- To była jedna chwila: huk i trzask bmw uderzającego w przydrożne drzewo - mówił przed sądem Patryk R., oskarżony o usiłowanie zabójstwa swojej żony.
16 listopada 2010 r. na drodze niedaleko Bądek pod Kwidzynem wydarzył się wypadek. W samochodzie było dwoje ludzi - Patryk R. i jego żona, Marta J.-R.
Oboje przedstawiają zgoła odmienną relację z tamtego zdarzenia.
Przeczytaj także: Bądki. Wypadek czy usiłowanie zabójstwa?
Poszkodowana, a za nią Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie twierdzą, że Patryk R. usiłował zabić własną żonę. Celowo uderzył w drzewo częścią samochodu od strony pasażerki, a następnie, już po zderzeniu, przyduszał ją. Dowód? Obrażenia ciała - inne niż doznane wskutek uderzenia pojazdu. Ale to nie wszystko.
- Jest rzeczą oczywistą, że kluczowe są zeznania pokrzywdzonej - dowodziła przed sądem prokurator z Kwidzyna.
Patryk R. twierdzi, że został przez żonę pomówiony. Jej zarzuty uważa za absurdalne, a całą sytuację - wypadek, śledztwo, a teraz przewód sądowy - za rodzinną tragedię.
- Chciałem ją ratować. Krzyczała, że traci oddech, więc wyprostowałem jej szyję, by udrożnić drogi oddechowe. Tak mnie uczono - wyjaśniał przed pięcioosobowym składem sędziowskim. - Dawała znać, że coś się dzieje z jej klatką piersiową, więc chciałem rozpiąć jej kurtkę.
Wypadek na trasie Bądki-Krzykosy (gm. Gardeja), jedna osoba trafiła do szpitala
R. podkreśla, że przez myśl mu nie przeszło, by zrobić jej krzywdę. - Kochałem ją, chroniłem ją - powtarzał wielokrotnie z ławy oskarżonych.
Dziś twierdzi, że miłości między nimi już nie ma. W emocjonalnym oświadczeniu Patryk R. zarzucił swojej żonie dążenie do "wyeliminowania" go z jej życia. Twierdzi, że nie był do końca szczery z prowadzącym śledztwo. Wbrew wcześniejszym oświadczeniom, przez cały czas pamiętał, co się wydarzyło bezpośrednio przed wypadkiem.
- Kłóciliśmy się podczas powrotu z Łasina. Częściowo jej słuchałem, częściowo skupiałem się na prowadzeniu auta. W pewnym momencie żona złapała mnie za szczękę i odwróciła w swoją stronę. "Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię?" wykrzyknęła - R. tłumaczył, jak stracił kontakt wzrokowy z jezdnią. - Chwilę później usłyszałem jej nienaturalny krzyk. Odwróciłem się, ale było już za późno.
Na pytanie, dlaczego dopiero teraz informuje o tych okolicznościach, odparł, że dotąd chciał chronić żonę.
- Nie chciałem nikogo okłamywać. Chciałem tylko, żeby moja żona nie miała problemów. Na tym polega rodzina, by chronić siebie. Chciałem, by uznano to za zwykły wypadek.
- Ale już podczas konfrontacji wiedział pan, że żona planuje rozwód - dociskała oskarżyciel.
- Dopiero po przeczytaniu akt przejrzałem plany mojej żony. Kiedy usłyszałem od adwokata, że moja matka nie wytrzymała stresu i musi się leczyć psychiatrycznie, zdecydowałem, że powiem, jak było naprawdę.
Kolejne rozprawy sąd zaplanował na początek lipca.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?