Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Bochus zaprezentował okładkę swojej nowej powieści "Szkarłatna głębia". Udostępnił też fragment książki

Redakcja
fot. materiał prasowy
16 maja, nakładem wydawnictwa Muza, ukaże się kolejna książka pochodzącego z Kwidzyna Krzysztofa Bochusa.

- Jest już gotowa okładka „Szkarłatnej głębi”. Abell (Christian, główny bohater książki - przyp. red.) siedzi obok i kiwa głową, że jest O.K. A Wam jak się podoba? Dodaję mały fragment powieści dla polepszenia apetytu (...) - napisał na swoim Facebooku Krzysztof Bochus.

W jego nowej książce marszruta zbrodni wiedzie tym razem przez niemiecki Elbląg, katedrę we Fromborku i skute mrozem mennonickie wioski na Mierzei Wiślanej. - Nie zabraknie odniesień, jak w każdej mojej książce, do Kwidzyna. Makabryczne zbrodnie we wspólnocie tamtejszych mennonitów, ciemne interesy z bursztynem w tle, krew na plaży i zdrada - mówił niedawno na naszych łamach.

Poniżej fragment powieści

"Potrzebował świeżego powietrza. I chwili ciszy. Poszedł ścieżką w stronę Bałtyku. Po kwadransie marszu wyczuł zapach morza. Śnieg skrzypiał mu metalicznie pod stopami. Po obu stronach ciągnął się ciemny szpaler drzew. Sosny falowały na wietrze jak makbetowski las. W prześwicie dostrzegł srebrny odblask fal. W tym momencie usłyszał szelest z boku. Pomyślał, że to zając bielik, których wiele hasało po tutejszych polach. Zrobił krok naprzód i szelest się powtórzył. Tym razem wyraźnie bliżej, po jego prawej ręce.

- Jest tu kto? – krzyknął głośno.

Zatrzymał się w miejscu i wytężył słuch. Byłby łatwym celem na tym białym pustkowiu. Dla niepoznaki zrobił jeszcze dwa kroki do przodu, a potem nagłym susem skoczył w prawo, pomiędzy drzewa. Odpowiedzią był odgłos łamanych gałązek. Tym razem nie był wątpliwości. Nie był w lesie sam. Ktoś uciekał w stronę morza. Ruszył w kierunku uciekiniera i prawie natychmiast zapadł się po kolana w mokrym śniegu. Brodził do przodu ciężko dysząc. Już po kilku minutach mokra koszula zaczęła przywierać mu do karku. Miał wrażenie, że zbliża się do zbiega. Słyszał trzask łamanego przez niego chrustu. Ale na linii nadmorskiego lasu zbieg rozpłynął się nagle jak we mgle. Abell rozejrzał się bezradnie. Przed nim rozpościerała się plaża i pas niskich wydm. Zaklął demonstracyjnie i robiąc celowo wiele rabanu, zaczął udawać, że się wycofuje.

Zrobił kilka kroków wstecz i nagle gwałtownie przypadł do ziemi pod dziwnie wykrzywionym drzewem. Czekał. Zbieg nie mógł przecież tak nagle zniknąć. Mróz jeszcze bardziej stężał. Po pięciu minutach zesztywniały mu z zimna policzki. Po następnych pięciu – przestał czuć własne nogi. Leżał na śniegu dygocąc z zimna i próbują powstrzymać szczękanie zębów. I gdy już postanowił się poddać, z wydmy z naprzeciwka oderwał się jakiś cień. Rozejrzał się ostrożnie i stawiając nogi wysoko, niczym szczudła, zaczął szybko oddalać się plażą na północ.
Abell z wysiłkiem podniósł się ze zmrożonej ziemi. Nie miał szans dogonić zbiega. I to pomimo faktu, że ciągnął on za sobą coś po piasku. Coś, co z oddali, w świetle księżyca, wyglądało jak kowalski młot."

Obserwuj nas na Twitterze!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto