- Przecież już prawie miesiąc temu pracę straciło 5 innych pracowników, więc łącznie liczba zwolnionych przekroczy 30 osób, tylko że zarząd firmy odpowiednio rozłożył to w czasie. To kpina z prawa w majestacie prawa - denerwuje się Jan Nadolski, przewodniczący zakładowej Solidarności.
Be&K Europe oferuje usługi inżyniersko-mechaniczne i zatrudnia obecnie około 790 pracowników, więc zgodnie z ustawą, o zwolnieniach grupowych byłaby mowa, gdyby w ciągu 30 dni pracę straciło więcej niż 30 osób.
- Jeśli gdzieś tu zostało złamane prawo albo nawet ktoś dopatrzył się drobnego uchybienia, to proszę mi to wskazać - mówi Daniel Dropek, prezes Be&K Europe.
Prezes zarzuca też związkowcom, że zamiast o swoich problemach informować pracodawcę, idą z nimi do mediów.
W Be&K konflikt na linii zarząd firmy - związki zawodowe trwa od wielu miesięcy. Na początku tego roku obie strony weszły w spór zbiorowy, którego przyczyną był konflikt płacowy. Do eskalacji napięć w firmie doszło w maju, gdy większość pracowników Be&K w referendum opowiedziała się za strajkiem. Do przerwania pracy ostatecznie nie doszło, bo zarząd i związkowcy doszli w ostatniej chwili do porozumienia. Spokój w firmie trwał jednak krótko.
- Jesteśmy firmą usługową i jeśli z jakichś przyczyn zapotrzebowanie na nasze usługi wśród klientów jest mniejsze, to przychodzi taki moment, że zwolnienia są nieuniknione. To jednak ostateczność, a mnie jako prezesowi najbardziej zależy na tym, aby firma rozwijała się - tak Daniel Dropek tłumaczy ostatnie decyzje zarządu.
Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?