Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomorski Konkurs Literacki dla Nauczycieli 2019. Nauczyciele do piór - zachęca Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Słupsku!

BW
Termin nadsyłania prac do konkursu mija do 30 września 2019 roku
Termin nadsyłania prac do konkursu mija do 30 września 2019 roku 123f
Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Słupsku proponuje nauczycielom województwa pomorskiego kolejną formę aktywności twórczej – Pomorski Konkurs Literacki dla Nauczycieli. Przy współpracy Stowarzyszenia Edukacyjnego Volumin organizujemy szóstą edycję konkursowych prezentacji twórczości literackiej nauczycieli Pomorza. W dotychczasowych edycjach wzięło udział 135 autorów prac poetyckich i prozatorskich. Jury konkursu oceniło w sumie ponad 360 prac.

- Celem konkursowych zmagań w ramach VI Pomorskiego Konkursu Literackiego dla Nauczycieli jest m.in. wsparcie i promocja literackich talentów pomorskich pedagogów, rozbudzenie aktywności twórczej, pielęgnowanie pasji literackich oraz integracja środowiska nauczycielskiego naszego regionu – mówi Agata Szklarkowska, dyrektor Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Słupsku.

- Swoją literacką pasją twórczą dzielą się z nami nauczyciele różnych specjalności i różnych szkół województwa pomorskiego, a prace na konkurs nadsyłane są z wielu stron województwa – dodaje Jolanta Betkowska, koordynator Konkursu Literackiego dla Nauczycieli. - W skład jury oceniającego prace wchodzą: prof. Akademii Pomorskiej Sławomir Rzepczyński, red. Zbigniew Babiarz-Zych, pisarka i dziennikarka Jolanta Nitkowska-Węglarz oraz przedstawiciel organizatora Jolanta Betkowska.

Zobacz koniecznie: Nauczyciel Pomorza 2019. Zgłoś wyjątkowego pedagoga z województwa pomorskiego do konkursu!

Poprzednią edycję Konkursu Literackiego dla Nauczycieli podsumowano w grudniu 2017 roku.
- Gościliśmy wówczas autorów wyróżnionych prac: Magdalenę Kubiak za wiersz „Słoik z poezją“ oraz, w kategorii prozy, Barbarę Pieślak za „Cienie“, Konrada Karpowicza za „Zasady zdrowego żywienia“ i Krzysztofa Surowca za „5.50“- mówi Agata Szklarkowska.

VI Pomorski Konkurs Literacki dla Nauczycieli odbywa się pod patronatem honorowym marszałka województwa pomorskiego, starosty słupskiego, prezydenta Słupska oraz Pomorskiego Kurator Oświaty.

Uroczyste uhonorowanie laureatów tegorocznej edycji konkursu odbędzie się w grudniu b.r., przy jubileuszu 65-lecia Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Słupsku.

- Serdecznie zachęcamy twórczych nauczycieli Pomorza do podzielenia się z nami literackimi pasjami i przysyłania prac do Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Słupsku, do 30 września 2019 roku - dodaje Jolanta Betkowska.

Regulamin oraz inne informacje dotyczące konkursu dostępne są na stronie internetowej organizatora: www.pbw.slupsk.pl oraz pod nr 59 842 27 05 i 59 840 26 60.

Magdalena Kubiak

Słoik z poezją
wycisnę karmazyn soku
z żalu za tobą
dodam nieco uśmiechu
skrzywdzonego tęsknotą
podeprę go żerdzią pamięci
tego na zawsze co było
zakręcę słoik z wierszami
może przetrzyma do lata

Zafascynowana książkami

Rozmowa z Magdaleną Kubiak, autorką wiersza „Słoik z poezją”, który otrzymał wyróżnienie w V Pomorskim Konkursie Literackim dla Nauczycieli w 2017 roku, organizowanym przez Pedagogiczną Bibliotekę Wojewódzką w Słupsku i Stowarzyszenie Edukacyjne Volumin.

Pani Magdaleno, książki czytane w wieku młodzieńczym mają wpływ, jak wiemy,
na kształtowanie osobowości. Czy i jaka książka była formacyjna dla Pani?

Spytać się bibliotekarki, jaka książka wywarła na nią wpływ to tak, jakby pytać się wędkarza o najlepsze połowy życia… Ile mamy czasu na ten wywiad, Pani Jolu? Jakby to powiedzieć i nie skłamać: książki są ze mną od zawsze i tworzyły moją świadomość, odkąd żyję, gdyż mam szczęście pochodzić z domu inteligenckiego, w którym otaczanie się książkami, rozmowa o nich i przede wszystkim ich czytanie było i jest czymś normalnym, codziennym, ale i niezwykle istotnym w życiu moich bliskich. Zatem zaczęło się nie tylko typowo od poznawania baśni, legend, opowiadań i wierszyków dziecięcych, ale również i raczej mniej stereotypowo niż w innych rodzinach. Byłam chorowitym dzieckiem, często nieobecnym w szkole, które z czystej ciekawości sięgało również po literaturę dorosłą nawet w wieku dziecięcym. Najpierw czytałam tytuły książek, do których mogłam dosięgnąć, potem oglądałam ich okładki, następnie zaczęłam pytać mamy, o czym one są. Jednocześnie mój tata często zabierał mnie do księgarni (moją ulubioną była już nieistniejąca niestety księgarnia w Główczycach, w której tata zawsze coś dla mnie kupował). To były zresztą nie tylko książki: były też kolorowanki, które lubiłam, zagadki i łamigłówki z serii „Wesołe minuty”, ale też płyty winylowe z baśniami w interpretacjach wybitnych polskich aktorów, z których wiele słuchałam aż do zdarcia płyty i do nauczenia się ich na pamięć, jak np. „Dar rzeki Fly”, „Ośla Skórka”, „Królowa Zima”, „Lato Muminków”, „Stoliczku, nakryj się”, „Tańczące krasnoludki”.
Książka formacyjna, mówi Pani? Nigdy bym jej tak naukowo nie nazwała. Ale jeśli miałabym mówić o książkach, które w dzieciństwie wywarły na mnie olbrzymi wpływ, to były to raczej serie książek. I to raczej książki uważane za lektury chłopięce:

  • seria przygód Tomka Wilmowskiego Alfreda Szklarskiego, którą uwielbiałam. Każdą z części czytałam po 10-20 razy (poza ostatnią, dokończoną już po śmierci tego autora, to już nie było to);
  • seria z Panem Samochodzikiem Nienackiego, „20 000 mil podmorskiej żeglugi” i „Tajemnicza wyspa” Verne’a, ale była też „Pollyanna”, „Awantura o Basię” Makuszyńskiego, seria przygód Dzikiej Mrówki Perepeczki, czy wreszcie „Szwedzi w Warszawie” Przyborowskiego, zbiór baśni i legend polskich – „Klechdy domowe” i „U złotego źródła”, niemieckich baśni braci Grimm i francuskich Charlesa Perraulta, no i Andersena, w wersji wcale nie do końca dziecięcej. Pamiętam szok po przeczytaniu „Małej syrenki”. A potem, czyli mniej więcej w VI klasie – zaczęła się przygoda z „Trylogią” Sienkiewicza. Chcę również tu zaznaczyć, że nigdy nie grymasiłam na lektury szkolne. U mnie nigdy nie istniał podział na obowiązkowe i nieobowiązkowe książki do czytania. Pochłaniałam wszystko, co wpadło mi w ręce.

No, może poza „Ulissesem” Joyce’a – ale to nie w dzieciństwie – zrobiłam trzy podejścia i dałam sobie spokój.
W ogóle na moją wyobraźnię działały zawsze okładki książek, zwłaszcza tych, których nie mogłam od razu przeczytać. Tak było na przykład z okładką „Hamleta” z Państwowego Instytutu Wydawniczego – to było moje pierwsze zetknięcie z dramatem w wersji książkowej (bo teatr telewizji to też osobna historia, oglądana przeze mnie od najmłodszych lat).
Dramat drukowany w książce zafascynował mnie zresztą jako dziecko, bo był bez opisów przyrody i tam tylko gadali, więc się szybko czytało.

Czy są książki, do których wraca Pani wielokrotnie?
Jasne, np. wspomniana „Trylogia”, „Chłopcy z Placu Broni”, „Szatan z siódmej klasy”, reportaże Kapuścińskiego, opowiadania Grudzińskiego, Iwaszkiewicza, Czechowa. „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa, kryminały Agathy Christie i „Przygody Sherlocka Holmesa”. Uwielbiam wracać do kryminałów naszego Joe Alexa, czyli Macieja Słomczyńskiego. Takie „Muminki” na przykład można czytać w każdym wieku i coraz częściej dochodzę do wniosku, że Tove Jansson tak naprawdę napisała je dla dorosłego czytelnika. Mitologia Greków i Rzymian, w różnych wersjach, polecam „Metamorfozy”, czyli „Przemiany” Owidiusza, żeby porównać jego mitologię z wersjami naszych twórców (Markowskiej, Parandowskiego i Kubiaka – zbieżność nazwisk przypadkowa, a szkoda, no i Gravesa np.). Oczywiście, są też takie książki, do których już nigdy nie wrócę, albo też takie, których - w moim życiu – jestem o tym przekonana - czas już minął i żałuję tego, że nie sięgnęłam do nich w wieku dziecięcym czy nastoletnim, bo teraz wydają mi się zbyt infantylne - patrz Mniszkówna na przykład… Ale już Rodziewiczównę nadal mogę sobie poczytać bez ziewnięcia.

Co jest czy było Pani największą fascynacją czytelniczą – pisarz, poeta, konkretny tytuł, bohater?
O pisarzach już trochę mówiłam, że w wieku dziecięcym był to na pewno Alfred Szklarski i wykreowany przez niego bohater Tomasz Wilmowski. To przychodzi zawsze falami, a gdy już przyjdzie do mnie takie literackie tsunami, to poddaję się tej fali i pochłaniam dosłownie wszystko. Tak było np. z Szekspirem, którego zaczęłam czytać dosłownie wszystko w wieku licealnym, porównując różne przekłady na język polski. Wtedy również przeczytałam większość dramatów Słowackiego i coś, co dla współczesnych nastolatków jest teraz pewnie niezrozumiałe i zupełnie nieprzemakalne umysłowo, czyli dawna polszczyzna nasiąknięta archaizmami i określeniami łacińskimi, dla mnie była chlebem powszednim już w wieku nastoletnim. Co do poezji, to też jest inna historia. Nie zapominajmy, że w latach 70.-80. i jeszcze 90. teatr telewizji był powszechnie dostępny w telewizji publicznej, bo innej nie było zresztą. Nie brakowało również poezji śpiewanej, relacji z kolejnych konkursów piosenki aktorskiej, kabaretów literackich. Od najmłodszych lat miałam skąd czerpać pełną garścią. Poezję dla siebie odkryłam również poprzez słuchanie Niemena, Demarczyk, Anawy, później piosenek Turnaua, potem Soyki. Zresztą muzyka i poezja była dla mnie zawsze czymś nierozerwalnym.

Jaką książkę czyta Pani obecnie?
„Bohiń” Konwickiego, w ogóle z panem Konwickim się przeprosiłam i nadrabiam zaległości kilkuletnie, łykając kolejne jego soczyste prozy. Wcześniej bardziej fascynował mnie jako zupełnie osobny twórca filmowy, kreator odrębnych światów w przestrzeni kina autorskiego, z niesamowitą atmosferą i muzyką w swoich filmach. Poza tym wspaniały był z niego gawędziarz. Nie lubię czytać szybko książek, jego prozę sączę sobie cichutko i powoli, rozsmakowując się jak w dobrym winie (tak to sobie literacko teraz wyrażam, bo tak naprawdę to jestem zupełnym dyletantem alkoholowym).

Jaka jest Pani domowa biblioteka, może nam Pani o niej opowiedzieć?
My tego wywiadu, Pani Jolu, chyba nigdy nie skończymy (śmiech). Chce Pani chyba wrócić dziś jeszcze do domu?
Nigdy nie liczyłam moich domowych książek, choć może powinnam, z racji mojego zawodu. Mniej więcej wiem, gdzie co leży. Co jakiś czas oddaję niektóre książki na różne akcje, typu bookcrossing, albo wprost do biblioteki, bo się po prostu nie mieszczę. Robię to z bólem serca, bo z niemal każdym tomem łączą się jakieś wspomnienia, więc często z książką równie trudno się pożegnać, jak z rodziną czy przyjacielem. Mieszkam w małym popegeerowskim bloku, więc muszę jakoś racjonalnie rozmieścić ten mój księgozbiór, który jest wszędzie, poza kuchnią, toaletą i przedpokojem.

Jak Pani pisze? W ciszy czy wręcz przeciwnie, rankiem czy raczej nocą?
Na komputerze czy piórem?
W ciszy – w bloku mieszkalnym? A widziała Pani „Dzień świra” Koterskiego? Skupiam się raczej wieczorem, najbardziej optymalną dla mnie porą pisania jest 20.00-23.00, nie dalej. Nocne pisanie w moim przypadku daje mierne efekty, zatem zaprzestałam tego procederu. Moje pismo dla mnie samej jest ledwo czytelne, zatem zmuszona jestem korzystać z dobrodziejstw laptopa. Na początku nie mogłam się do tego przyzwyczaić, było mi ciężko w ten sposób wyrażać myśli. Teraz jest to spore udogodnienie.

Przygotowuje Pani do druku tomik wierszy. Czy może Pani o nim opowiedzieć?
Jest to zbiór moich pokonkursowych wierszy, które w większości zostały jakoś tam zauważone i docenione w różnych konkursach naszego regionu lub po prostu spodobały się nie tylko mnie. Jest też tam kilka takich, które nie podobają się nikomu, ale które uważam, że i tak warto wyjąć z szuflady. Tomik zostanie wydany w drugiej połowie tego roku. Sama jestem ciekawa, jakich kształtów to nabierze i co się z tego urodzi.

Czy może się Pani podzielić swoimi doświadczeniami w pracy w bibliotece szkolnej, może zainspirować nimi innych bibliotekarzy szkolnych?
A to, Pani Jolu, temat na kolejną wspólną pogawędkę, nie uważa Pani? :)

Otrzymała Pani wyróżnienie w V Pomorskim Konkursie Literackim dla Nauczycieli. Jakie rady dałaby Pani nauczycielom, którzy trzymają swoje teksty w szufladach albo jeszcze zamknięte w głowie?
Jeśli poczują taką potrzebę, warto skonfrontować swoją małą twórczość z innymi pisarzami, zarówno tymi zawodowymi, jak i amatorskimi. Ja piszę z potrzeby serca. Tylko wtedy daje to jakąś satysfakcję. Gdyby miał być to przymus z zewnątrz, z pewnością bym tego nie robiła. Poza tym kwestia finansowej nagrody, zwłaszcza dla nauczyciela, też jest dobrą zachętą, by wyjść z literackiego cienia, nieprawdaż?
Rozmawiała Jolanta Betkowska z Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Słupsku

Magdalena Kubiak

ur. 1976, absolwentka polonistyki Uniwersytetu Gdańskiego. Laureatka Nagrody Archiwum Emigracji w Toruniu za rozprawę doktorską pt. „Polska jest tam, gdzie są Polacy. Kondycja emigranta w dramacie polskim po II wojnie światowej” (publikacja książkowa Toruń 2011). Także autorka książki „Droga bez powrotu? Komedie sceniczne Mariana Hemara”, Toruń 2012. Otrzymała dwa wyróżnienia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w dwóch edycjach konkursu na scenariusz lekcji z wykorzystaniem pakietu „Filmoteka Szkolna” oraz nagrodę główną za scenariusz lekcji bibliotecznej/języka polskiego, opartej na zbiorach POLONY w konkursie dla nauczycieli w Bibliotece Narodowej. Autorka prac z historii literatury, dramatu i teatru polskiego, a także scenariuszy lekcji przedmiotów humanistycznych. Na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą w Szkole Podstawowej im. Jana Brzechwy w Wicku jako nauczyciel-bibliotekarz.

MATURA 2019. PRZYGOTUJ SIĘ DO EGZAMINÓW:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Pomorski Konkurs Literacki dla Nauczycieli 2019. Nauczyciele do piór - zachęca Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Słupsku! - Dziennik Bałtycki

Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto