Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MMTS przegrał z Azotami. Teraz to puławianie są bliżej medalu

Rafał Cybulski
Na sobotnim meczu kibice mogli tylko zgrzytać zębami
Na sobotnim meczu kibice mogli tylko zgrzytać zębami Jarosław Michalik/jarekmichalik.com
Szczypiorniści MMTS Kwidzyn w trzecim meczu o brązowy medal PGNiG Superligi przegrali z Azotami Puławy 27:36 (15:16). Tym samym w całej serii puławianie objęli prowadzenie 2:1. W niedzielę kolejny mecz w Kwidzynie. MMTS musi wygrać, żeby przedłużyć swoje medalowe nadzieje do środy. Jeśli przegra z brązu cieszyć się będą rywale

W tegorocznym play-off szczypiorniści MMTS imponowali formą: w meczach z Tauron Stalą Mielec potrafili wyjść z ciężkich opresji, a do tego wspólnie z mielczanami zafundowali kibicom prawdziwy dreszczowiec; w starciu z Orlenem Wisłą Płock polegli, ale gdyby rzecz działa się na lodowej tafli, to zebraliby wysokie noty za wartość artystyczną. Azoty wręcz przeciwnie. Po znakomitej rundzie zasadniczej, w play-off puławianom jakby zaczęło brakować zdrowia i dostali zadyszki. Z Powenem uporali się z trudem, a półfinał z Vive niemal oddali walkowerem.

Poprzedni weekend właściwie potwierdził diagnozę, bo w rywalizacji z MMTS handicup własnego boiska puławianie stracili już w pierwszym meczu. Wprawdzie w meczu nr 2 wzięli rewanż, ale to nie zmąciło naszego spokoju. W powszechnej opinii dwa zwycięstwa w Kwidzynie miały przyjść łatwo niczym konsumpcja bułki z masłem. Niestety okazało się, że wyszedł z tego niezły klops.

Co ciekawe do 20 min. wszystko funkcjonowało, jak należy. MMTS dobrze bronił i skutecznie atakował, a w ofensywie najwięcej harcował Tomasz Klinger. Kwidzynianie wygrywali 11:8 i wydawało się, że jeszcze przed przerwą odjadą rywalom. Ale wtedy zaczęły się schody, bo w bramce pojawił się Rafał Grzybowski. Trener Marcin Kurowski posłał go do boju, bo zawodzili dwaj inni golkiperzy, o bardziej uznanej renomie: Maciej Stęczniewski i Sebastian Sokołowski. Grzybowski najpierw wybronił rzut karny Michała Daszka, a potem był seryjnie obijany przez cały zastęp gospodarzy. To głównie dlatego Azoty szybko odrobiły straty, a na przerwę schodziły z jednobramkowym prowadzeniem.

W przerwie na trybunach było jednak dość spokojnie, bo dla większości było oczywiste, że w drugiej połowie czerwono-czarni zrobią co trzeba. Niestety w drugich 30 minutach kibice najpierw przecierali oczy ze zdziwienia, potem zgrzytali zębami lub słali w kierunku boiska epitety, a w ostatnich minutach byli po prostu zrezygnowani. A wszystko dlatego, że szczypiorniści MMTS najpierw przez ok. 10 minut grali słabo i nieskutecznie, dzięki czemu rywal zdołał powiększać przewagę do trzech goli, a potem zupełnie się "posypali". Liczba strat, które zamieniały się w kontry rywali była zapewne dwucyfrowa. Celował w tym Antoni Łangowski, który wręcz wkładał piłkę w ręce rywali, ale parę "asyst" zaliczyli także Michał Adamuszek (choć ten jako jeden z nielicznych na początku drugiej połowy miał niezły okres gry w ofensywie), Maciek Mroczkowski i Tomek Klinger.

W dodatku z każdym kolejnym straconym golem, kwidzynianie byli coraz bardziej sparaliżowani w ofensywie.
A paradoks polegał na tym, że zawodnicy pierwszej linii często dochodzili do pozycji rzutowych, ale niemiłosiernie partaczyli (zwłaszcza Patryk Rombel i Michał Peret), zaś rozgrywający zachowywali się tak jakby w ogóle bali się rzucać. A gdy w końcu się przełamali, to mieli problemy by trafić w bramkę (Tolek Łangowski) lub trafiali w bramkarza Azotów (Kamil Sadowski). Co ciekawe, gdy w końcu zdobyliśmy gola z drugiej linii, to jego autorem był...skrzydłowy Michał Daszek.

Boiskowy chaos w szeregach MMTS zakończył się 9-bramkową porażką, a to oznacza, że do niedzielnego meczu kwidzynianie przystąpią z nożem na gardle. Wciąż jednak mogą zdobyć medal i o tym wszyscy powinniśmy pamiętać. Muszą tylko udowodnić, że w sobotę po prostu mieli słabszy dzień. Że to spotkanie to był wypadek przy pracy. Że niemoc była tylko chwilowa. Bo po prawdzie trudno znaleźć inne logiczne wytłumaczenie na to, co wydarzyło się w meczu nr 3. No chyba, że po prostu "pękli" pod naporem wyjątkowo agresywnie grających rywali. Wszak już po dwumeczu w Puławach kwidzynianie skarżyli się na nazbyt ostrą grę puławian, a Krzysztof Tylutki w pierwszej połowie udowodnił nam, że te skargi nie były przypadkowe. Za brutalny faul na Michale Perecie słusznie ujrzał czerwoną kartkę, ale przy tym tak rozjuszył naszego obrotowego, że omal nie doszło do walki bokserskiej w kategorii ciężkiej. Jednak potem puławianie ograniczyli niesportowe zagrywki, zaś kwidzynianie nagle zapomnieli jak się gra w piłkę ręczną. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że jedna noc wystarczy, by sobie przypomnieli...

Czwarty mecz o brąz zostanie rozegrany w niedzielę. Początek o godz. 17.

MMTS Kwidzyn - Azoty Puławy 27:36 (15:16)
MMTS: Suchowicz, Szczecina - Adamuszek 5, Daszek 5, Klinger 5, Mroczkowski 4, Rombel 4, Łangowski 1, Pacześny 1, Sadowski 1, Seroka 1, Nogowski, Orzechowski, Peret, Kary: 6 min.
Azoty: Stęczniewski, Sokołowski, Grzybowski - Krajewski 8, Masłowski 7, Sobol 4, Szyba 4, Jankowski 3, Przybylski 3, Ćwikliński 2, Kus 2, Bałwas 1, Barzenkou 1, Tylutki 1. Kary: 6 min. + czerwona kartka dla Krzysztofa Tylutkiego w 26 min.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: MMTS przegrał z Azotami. Teraz to puławianie są bliżej medalu - Kwidzyn Nasze Miasto

Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto