Gospodarze zaczęli ten mecz nieco ospale i kilku pierwszych akcji nie potrafili zakończyć rzutem. Goście odwrotnie, od początku bombardowali bramkę MMTS, ale nie potrafili pokonać świetnie dysponowanego Suchowicza. W końcu jednak kwidzynianie weszli w mecz i zaczęli wykorzystywać świetne interwencje swego bramkarza. W 8 minucie było już 4:1, a w 11 aż 7:2. Z kontry gole zdobywał Damian Kostrzewa, a w ataku pozycyjnym ciężar gry brał na siebie Robert Orzechowski. W tym momencie pewnie nikt w hali przy ul. Mickiewicza nie postawiłby na gości nawet funta kłaków, ale ci wcale nie zamierzali położyć się na boisku i w dalszej części śląski pokazali charakter. W kolejnych minutach, głównie za sprawą Łukasza Kandory a przede wszystkim Remigiusza Lasonia, zabrzanie zaczęli odrabiać straty. W 24 minucie było już tylko 10:8 dla MMTS a na przerwę gospodarze schodzili z ledwie jednobramkową zaliczką.
A druga połowa dla kwidzynian zaczęła się jeszcze gorzej. MMTS szybko stracił dwa gole i w kwidzyńskiej ekipie zaczęło się robić nerwowo. Wprawdzie podopieczni Krzysztofa Kotwickiego szybko wyrównali, ale przez kolejny kwadrans raz górą byli jedni, raz drudzy. Po stronie MMTS wynik cały czas "trzymali" Orzechowski i Kostrzewa, ale w oczy rzucał się brak wsparcie ze strony pozostałych zawodników. Poza wspomnianą dwójką i Suchowiczem pretensji nie można było mieć tylko do Michała Pereta. Antoni Łangowski zagrał bardzo bojaźliwie, Michał Waszkiewicz często podejmował złe decyzje, a Przemysław Rosiak grał zrywami.
Wprawdzie w 49 minucie MMTS wreszcie zdołał odskoczyć na dwie bramki (24:22), ale goście znów szybko wyrównali, a do tego potem kwidzynianie nie potrafili zakończyć golem dwóch kolejnych akcji grając w podwójnej przewadze! Goście szybko skorzystali z takiego prezentu i sami objęli prowadzenie. W 53 minucie było 24:25, minutę później 25:26, a potem przez trzy kolejne żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć gola. Wydawało się, że kwidzynianie tego meczu już nie wygrają, ale na szczęście w swoich szeregach mają Roberta Orzechowskiego, który zdobył 3 z 4 ostatnich bramek a mecz zakończył z imponującym dorobkiem 10 goli. Kropkę nad "i" postawił natomiast Kamil Krieger, który wcześniej, tak jak w wielu poprzednich meczach, bił głową w mur, ale w decydującym momencie ręka wreszcie mu nie zadrżała.
Kilka słów warto również poświęcić sędziom, którzy chyba nader często używali gwizdków. W całym meczu podyktowali aż 9 rzutów karnych dla Powenu, ale też nałożyli na zabrzan aż 18 minut kar. I to dzięki karnym królem strzelców tego spotkania został Lasoń, który z 7 metrów zdobył aż 6 z 12 swoich goli, a siódmego dopisał do swego konta dobijając jedynego zmarnowanego przez siebie karnego.
MMTS Kwidzyn - NMC POWEN Zabrze 28:27 (14:13)
MMTS: Suchowicz, Szczecina - Orzechowski 10 (2 z karnych), Kostrzewa 6, Peret 4, Daszek 2, Krieger 2, Rosiak 2, Łangowski 1, Waszkiewicz 1 (1). Kary: 6 minut
NMC
Powen: Kicki, Banisz, Ner - Lasoń 12 (6), Kandora 5, Marhun 3, Nat 3, Buszkow 2, Garbacz 1, Kryszeń 1, Droździk, Kulak, Mokrzki, Niedośpiał, Stodtko. Kary: 18 minut
Sędziowali: Cezary Figarski - Dariusz Żak (Radom)
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?