W przypadku Patryka Z. o umorzeniu śledztwa zadecydował "brak danych, pozwalający kategorycznie określić winę policjantów". Mężczyzna oskarżył pod koniec ub. r. jednego z nich o pobicie, wskutek którego złamane zostały dwa żebra. Według Patryka Z. do przestępstwa doszło 27 listopada br.
- Powołany przez nas biegły miał do dyspozycji okrojoną dokumentację. Na jej podstawie nie był w stanie określić czy pokrzywdzony doznał wspomnianych obrażeń w trakcie zatrzymania i późniejszego osadzenia w policyjnej izbie zatrzymań, czy już wyjściu na wolność - tłumaczy Marzanna Majstrowicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Gdyni. - Przesłuchani funkcjonariusze zeznali, że Patryk Z. nie skarżył się, mimo tego, że był przekazywany różnym zespołom policyjnym. Pokrzywdzony Patryk Z. doniósł o fakcie pobicia dopiero 2 dni po opuszczeniu izby zatrzymań. Nie skarżył się natomiast w chwili badania lekarskiego, wykonywanego rutynowo przed osadzeniem w policyjnej izbie. Nie zgłaszał pobicia przesłuchującemu go prokuratorowi, a ten podczas przesłuchania nie zauważył u niego niepokojących objawów. Nie wspominał także o swoich dolegliwościach i rzekomym zachowaniu policjantów sądowi, który przesłuchiwał go na okoliczność podjęcia decyzji o tymczasowym aresztowaniu - argumentuje prok. Majstrowicz.
Przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji poprzez pobicie nie było też zdaniem gdyńskiej prokuratury w sprawie zgłaszanej przez Piotra Ż.
- Śledztwo nie wykazało, by w ogóle doszło do takiego czynu - mówi Marzanna Majstrowicz. W sprawie przesłuchani zostali funkcjonariusze policji, sąsiedzi mężczyzny oraz jego żona.
- To jej zeznania okazały się najważniejsze dla postępowania - podkreśla gdyńska śledcza. - Kobieta zeznała, że w dniu zajścia, tj. 12.01. jej mąż wrócił do domu i był mocno pijany. Tego samego dnia z wizytą duszpasterską miał odwiedzić mieszkanie ksiądz. Mężczyzna chcąc uniknąć spotkania z nim postanowił zejść do piwnicy. Zdaniem kobiety, schodząc po schodach nie utrzymał równowagi i runął do pomieszczenia, wskutek czego prawdopodobnie odniósł obrażenia. Po skończonej kolędzie wrócił do mieszkania i wyjąwszy nóż zaczął grozić żonie i dzieciom śmiercią. Wówczas jedno z nich wezwało policję.
Ekspertyza biegłego potwierdziła prawdopodobieństwo wersji przedstawionej przez żonę, wykluczając, że odniesione obrażenia mogły zostać spowodowane pałką, jak sugerował to pokrzywdzony - podsumowuje prok. Majstrowicz.
Obaj pokrzywdzeni nie złożyli odwołania od decyzji prokuratury, w związku z czym umorzenie jest prawomocne.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?