Tradycje wielkanocne kojarzymy dziś głównie z katolickimi obchodami Wielkiej Nocy, lecz źródeł większości z nich należy dopatrywać się w czasach przedchrześcijańskich. To właśnie wtedy zrodziły się m.in.: malowanie jajek, symbolika zielonej gałęzi, obecnej w palmie wielkanocnej, polewanie się wodą czy święcenie ognia i wody w Wielką Sobotę.
- Zwyczaje te były tak zakorzenione w tradycji ludowej, że Kościół nie miał zbyt wiele szansy, by to wyplenić. Prościej było nadać im nowe znaczenie lub wtopić je w liturgię chrześcijańską - wyjaśnia Hanna Łopatyńska, etnograf z Muzeum Etnograficznego w Toruniu. - Wiele praktyk Święta Zmartwychwstania wiąże się z przedchrześcijańskim świętem zmarłych. Kiedy my teraz obchodzimy Wielkanoc, wówczas przypadały wiosenne zaduszki.
Kościół Katolicki, bazując na tym zwyczaju, wprowadził święcenie ognia w Wielką Sobotę. Poświęcony ogień przynoszono do domu, starając się, by nie zgasł.
- Wierzono, że ma on pozytywne, oczyszczające właściwości. A spożywanie posiłku na cmentarzach do dziś praktykowane jest przez wyznawców prawosławia - dodaje Hanna Łopatyńska.
Wiele zwyczajów w całej Polsce wymieszało się ze sobą. Granice między tradycjami zacierają się m.in. ze względu na stałe migracje ludności. Do stałych i dobrze znanych zwyczajów w całej Polsce z pewnością należą: święcenie palm, pokarmów, śniadanie wielkanocne.
- Chociaż wciąż widoczne są pewne różnice w kultywowaniu niektórych zwyczajów i w wyglądzie wielkanocnych symboli, to generalnie możemy mówić o ich uniwersalnym charakterze - wyjaśnia Hanna Łopatyńska. - Tak jest np. w przypadku palm wielkanocnych, które na Kurpiach, Podlasiu, w Małopolsce są bardzo okazałe, a te chełmińskie, zgodnie z tradycją, powinny być skromne. Tymczasem ich wykonawcy czerpią wzory z innych regionów i stąd także w podtoruńskich wsiach, np. w Grzywnie, możemy dziś zobaczyć podczas procesji wiernych z długimi, bardzo kolorowymi palmami. Torunianie zaś za tradycyjne „palmy toruńskie” mogą uznać te, wykonane zgodnie z tradycją wileńską, przywiezioną przez powojennych osadników z Wileńszczyzny.
Jako mieszkańcy Kujawsko-Pomorskiego możemy się jednak pochwalić tradycją regionalną - mianowicie przywołówkami dyngusowymi, które odbywają się w Szymborzu, dawniej wsi, a dzisiaj dzielnicy Inowrocławia. Wieczorem w Niedzielę Wielkanocną mieszkańcy wsi zbierali się na centralnym placu, gdzie kawalerowie wygłaszali wierszyki na temat okolicznych panien, a także obliczano, jak wiele wody wyleje się na pannę.
- Tradycja w Szymborzu jest kultywowana od ponad 190 lat- dodaje Hanna Łopatyńska.
A jakie tradycje wielkanocne zakorzenione są w rodzinach torunian - tych mieszkających w mieście od urodzenia oraz tych, którzy tu przyjechali z innych regionów Polski? Niektórzy z nich szukają zajączka, inni wymieniają się upominkami. Jedni gotują potrawy tradycyjne, a inni tworzą własne.
Dla pani Klaudii, rodowitej torunianki, Wielkanoc to przede wszystkim czas duchowego odrodzenia: - Mamy własne kulinarne tradycje, do nich należy upieczenie sernika z rosą i przygotowanie pasztetu jajecznego. Obowiązkowo dzielimy się jajkiem.
Wymieniamy się drobnymi upominkami, ale zajączka nigdy nie szukaliśmy - opowiada. - A poza tym Wielkanoc to czas zadumy. Uczestniczymy z rodziną w Triduum Paschalnym, pozwalamy sobie na oczyszczenie i przyjście nowych rzeczy.
U urodzonej w Toruniu pani Mileny jest podobnie, ale o wymianie upominków nie słyszała. Od dziecka przychodził do niej zajączek. - W ogrodzie chował jajka, prawdziwe i pomalowane na różne kolory. Jajka malowaliśmy sami, część z nich trafiała do święconki i na świąteczne śniadanie. Wśród jajek od zająca znajdowaliśmy słodycze i małe zabawki - opowiada. - Teraz podobnie robię z moimi dziećmi. No i oczywiście zawsze był lany poniedziałek, dużo wody i kilka uderzeń gałązkami.
Pan Piotr do Torunia przyjechał z Bydgoszczy. Wielkanoc obchodził podobnie jak jego przedmówczynie - szukając zająca, dzieląc się jajkiem: - Palmy do dziś wykonuję samodzielnie. Moja babcia zawsze sama je robiła. Zrywaliśmy bukszpan, dołączaliśmy też bazie i sztuczne kwiaty - opowiada. - Rankiem szło się na rezurekcję. Pisanek w domu nie mieliśmy, po prostu gotowaliśmy jajka do święconki.
Pani Edyta do Torunia przyjechała z Jaworzna. Na początku nie mogła nadziwić się tutejszemu świątecznemu śniadaniu: - W moich stronach go nie było. Jajkiem dzieliliśmy się od razu po przyjściu z kościoła ze święconką. Wtedy też składaliśmy sobie życzenia i próbowaliśmy wszystkiego z koszyczka - opowiada. - Tradycją w moim domu był także napar ze świeżo kwitnącej forsycji. Kwiatkami zdobiliśmy wszystkie pokarmy na stole. Gdy przyjechałam do Torunia, zdziwiło mnie też to, jak wiele osób wymienia się podarunkami. W moich rodzinnych stronach nawet zajączek nie przychodził - dodaje. - Wielkanoc nie była od podarunków, a od spraw duchowych.
Pani Wioletta do Torunia przyjechała na studia. Urodziła się w Wielkopolsce: - Tutaj zdziwiła mnie mnogość wydarzeń wielkanocnych, tak wiele kiermaszy z ozdobami, wystaw - mówi. - Torunianie z kolei dziwią się, że jedną z moich rodzinnych tradycji jest obieranie jajka ze święconki na czas. Ten, komu uda się zrobić to jak najszybciej, może wybrać najpyszniejsze smakołyki z koszyczka.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?