Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Bochus: - Chciałem napisać książkę lepszą od poprzedniej [ROZMOWA]

Redakcja
fot. archiwum autora
Z Krzysztofem Bochusem, autorem książek „Czarny manuskrypt” i „Martwy błękit”, rozmawia Arkadiusz Kosiński.

Gratuluję powieści, sam jestem dopiero w trakcie lektury, ale zaczyna się obiecująco. Jak zareagowali na nią pańscy Czytelnicy?
„Martwy błękit” jest na rynku dopiero od półtora miesiąca. Za wcześnie jeszcze na jakieś końcowe oceny. Ale z sygnałów, jakie do mnie docierają wynika, że książka została bardzo ciepło przyjęta nie tylko przez czytelników, ale i recenzentów. Przez kilka tygodni znajdowała się na liście bestsellerów sieci Empik, ma wysokie notowania na najbardziej popularnym portalu czytelniczym lubimyczytac.pl. „Martwy błękit” został uznany za książkę miesiąca przez jury portalu „Książka zamiast kwiatka”. Dociera do mnie także wiele miłych słów za pośrednictwem facebooka. Wiele z nich pochodzi z mojego rodzinnego miasta, co cieszy mnie w sposób szczególny. Korzystając z okazji chciałbym kwidzyniakom bardzo podziękować za te głosy sympatii i wsparcia.

Druga książka, podobnie jak dla muzyków płyta, to zawsze sprawdzian, czy udało się utrzymać tempo, przy najmniej podskoczyć na wysokość poprzeczki, którą wcześniej się ustanowiło. Czy w związku z tym miał Pan jakieś obawy pisząc „Martwy błękit”, że nie sprosta oczekiwaniom?
Oczywiście, że miałem. „Czarny manuskrypt” był moim debiutem powieściopisarskim. Nie spieszyłem się z pisaniem. Starałem się dopracować każdy szczegół zarówno w wymiarze fabularnym, jak i językowym. Chciałem napisać książkę dla osób takich jak ja sam: lubiących mroczne klimaty, zagadki historii i dobrze opowiedziane intrygi kryminalne. Sukces tej powieści bardzo mnie podniósł na duchu. Okazało się, że mam swoich czytelników. Poszukujących podobnych emocji, lubiących styl, jaki zaproponowałem w pierwszej książce. Dlatego tak bardzo zależało mi, aby ich nie zawieść - i nie rozczarować kolejnym tomem przygód Christiana Abella. Moim marzeniem, było napisanie książki lepszej od poprzedniej. Do czytelników należy ocena, czy mi się to udało. Nigdy nie jestem z siebie do końca zadowolony, ale chyba nie zawiodłem.

Czy sposób pracy nad „Martwym błękitem” jakoś znacząco odbiegał od pracy nad „Czarnym manuskryptem”?
Zawsze dokładnie „rozrysowuję swoje książki, tworzę oś fabularną, wymyślam postaci. Z uwagi na fakt, iż param się retrokryminałem - ogromną wagę przykładam do właściwego researchu i możliwie jak najwierniejszego oddania obyczajowych i politycznych realiów opisywanej epoki. Wielokrotnie odwiedzałem Sopot zbierając dokumentację do „Martwego błękitu”. Długo szukałem domu, w którym mogłaby zamieszkać książkowa Gabi Morel. Zobaczyłem taką willę na obecnej ul. Haffnera, z parą urokliwych łabędzi wyciętych w drewnianej snycerce - i wiedziałem, że to jest to! Bawię się takim szczegółami, one dodają książce nie tylko smaku, ale i wiarygodności. Dlatego okres przygotowawczy zajmuje mi kilka miesięcy. Dopiero później zasiadam do pisania. Pracuję bez przerwy, codziennie po wiele godzin, aby nie wyjść z właściwego rytmu. Wyłączam się z doczesności, rozmawiam z Christianem Abellem, jak z osobą żywą, wędrując po mrocznych zaułkach i knajpach opisywanych miast. Pod tym względem sposób pracy nad „Martwym błękitem” jakoś specjalnie nie odbiegał od metody wykorzystanej podczas tworzenie pierwszej powieści. Z jednym wyjątkiem: drugą książkę napisałem sprawniej, szybciej i na większym luzie. Może nabieram doświadczenia?

Co jest najtrudniejsze w pracy nad powieścią? Budowanie atmosfery, trzymanie za lejce wszystkich wątków, rysowanie wyraźną kreską poszczególnych bohaterów, tak by zapadli w pamięć Czytelników?
Wszystkie wymienione cechy są ważne. Literatura przypomina trochę muzykę, jedna fałszywa nuta, jeden zgrzytliwy ton może zniekształcić właściwą percepcję całości. Sądzę jednak, że autorzy kryminałów powinni przede wszystkim pamiętać, że parają się literaturą rozrywkową. Dlatego pierwsze przykazanie brzmi - nie przynudzać! Staram się, aby moje intrygi były oryginalne i zaskakujące jednocześnie. Tak jak dzieje się to u moich ulubionych pisarzy: Pierre Lemaitre czy Donny Tartt. Na drugim miejscu postawiłbym odpowiednią kreację głównych bohaterów. W literaturze kryminalnej wszystko już było - dlatego wymyślenie własnych, zapadających w pamięć bohaterów wcale nie jest sprawą prostą. Czytelnik musi ich polubić, odnaleźć siebie w ich postaciach. Dlatego tyle czasu i atłasu poświęcam na „wyposażenie” moich bohaterów w wyraziste, odróżniające ich cechy. Christian Abell jest nieoczywisty, szorstki, wnikliwy, lojalny i uczciwy. Czytuje Schopenhauera, podczas gdy niektórzy z jego kolegów uważają, że to marka odkurzacza. Jednocześnie w planie osobistym jest trochę wycofany, cierpi na klaustrofobię, potrafi być arogancki i wybitnie nieprzyjemny. Wachmistrz Kukulka to jego mroczne alter ego, obaj są niczym doktor Jekyll i Mister Hyde. Chciałem, aby byli krwiści, prawdziwi, nie papierowi. Tylko wtedy mogą zapaść w pamięć czytelnikom. Trzymanie za lejce wprowadzonych wątków także jest niezbędne. Wszystkie one muszą znaleźć na logiczne uzasadnienie, najlepiej w zaskakującym finale. Wszystkie użyte tryby muszą się zazębić. Czytelnicy są bowiem uważni. Nie cierpią partactwa. Nie lubią, gdy mordercą okazuje się osoba, objawiająca się na przedostatniej stronie powieści. Bezbłędnie wychwytują wszelkie logiczne potknięcia. Dlatego bardzo trudzę się nad precyzyjną i bezbłędną konstrukcją każdej mojej powieści. A i tak zawsze przydarzy się jakieś potknięcie…

Jak ocenia Pan rynek wydawniczy w Polsce? Czy z pisania można wyżyć? Jeszcze kilka lat temu czytelnictwo w Polsce nie napawało optymizmem. Czy coś się w tej kwestii zmienia?
Obraz nie jest zerojedynkowy. Z jednej strony mamy do czynienia z dominacją cywilizacji obrazkowej. Większość ludzi całą wiedzę o świecie czerpie z internetu i telewizji. Z badań wynika, że po książkę sięga tylko 37 proc. Polaków, i ten wskaźnik nieustannie spada. Czytelnictwu nie sprzyjają też niejasne reguły rządzące rynkiem wydawniczym. Rządzą nim hurtownicy i wielkie sieci, czasami mam wrażenie, że pisarze to tylko dodatek do kożucha. W tym kontekście trudno o jakikolwiek optymizm. Ale wystarczy pojechać na jakikolwiek targi książki i zobaczyć te tysiące czytelników szturmujące stoiska, stojące w kilometrowych kolejkach po autograf - aby uwierzyć, że nie wszytko jeszcze stracone. Literatura zawsze będzie potrzebna ludziom, to rodzaj globalnej biblioteki, do której kolejne pokolenia dokładają kolejne tomy refleksji o życiu, miłości, emocjach, naturze ludzkiej i odwiecznej walce dobra ze złem. A jednocześnie to swoiste panaceum, pozwalające choćby na chwilę zapomnieć o paskudnym, coraz bardziej wrogim świecie za oknem. Dowód? Ostatnie targi książki w Krakowie, które były niesłychanym sukcesem frekwencyjnym. Czy z pisania można wyżyć? Udaje się to wąskiej grupie twórców, może stu osobom w skali prawie czterdziestomilionowego narodu. To raczej niewiele, prawda?

Rozpoczął Pan już pracę nad trzecią częścią sagi. Gdzie tym razem zabierze Pan czytelników i jaką tym razem zagadkę będzie próbował rozwikłać Christian Abell?
Kończę pracę nad trzecim tomem o roboczym tytule „Szkarłatna głębia”. Tym razem mój bohater prowadzić będzie złożone śledztwo w Elblągu i na Mierzei Wiślanej. Macki zbrodni sięgną Kahlbergu (Krynicy Morskiej) oraz Frauenburga ( Fromborka). Nie zabraknie odniesień, jak w każdej mojej książce, do Kwidzyna. Makabryczne zbrodnie we wspólnocie tamtejszych mennonitów, ciemne interesy z bursztynem w tle, krew na plaży i zdrada. Obiecuję, że będzie się działo! Premiera przewidziana jest na wiosnę 2018.

Czy kryminalna saga z Christian Abellem to jednorazowy projekt, czy może ma Pan już pomysły na kolejne, inne powieści?
Nie zdecydowałem jeszcze czy trzecia część serii z Christianem Abellem w roli głównej będzie tomem ostatnim - czy przedostatnim. Mam na decyzję czas do końca roku, kiedy to muszę oddać książkę wydawcy, warszawskiej Muzie. W każdym razie zbliżam się nieuchronnie do pożegnania z Christianem Abellem. Będzie mi ciężko, bo się uzależniliśmy od siebie. Mam jednak pomysł na kolejną powieść z zupełnie innej bajki, dziejącą się współcześnie. Więcej powiedzieć nie mogę. Dopiero czekają mnie stosowne rozmowy z wydawcą.

Obserwuj nas na Twitterze!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto