczywiście mecz z Kolejorzem do łatwych nie należał.

O ile w pierwszej połowie Lechia prezentowała się jeszcze dobrze, a konkretnie do 30 minuty, o tyle potem inicjatywa należała już do gospodarzy. Lechitom dwukrotnie udało się rozmontować defensywę biało-zielonych – w 52. i 58. minucie. W pierwszym przypadku trafił Peszko, a w drugim Łotysz Rudnevs. Lech w końcu pokazał zalążki dobrej gry. - Lech odniósł w pełni zasłużone zwycięstwo. Nam się dziś gra ewidentnie nie układała. Szwankowała dokładność i ostatnie podanie. Tylko momentami przypominaliśmy drużynę, którą chciałbym widzieć w Poznaniu – komentował szkoleniowiec gdańszczan.

- Nie ma co ukrywać, że mecz nie ułożył się po naszej myśli. Szybko stracona bramka na początku 2. połowy podcięła nam skrzydła. Mieliśmy dziś słabszy dzień – zauważył Hubert Wołąkiewicz.

Lechia cierpi na syndrom początku drugiej połowy. Między 45, a 60. minutą straciła w tym sezonie już 8 bramek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto