Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dariusz Pasieka: Nie jestem "alfą i omegą"

Piotr Wiśniewski
T. Bołt
Koniec rundy to czas podsumowań i analiz. To także żmudna praca poszukiwań potencjalnych wzmocnień. Arka przezimuje na 15. miejscu w tabeli. Biorąc pod uwagę grę gdynian można mówić o sporym niedosycie. A jak zakończoną właśnie rundę ocenia trener żółto-niebieskich Dariusz Pasieka?

W poniedziałek brał Pan udział w spotkaniu z kibicami gdyńskiej Arki. W jakiej atmosferze ono przebiegało, czy fani zadawali intrygujące pytania?

- Na początek chciałbym zaznaczyć, iż cieszę się, że do takiego spotkania doszło. Było to swego rodzaju podsumowanie tego wszystkiego, co działo się w rundzie jesiennej. To także możliwość dyskusji z kibicami na temat różnych aspektów naszej gry. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony nie tylko frekwencją, ale również wiedzą uczestników o problematyce piłkarskiej. Gołym okiem widać, że kibice stanowią mocny kapitał Arki. Dobro klubu leży im na sercu. Spotkanie przebiegało w sympatycznej atmosferze. Kibice zadawali ciekawe i czasami dociekliwe pytania.

Przejdźmy teraz do nieco innej sfery – sfery medialnej. Jest Pan osobą, która ma bardzo dobry kontakt ze środkami masowego przekazu. Czy tego nauczył się Pan w Niemczech czy może taka jest po prostu pańska natura?

- Nigdy nie stroniłem od mediów. Jestem osobą komunikatywną. Z drugiej jednak strony taki już mam charakter. Jako trener ekstraklasowego zespołu jestem poniekąd odpowiedzialny za kontakt z mediami. Siedzę w samym środku machiny medialnej, więc trudno, abym od niej uciekał. Zresztą moją maksymą jest „praca razem”. Dziennikarze są dla nas, ale my też jesteśmy dla dziennikarzy. Dlatego nie możemy sobie wchodzić w paradę. Kontakt z mediami to nieodłączny element naszego fachu. Nie ukrywam, że sporo nauczyłem się w Akademii Trenerskiej w Kolonii. Tam mieliśmy szereg zajęć retorycznych i takich związanych z odpowiednim wizerunkiem medialnym. Nie brakowało o czym już w innym z wywiadów wspominałem, także lekcji z mowy ciała i odpowiedniej gestykulacji.

Czy w takim razie polskie media różnią się od tych niemieckich. Polscy dziennikarze są bardziej dociekliwi?

- Będąc w Niemczech dostawałem różne sygnały na temat niemieckich mediów. Ludzie wokół mówili, że media niemieckie nie szczędzą słów krytyki, są bardzo ostre. Działają bez skrupułów. W tym miejscu podam przykład „Bild-Zeitung”. To typ mediów, które szukają sensacji. Jeśli chodzi natomiast o grunt gdyński to nie mogę narzekać na współpracę z mediami. I to nie tylko mediami gdyńskimi, ale również tymi o zasięgu lokalnym. Myślę, że wspólnie wykształtowaliśmy rzeczowy dialog. Nie obrażam się za słowa krytyki, gdyż nie jestem „alfą i omegą”. Każdy z was ma prawo spytania o różne kwestie czy też napisania na ten czy inny temat. Myślę, że nasza współpraca zmierza w dobrym kierunku.

Była taka postać jak Doktor Jekyll i Mr Hyde, była także komiksowa postać człowieka o dwóch twarzach. Jest również w ekstraklasie drużyna o dwóch obliczach. Nazywa się Arka Gdynia.

- Zgadza się. Pamiętam, że gdy przychodziłem tutaj było zupełnie na odwrót. Wówczas Arka większość punktów zdobywała na wyjeździe, u siebie z kolei nie potrafiła wygrać. Padały pytania kiedy odczarujemy swój stadion. Można więc użyć takiego porównania, niemniej staram się nie zaprzątać głowy takimi sprawami. Powiem inaczej: nie każdy przegrany mecz wywołuje negatywne emocje. Ważna jest również dobra gra zespołu w takim meczu. Chociaż wiadomo, że rozliczani jesteśmy z punktów. Na pewno nie zgodzę się z opinią jednego z trenerów, który twierdzi, że Arka w swoim polu karnym parkuje autobus.

Właśnie a propos jakości. Cały czas powtarza Pan, że skupia się nie tylko na podreperowaniu bilansu punktowego Arki, ale i również poprawie stylu gry. Ta jakość w porównaniu choćby do poprzedniego sezonu jest widoczna gołym okiem, ale nie przekłada się to na miejsce w tabeli.

- Na pewno jest to swoiste kuriozum. Z tego sezonu jestem w miarę zadowolony. W miarę dlatego, że mam niedosyt, jeśli chodzi o niektóre spotkania. Niestety zdarzyło się kilka kontrowersyjnych decyzji sędziowskich na naszą niekorzyść, co potwierdzali nawet obiektywni obserwatorzy. Do tego należy doliczyć dwie samobójcze bramki. Na niektóre sytuacje człowiek nie ma wpływu. Brakowało też szczęścia. Nie wszystkie mecze układały się po naszej myśli. Naszym założeniem nie było kunktatorstwo, ale również dobra gra.

Jest taki mecz rundy jesiennej, o którym chciałbym Pan zapomnieć?

- Mecz z Cracovią. To był nasz najgorszy występ w tej rundzie. I nawet biorąc pod uwagę fakt, iż graliśmy na inaugurację nowego stadionu Cracovii oraz sytuacje z faulem na Witkowskim, takich meczów w wykonaniu Arki nie chciałbym więcej oglądać.

A czy z kolei jest takie spotkanie, na myśl o którym uśmiecha się Pan pod nosem?

- Myślę, że tą odpowiedzią zaskoczę wszystkich. Mimo porażki podobała mi się realizacja zadań taktycznych mojego zespołu w meczu z Lechią Gdańsk. Jeden jedyny błąd przesądził o tym, że nie zdobyliśmy w Gdańsku punktu. Pod każdym względem lepsze było spotkanie z Jagiellonią Białystok. Rozłożyliśmy grę przeciwnika na czynniki pierwsze, co poskutkowało zwycięstwem z liderem rozgrywek.

Napastnik, skrzydłowy i środkowy pomocnik – na tych pozycjach Arka szuka wzmocnień. Jeśli się mylę to proszę mnie poprawić.

- Na pewno nie nastawiamy się na ilość. Mamy określone możliwości, wokół których możemy budować zespół. Ważną rolę odgrywają tutaj pieniądze. Szukamy zawodników perspektywicznych. 90% zawodników ma ważne kontrakty, co również ogranicza nasze pole manewru. Nie poddajemy się jednak i wciąż szukamy.

Czyli rozumiem, że poszukiwania trwają na pozycjach przeze mnie wymienionych?

- Każdy trener na świecie byłby chyba idiotą gdyby nie chciał pozyskać bramkostrzelnego napastnika. Także szukamy wciąż odpowiedniej jakości na pozycjach ofensywnego i bocznego pomocnika. To pozycje, na których nieco „but nas uwiera”. Szukamy zawodników spełniających te kryteria. I głośno o tym mówimy. Życzyłbym sobie, abyśmy mieli po dwóch równorzędnych zawodników na każdą pozycję, ale takiego komfortu nie ma na razie żaden trener w Polsce.

Na razie mieliśmy testy i pierwsze obserwacje, a czy czynione są już jakieś przymiarki tudzież rozmowy z zawodnikami?

- Były prowadzone rozmowy z jednym zawodnikiem – Vlado Zadro, ale już go pożegnaliśmy (śmiech).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dariusz Pasieka: Nie jestem "alfą i omegą" - Gdynia Nasze Miasto

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto