Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat kwidzyński. Fundusz sołecki aktywizuje lokalne społeczności

Łukasz Kłos
Male społeczności starają się być aktywne. Zajęcia garncarskie w Czachówku.
Male społeczności starają się być aktywne. Zajęcia garncarskie w Czachówku. Karenin
Tylko w trzech gminach powiatu kwidzyńskiego sołectwa mają środki na własne działania. Jedną z form jest fundusz sołecki, który ma aktywizować małe, lokalne społeczności i dać szansę na decydowanie o realizacji najbardziej potrzebnych przedsięwzięć.

Sołectw w powiecie kwidzyńskim jest niemal setka (dokładnie 96). Zazwyczaj liczą kilkuset mieszkańców skupionych w jednej wsi. Zdarzają się jednak sołectwa-molochy jak Sadlinki (ok. 2 tys. mieszkańców) czy Ryjewo (ok. 3 tys.). Najmniejsze, sąsiadujące wsie łączone są w jeden organizm i mają wspólnego sołtysa.
Każde sołectwo, choć różne pod względem warunków życia czy choćby pejzażu, "wystawia" jednego reprezentanta na forum gminy.

- Mamy w naszej gminie kilku sołtysów, od których drzwi w urzędzie się nie zamykają. Bywają niestety i tacy, co przez całą kadencję byli może na dwóch sesjach gminnej rady - mówi Sławomir Słupczyński, zastępca wójta gminy Ryjewo.

Choć interes mieszkańców wsi ma reprezentować także radny danego okręgu, to często postawa sołtysa decyduje o "jakości" życia na co dzień.

- Chcieliśmy zorganizować w naszej wsi festyn. Na boisku nie można było, bo jak nam powiedziano w urzędzie gminy zniszczy to murawę. Zaproponowaliśmy więc plac przed świetlicą, ale sołtys zastrzegł, że GOK się nie zgadza i dodał, że "w ogóle to po co taka impreza, tylko bić się później będą". Naprawdę zależało nam na tym festynie - przyznaje mieszkanka jednej z wsi.

Nierzadko bywa jednak, że dzięki uporowi i konsekwencji sołtysa udaje się np. zdobyć grunty pod wymarzone we wsi boisko, jak to miało miejsce w Stańkowie.
Oczekiwania względem sołtysa są duże. Często przekraczają jego faktyczne uprawnienia czy wręcz zdrowy rozsądek.

- Pamiętam jak jednego razu przyszli do mnie mieszkańcy poskarżyć się na wałęsające się, bezdomne psy. Interwencja policji nie przyniosła efektu, więc chcieli bym osobiście wyłapał zwierzęta - wspomina dziś z humorem Michał Michaliszyn, sołtys Marezy.

Presja ze strony sąsiadów ze wsi nie jest jedyna, z jaką mierzą się sołtysi. Równie mocne bywają naciski władz gminnych i ich urzędników. Niektórzy z nich dosłownie biorą termin "jednostka pomocnicza gminy" jakim określa się sołectwa. Sołtysi bywają wówczas traktowani jako niby-urzędnicy, których głównym zadaniem jest zbieranie podatków i dbałość o porządek we wsi.

- To niezrozumienie idei samorządności - podkreśla Sławomir Słupczyński. - Włodarze gmin często postulują, by decyzje zapadały na jak najniższym poziomie samorządu. Tymczasem w relacjach z sołectwami nieraz wychodzą z założenia, że "wójt jest mądrzejszy od sołtysa" - stwierdza Słupczyński.

Sam przyznaje, że gdyby to Urząd Gminy miał decydować o remoncie daszku w kapliczce czy powieszeniu jednej lampy, to wiele z tych niewielkich, ale ważnych dla mieszkańców potrzeb, nie byłoby zrealizowanych.

- Zawsze wydaje się, że jest mnóstwo innych, ważniejszych potrzeb. Dlatego też rekomendowaliśmy naszej radzie, by utworzyła fundusz sołecki. Radni jednomyślnie przyjęli odpowiednią uchwałę - przyznaje.

Przeciwnicy takiego podejścia zwracają uwagę, że demokracja w sołectwach jest fikcją.

- Co to za demokracja, gdy na zebranie wiejskie przychodzi kilkanaście osób, a sołtys otrzymuje funkcję często kilku, kilkunastoma głosami? - pyta jeden z wójtów wiejskiej gminy.

Te najmniejsze wspólnoty wrzucane są jednak często w błędne koło. Od ludzi oczekuje się zaangażowania, ale nie daje się im możliwości decydowania o najprostszych sprawach, licząc, że na zebraniach wiejskich upomną się o "swoje", a przecież "gmina" i tak wie najlepiej co można w danym momencie zrealizować.
Sprawa finansowania przedsięwzięć w sołectwie, jest bardzo ważna.

W kwidzyńskim powiecie rozwiązano ją na trzy sposoby. Gmina Ryjewo jako jedyna zdecydowała się na fundusz sołecki. Na przyszły rok planuje się zarezerwować na ten cel łącznie 143 tys. zł. Przeciętny budżet sołectwa w tej gminie wynosi ok. 10 tys. zł.

Odmiennie sytuacja wygląda w samorządach prabuckim i gardejskim. Tu zdecydowano się na tę czy inną formę odpisu. W gminie Prabuty jest to 10 proc. od faktycznie zebranego podatku rolnego - w tym roku przyniosło to sumę ok. 50 tys. zł do podziału między wszystkie, 20 sołectw. Niemal dwanaście razy większą kwotę zarezerwował dla swoich sołectw samorząd Gardei. Tu w gminnym budżecie na 2010 r. wyodrębniono 587 tys. zł jako środki 24 rad sołeckich.

Ani funduszu, ani odpisów nie stosują samorządy gmin Sadlinki i Kwidzyn. W obu z nich radni i wójtowie przekonują, że kwoty na jedno sołectwo są zbyt małe, by uruchamiać procedurę księgową. Tu mieszkańcy mogą wpływać na decyzję wyłącznie przez postulaty wyrażane na zebraniach wiejskich, bądź... indywidualnie.

Zapraszamy do wyrażania własnych opinii i dzielenia się spostrzeżeniami.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto