Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik z EURO 2016. Część II: W drodze na północ

Redakcja
Rafał Cybulski/Joanna Zawadzka
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej wkroczyły w fazę półfinałów. Wprawdzie na tym etapie nie ma już biało-czerwonych, ale awans do ćwierćfinału też należy uznać za sukces. Dobre recenzje zebrali także polscy kibice. Szacuje się, że mogło pojechać ich do Francji nawet 100 tys. Wśród nich byłem ja i moi koledzy, ale również troje bardzo młodych kwidzynian...

Pamiętnik z EURO 2016. Część II: W drodze na północ

Przed tygodniem pisałem o tym, jak z Piotrem, Krzyśkiem i Robertem pojechaliśmy do Nicei i kibicowaliśmy biało-czerwonym w meczu z Irlandią Północną. Dziś , dzień po meczu z Portugalią, którego wyniku nie znam, zapraszam do lektury drugiej części mojego Europamiętnika.

Lazur, ach ten lazur
Dzień po meczu z Irlandczykami po kempingu możemy paradować z wysoko uniesionymi głowami. We własnym, polskim gronie, zachwycamy się pierwszym, historycznym zwycięstwem Polaków, a przy okazji zbieramy gratulacje od kolegów z Irlandii Północnej. Ci, mimo porażki, wciąż potrafią się świetnie bawić, a do tego w repertuarze mają piosenki niemal na każdą okazję. Wiele z nich w swojej melodii ma jednak nostalgiczne nuty, co znakomicie współgra z długimi latami futbolowych klęsk, których doznawali piłkarze z tego kraju. Dlatego cieszę się, że mimo porażki z nami, Irlandczycy mieli jeszcze swoje wielkie chwile w trakcie tego Euro...

My jednak szybko opuszczamy kemping, by wreszcie zwiedzić Niceę. A miasto okazuje się magiczne - przesiąknięte historią, pełne przepięknych budowli i życzliwych ludzi, którzy na każdym kroku pozdrawiają kibiców bez względu na nację. No może z wyjątkiem Niemców i Anglików, którzy we Francji raczej nie są darzeni sympatią.

Ale Nicea to przede wszystkim stolica Lazurowego Wybrzeża. Ogromym atutem miasta jest długa na kilka kilometrów plaża, która jest niestety kamienista. Warto też wiedzieć, że w tym około 350-tysięcznym mieście znajduje się 100 muzeów oraz 150 galerii, a centralnym punktem jest Wzgórze Zamkowe, skąd rozciąga się przepiękny widok na plaże i starówkę.

„Maniek” chce zobaczyć mecz Anglików z Rosjanami, więc zostawiamy go w pubie koło plaży, a ja z „Kopisiem” i „Bidlem” znajdujemy jeszcze czas na 2-godzinny wypad do oddalonego zaledwie o 30 km Monaco. To drugie, po Watykanie, najmniejsze pod względem powierzchni niezależne państwo świata, ale i przy tym jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Przede wszystkim pełne cudownych budowli, które powstały w miejscu wydawałoby się dla człowieka niedostępnym - na skalistym klifie.

Przed powrotem na kemping w Nicei odwiedzamy jeszcze restaurację specjalizującą się w małżach. Przepyszne mule serwowane są w sporych wiaderkach z dodatkiem przeróżnych sosów. Zagryzamy je frytkami i popijamy, a jakże inaczej, winem.

- No, teraz czuję się jak prawdziwy Europejczyk - śmieje się „Bidel” pałaszując kolację, a zaraz potem kelner gratuluje nam zwycięstwa.

Zimny Paryż
Następnego dnia z żalem żegnamy się z Lazurowym Wybrzeżem. Ruszamy w stronę Marsylii, w pobliżu której wjeżdżamy na słynną Autostradę Słońca i kierujemy się na Paryż. Do pokonania mamy tego dnia niemal tysiąc kilometrów. Problem w tym, że im dalej jesteśmy na północ, tym słońca jest mniej, a Paryż wita nas deszczem i chłodem. Termometr pokazuje zaledwie 14 stopni. W tym samym czasie w Polsce jest o 10 stopni cieplej - przynajmniej tak informuje moja żona.

Niestety chłodem wieje także od mieszkańców, zwłaszcza czarnoskórego recepcjonisty w tanim, sieciowym hotelu, w podparyskim Pierrelaye, który będzie stanowił naszą kolejną bazę. Portier nie mówi po angielsku, nie chce uznać potwierdzenia zapłaty, które mu pokazujemy i jest głuchy na podpowiedzi innych klientów, którzy czekają w kolejce. Po godzinie wreszcie prowadzi nas do pokojów, ale nie jest do końca przekonany, więc nie daje nam kodów otwierających drzwi. Z powodu tych zawirowań na kolację wyruszamy dopiero około północy. Dobrze, że w pobliżu jest kilka restauracji, a jednak z nich jest nawet otwarta.

Następnego dnia humory nam się poprawiają, bo w recepcji spotykamy panią określaną przez innych pracowników mianem menadżerki: - We have a problem with rooms - zaczynam tłumaczyć łamaną angielszczyzną. Dołącza się do mnie „Bidel”.

Odpowiedź jest zaskakująca: - Co wy chłopaki wyjeżdżacie mi tu z angielskim? Powiało was, mówcie po polsku - śmieje się pani menadżer, czyli Joanna z Łodzi. Dzięki niej wszystkie nasze problemy znikają, a „Maniek” i „Bidel” szybko dostają nowy, lepszy pokój.

Odliczanie do meczu z Niemcami
Do meczu z Niemcami pozostał jeszcze jeden dzień, więc wykorzystujemy czas, by nieco powłóczyć się po Paryżu.
W ciągu kilku godzin nie da się zobaczyć zbyt wiele, ale zaliczamy katedrę Notre-Dame i kilka mostów na Sekwanie, a potem spod Luwru robimy sobie spacer Polami Elizejskimi w kierunku Wieży Eiffla. To u jej podnóża ulokowana jest paryska Fan Zona. Tylko w tym miejscu naprawdę czuć atmosferę Euro, bo w innych miejscach francuskiej metropolii kibice po prostu giną w wielobarwnym i wielojęzycznym tłumie zwykłych turystów.

Jednak wracając pociągiem do Pierrlaye popijamy piwko i dyskutujemy już o meczu z Niemcami. Wychodzi na to, że żaden z nas nie dopuszcza myśli o porażce...
(cdn.)

Do tekstu dołączyliśmy zdjęcia z naszej wyprawy oraz dodatkowe kilkanaście fotografii nadesłanych przez Joannę Zawadzką, które dokumentują wyprawę do Francji pewnych młodych kwidzynian.

Uwaga! Trzeci i ostatni odcinek pamiętnika z Euro przeczytacie na naszych łamach już w niedzielę, tuż przed meczem finałowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto