Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wirtualny ekshibicjonizm

Arek Kosiński
Nie mam Facebooka ani Naszej-Klasy. Wielu z pewnością powiedziałoby, że jeśli nie ma Cię w Internecie to znaczy, że nie istniejesz. Może i tak, ale w takim razie wolę nie istnieć niż przesadnie uzewnętrzniać się w wirtualnej osadzie, w której chłodne emocje płyną po kablach jak szalone.

Nigdy nie rozumiałem umieszczania tryliona zdjęć na swoim profilu w pozycjach wszelakiej maści, z dziubkiem, bez dziubka, z ośmioma pinezkami i bez. Kultowe stały się już zdjęcia „z ręki” robione w lustrze własnej toalety. Co tam samowyzwalacze, kto ich dziś używa. Dziwnie popularne stały się także zdjęcia z kąpieli czy sedesu. Intymność wszyscy odłożyli już dawno na półkę, a strach przed leśnym zboczeńcem dawno już wygasł odkąd gro ludzi zaczęło obnażać się w Internecie. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, bo przecież w internecie każdy może robić co mu się żywnie podoba, gdyby nie fakt, że dzieci, które tak często mają dziś dostęp do sieci, ochoczo zaczynają brać przykład ze swoich starszych kolegów czy koleżanek i pozują w dwuznacznych pozycjach. Moja 8-letnia kuzynka już przegląda Pudelka, mam nadzieję, że Naszej Klasy jeszcze nie odkryła.

Na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć znajomych, którzy z NK korzystają w sposób taki, jakim był pierwotny zamysł jej twórców. Chyba tylko przedstawiciele tzw. starej daty twardo trzymają się macierzystej idei portalu i szukają znajomych z dawnych lat. I to z powodzeniem. Chwała im za to. Znajomy zrezygnował z NK w momencie, gdy jego sąsiad, który na co dzień traktował go jak powietrze, wysłał mu zaproszenie do listy swoich znajomych. No właśnie, znajomi. Rekordziści potrafią mieć kilkuset, oczywiście wirtualnych. Przy czym owa znajomość często objawia się sztucznymi relacjami np. to, że razem chodzili do jednej szkoły, znają się z widzenia itp. Z prawdziwą znajomością nie ma to nic wspólnego ale wiadomo, im więcej, tym lepiej.

Zaglądam na skrzynkę mailową i widzę zaproszenia od znajomych na kolejne portale społecznościowe. Skąd w ludziach taka potrzeba uzewnętrzniania? Co nimi kieruje, że muszą być na każdym z nich i wrzucać setki swoich zdjęć? Wraz z potęgującą ilością zabawnych zdjęć, pojawiły się także blogi, które na bieżąco monitorowały oryginalne przypadki i upubliczniały je ku uciesze rozbawionej gawiedzi. Kupa śmiechu i niedowierzanie, że tak wielu ma ochotę robić z siebie publicznie pośmiewisko. Mówię publicznie, bo Internet to dziś prawie jak rynek. Każdego można obejrzeć ze wszystkich stron, coś kupić, coś sprzedać. Szkoda tylko, że wirtualny świat dla wielu okazał się być dużo bardziej wartościowy od tego rzeczywistego.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na prabuty.naszemiasto.pl Nasze Miasto