Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Sopocie już wiosna. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
Kurz powyborczy opadł i przykryły go złote liście. Polityka jednak nie zna się na porach roku. Jej rytm wyznacza kalendarz elekcyjnych potyczek. Dlatego zamiast jesieni, mamy w Sopocie wczesną wiosnę. Zaczęły się bowiem pierwsze przygrywki kampanii samorządowej.

Najpierw do boju ruszyło środowisko Jacka Karnowskiego, reprezentowane przez jego byłych już zastępców. Pomysł jest tu bardzo prosty. Jeszcze zanim polityk opuścił Sopot w ramach spełniania marzeń o osobistej karierze, zwołano konferencję prasową, na której namaszczono kandydatkę do fotela w zbliżających się wyborach. Potem była iście kabaretowa nadzwyczajna sesja rady miasta zwieńczona rezolucją, w której rzeczoną kandydatkę głosami większości obwieszczono kimś na kształt interrexa (pisałem o tym, więc nie będę się powtarzał). To wszystko uzupełniane jest teraz cyklicznie o medialne apele, które mają na celu wystraszyć mieszkańców, że czas bezkrólewia to katastrofa. Jak to się ma do buńczucznych zapowiedzi tych samych ludzi, że wspaniali radni Platformy Sopocian będą trzymać stery miasta silną ręką, gdy Jacek Karnowski zostanie posłem? Nijak. Ale kampania ma swoje prawa.

Tymczasem sopockie struktury PiS-u śpią w najlepsze. I rzeczywiście, zgodnie z tym, co mówi Platforma Sopocian, zdaje się mają niemały kłopot z wymyśleniem, kto mógłby być komisarzem z ramienia partii. Trudno się temu dziwić. PiS poniósł w kurorcie kolejną porażkę. Nie inaczej było zresztą w Gdyni czy Gdańsku, chociaż tu trzeba zauważyć wyróżniającą się postać Kacpra Płażyńskiego, który zdeklasował nie tylko swoich przeciwników, ale i własną drużynę. W czym tkwi sukces tego człowieka, odniesiony w skrajnie nieprzyjaznych warunkach? W umiejętnym połączeniu pracowitości i odwagi, uzupełnionych świeżością. Lider listy PiS w Gdańsku po prostu tyra jak wół. I to nie tylko w kampanii wyborczej, ale cały czas. Przyznać to muszą zarówno jego zwolennicy, jak oponenci.

Podobnie ciężką pracę wykonał zresztą Jacek Karnowski. Jasne, prowadził kampanię kosztem zarządzania miastem (za które pobierał równocześnie stałe wynagrodzenie), ale nie zmienia to faktu, że dzięki zaangażowaniu w walkę o elektorat zdobył dużo głosów. Chociaż, tu ciekawostka, w Sopocie nie „zmiótł planszy” w takim stopniu, jak można było tego oczekiwać.

Oba te polityczne przypadki łączy coś więcej niż pracowitość – to pasja do działalności publicznej. Ciągłe parcie naprzód. I oczywiście talent.

Struktury PiS w Sopocie i w Trójmieście w ogóle, czeka szybki rachunek sumienia. Przysłuchując się temu środowisku, można odnieść wrażenie, że walczą ze sobą nie tylko frakcje (co jest normalne przy tak rozbudowanych organizacjach), ale i pewne filozofie. Jedną z nich jest poczucie osamotnienia. „Nikomu w Warszawie nie zależy na platformerskim Trójmieście” – część działaczy powtarza mantrę. To nie tylko zwalnia w ich mniemaniu z pracowitości i odwagi, lecz dodatkowo pełni funkcję samospełniającej się przepowiedni. Nieprawdziwej – jak widać na przykładzie Kacpra Płażyńskiego.

Obciążeniem dla tego środowiska jest też syndrom tłustych kotów, które oczekują pełnej miski mleka – bo im się należy z racji znajomości, wcześniejszych dokonań, pracy na rzecz

obozu patriotycznego itd. Jeśli takich kotów w stadzie jest za dużo, a brakuje młodych wilczków, to wynik jest do przewidzenia.

Trudno przewidzieć, jaka będzie dynamika następnych tygodni, bo na sprawy lokalne oddziałują te stołeczne. Eksprezydenci Sopotu są na dziś pozbawieni tytułów i przede wszystkim bezpośredniej obecności swojego szefa, bez którego wyglądają niepewnie i nieprzekonująco. Gdyby ten został kimś więcej, niż szeregowym przyciskiem w sejmowej maszynce, to może nie mieć czasu na wsparcie byłych zastępców w kampanii. Dla mitu o niezwyciężonych liberałach w kurorcie może to być miażdżące. Zwłaszcza że w grze są środowiska obywatelskie. Strukturalnie i finansowo słabsze niż partie, ale, jak pokazuje sukces Trzeciej Drogi, niekoniecznie skazane na porażkę.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W Sopocie już wiosna. Felieton Wojciecha Wężyka - Dziennik Bałtycki

Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto