Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Diamentowe małżeństwo z Malborka odebrało medale "Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie". Rodzinna uroczystość w Urzędzie Stanu Cywilnego

Małgorzata Zagrobelna
Radosław Konczyński
Taki jubileusz nie zdarza się często. Maria i Wacław Dębiccy z Malborka obchodzili diamentowe gody. Z rąk burmistrza odebrali odznaczenia państwowe, odnowili też przyrzeczenie małżeńskie, które złożyli ponad 60 lat temu.

Maria i Wacław. Miłość od pierwszego wejrzenia

Rodzice Marii Dębickiej (z domu Paprot) pochodzili z Kieleckiego i Lubelskiego, a poznali się podczas drugiej wojny światowej w Niemczech na robotach przymusowych. Wzięli ślub i w 1944 roku urodziła się córka. Maria była najstarsza wśród sześciorga rodzeństwa. Wacław Dębicki, który przyjechał po wojnie z rodziną jednym z transportów Polaków wypędzonych z Wołynia, też miał pięcioro rodzeństwa, tyle że był najmłodszy.

Maria i Wacław poznali się jesienią 1962 roku. Ona miała 17 lat, a on – 18. To było trochę jak uderzenie pioruna, jedni powiedzieliby, że zupełny przypadek, a inni, że zrządzenie losu. Maria była z transportem na rampie przy dworcu kolejowym w Szymankowie, gdzie przyjechała, ponieważ pomagała rodzicom w gospodarstwie rolnym. Wacław przejeżdżał samochodem ze swoim kolegą Romanem, który - jak się okazało – był ich wspólnym znajomym, bo z Marią chodził do szkoły. 18-letni Wacek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, zaprosił swoją przyszłą żonę na potańcówkę w Stogach. Tam zabawy odbywały się często, prawie co tydzień, a przygrywała do tańca orkiestra z „wychowawczaka”. Co ciekawe, była wówczas bardzo popularna - nieraz maszerowała i grała po ulicach Malborka.

CZYTAJ TEŻ: W Malborku ślubów udziela głównie burmistrz Marek Charzewski

Wacław pochodził z Kałdowa, więc pieszo lub na rowerze przemierzał tę odległość do panny w Stogach. Spacerował przez pola i łąki, ale też wzdłuż torów. Te wędrówki doprowadziły parę do dnia, który z perspektywy czasu jest historyczną datą w ich życiu. 14 września 1963 roku, w ciepłą sobotę, stanęli na ślubnym kobiercu. Po ślubie mieszkali to u jednych, to u drugich rodziców, ale w końcu musieli się usamodzielnić, zwłaszcza że mieli już pierwsze dziecko. Zaciągnęli kredyt na budowę domu i dalej sprawy potoczyły się szybko. Budowę rozpoczęli w maju 1966 r., a już pół roku później, w listopadzie, mieszkali na swoim w Kałdowie.

Maria przez lata zajmowała się dziećmi, domem i ogrodem. Czytała dzieciom, uczyła je, gotowała, często każdemu co innego. Gdy dorosły, podjęła pracę zawodową w cukrowni w Starym Polu jako magazynier. Wacław najpierw pracował w kałdowskiej cegielni (już od 15 roku życia, żeby pomóc rodzicom), a potem przez 30 lat był kierowcą zawodowym na samochodach ciężarowych. Jeździł w delegacje, budował m.in. mosty i drogi.

Ponoć przeciwności się przyciągają i to by się potwierdzało. Maria spokojna, domatorka, a Wacław - wesołek, dowcipniś, uwielbiał grać na akordeonie i śpiewać, na przykład „Dwie ulice, dwa księżyce i widelczyk w oko wpadł”. Maria do dziś uwielbia siatkówkę i piłkę ręczną – nie odpuści żadnego turnieju. Wacław przepadał za wędkowaniem, łowił nawet 10-kilogramowe szczupaki, o czym mogli dowiedzieć się czytelnicy lokalnych gazet.

Jaki jest przepis na 60-lecie małżeństwa?

Małżeństwo, jak każde, przeżywało trudne chwile, ale zawsze towarzyszyły im wiara, nadzieja, że będzie lepiej, no i oczywiście miłość. W ich „przepisie” na 60-lecie związku są też: cierpliwość, wyrozumiałość (która sprawia, że zawsze umiemy wyciągnąć rękę na zgodę), odpowiedzialność za drugiego człowieka, za małżonka i dzieci. Jak mówią, to sprawia, że jest się z sobą na dobre i na złe, jednak po 60 latach pamięta się tylko to, co dobre. Co prawda, Wacław trochę narzeka (w żartach oczywiście), że tyko ta siatkówka i siatkówka i że ciągle „te okruszki” trzeba sprzątać, ale to właśnie okruchy życia, drobne rzeczy sprawiają, że żyć bez siebie nie mogą. I najchętniej spędzają czas w swoim towarzystwie.

Kiedyś nie myślałam, że tak dobrze będzie nam się żyło – śmieje się Maria. - Niby monotonia życia, dzieci rosły i szły na studia, potem wnuki. Wydaje się, jakby to dopiero co było, a to już tyle lat.

Para doczekała się trojga dzieci: Małgorzaty, Olgi i Krzysztofa oraz sześciorga wnuków: Pawła, Mikołaja, Michaliny, Kosmy, Marcina i Leny.

Z przyczyn życiowych medale „Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie”, nadane przez prezydenta RP, jubilaci odebrali nie we wrześniu ub. roku, gdy przypadała rocznica, tylko w minioną sobotę (20 kwietnia) podczas uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego w Malborku. W obecności burmistrza Marka Charzewskiego i członków rodziny odnowili przyrzeczenie małżeńskie.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malbork.naszemiasto.pl Nasze Miasto