Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Człowiek zawsze mnie fascynował, z jego twarzy można wiele wyczytać”. Rozmawiamy z Martą Judkowiak [ZOBACZ PORTRETY]

Arkadiusz Kosiński
Arkadiusz Kosiński
fot. Marta Judkowiak
Z Martą Judkowiak, autorką niesamowitych portretów, które niedawno podziwiać można było m.in. w kwidzyńskim teatrze, rozmawia Arkadiusz Kosiński

Wyskoczyła Pani jak przysłowiowy Filip z konopi, z miejsca absorbując uwagę wielu mieszkańców Kwidzyna, ale i nie tylko. Gdzie była Marta Judkowiak, gdy jej nie było? Od Pani portretów nie można oderwać wzroku…
Bardzo dziękuję, miło mi to słyszeć. Od dziecka fascynowało mnie malarstwo. Jako nastolatka bardzo dużo malowałam i tworzyłam. Przez pewien kres ludzie zamawiali u mnie reprodukcję znanych malarzy. Uczęszczałam do liceum o profilu plastycznym, tam wiele się nauczyłam. Później wyjechałam na wiele lat za granicę i moja przygoda z malarstwem trochę ucichła. Założyłam rodzinę i przyszły inne obowiązki. W ubiegłym roku coś się we mnie obudziło, złapałam za pędzel, farby i poszło samo.

Dlaczego portret?
Uważam, że portret człowieka może pokazać wiele emocji. Taki był mój zamiar od początku, by przelać moją energię i różne stany emocjonalne, które we mnie siedzą. Na szczęście nie widać złości w moich postaciach, świadczy to o tym, że tego stanu ducha we mnie brak. Człowiek zawsze mnie fascynował, ponieważ z jego twarzy można wiele wyczytać.

Jack Nicholson, Al Pacino, Samuel L. Jackson, Bruce Willis, James Hetfield na ekranie czy scenie magnetyzują, ale czy są równie wdzięczni do portretowania, czy może wręcz przeciwnie, ich niepokorność widać również w Pani pracowni i trudno nad nimi zapanować?
Są idealni do namalowania! Każdą z tych wymienionych postaci uwielbiam. Cenię za ich pracę i zawsze z wielką ochotą oglądam na ekranie bądź scenie. Bardzo mi to ułatwiło moją pracę, ponieważ w głowie widzę ich każdy gest, ruch i charyzmę. Starałam się tę ich niepokorność pokazać na moich płótnach. Mam nadzieję, że mi się to udało i każdy, kto spojrzy na ich portret zobaczy wiele scen z filmu bądź wyśpiewany koncert.

Pani kreska jest skrupulatna. O ile w przypadku łysiny Julesa z „Pulp Fiction” aż tak tego nie widać, o tyle już w przypadku zmarszczek Willema DaFoe widoczna jest bardzo dobrze. Czy detal to klucz do idealnego portretu?
Oczywiście! W detalach tkwi cała tajemnica. W przypadku Samuela L. Jacksona ważną rzeczą było to, by podkreślić jego spojrzenie, charakterystyczne rysy twarzy, a także kolor skóry. Nie jest to wcale takie proste przy użyciu dwóch kolorów farb. Willem Dafoe miał za zadanie przyciągnąć czymś zupełnie innym. Pragnęłam, by ludzie zauważyli doświadczenie i wiek na jego twarzy, ale nie tylko. Kto widział najnowszy film z jego udziałem „At Eternity’s Gate”, gdzie wyśmienicie zagrał postać Van Gogha, mam nadzieję, że dostrzeże tę obsesję, piękno i smutek w oczach kreowanej przez niego postaci.

„Mad”, „free”, „passion”, „art”. Takie hasła - w formie kodu kreskowego - znaleźć można na twarzy bohaterki jednej z Pani prac. To autoportret. Czy właśnie taka jest Marta Judkowiak? Szalona, wolna, zbuntowana i z obsesją na punkcie sztuki?
Obawiam się, że tak. Zawsze na swój sposób byłam wolnym duchem. Zawsze szalona, choć uważam, że wraz z powrotem do malarstwa to szaleństwo się bardziej uwidacznia i ze mnie wychodzi. Natomiast obsesja na punkcie sztuki rośnie wraz z każdym nowym obrazem. Nigdy nie miałam zamiaru malować własnego autoportretu. Dopiero, gdy wpadłam na pomysł, żeby ukazać jaka naprawdę jestem i co mną kieruje w życiu, odważyłam się to zrobić. W ten sposób chciałam, by osoby obserwujące moją twórczość wiedziały, kim jest autorka.

Jak powstają Pani portrety i z jakiego klucza dobiera Pani ich bohaterów?
Jest to dość złożony proces. Najpierw myślę o osobie, którą chciałabym przedstawić. Następnie godzinami wyszukuję zdjęcia, które do mnie przemówi. Szukam jakiejś emocji, jednego spojrzenia, uśmiechu, bądź trwogi. Nie zastanawiam się długo, gdy trafię na właściwe zdjęcie, to od razu wiem, że to jest to! Oczywiście zwracam też uwagę na cienie, światło i inne istotne rzeczy, które potrzebne są po to, by nadać postaci pewien trójwymiar. Myślę, że to jest najtrudniejszy etap mojej pracy. Gdy już „to” mam, reszta to prościzna. Łapię za pędzel i powstaje portret, samo się dzieje. Patrzę na zdjęcie, mówię do dłoni jak poprowadzić pędzel i gotowe! Nie zastanawiam się nad tym. Włączam muzykę, która zawsze towarzyszy mi podczas malowania, jest to istotna rzecz podczas tworzenia. Rodzaj muzyki zależy też od nastroju danego dnia. Przyznam, że są bardzo różne, tak jak zróżnicowana jestem ja i sytuacje mnie otaczające.

Jak zaczęła się Pani przygoda z malarstwem?
Myślę, że to urodziło się wraz ze mną. Taki był mój cel, po to przyszłam na świat. Jako dziecko całymi dniami rysowałam. W wieku dwunastu lat sięgnęłam po farby i płótno, a jako czternastolatka sprzedawałam reprodukcję znanych artystów. Nie umiem do końca odpowiedzieć na to pytanie, to nie przygoda, to cała ja, jestem w pewnym sensie przekazem. Ktoś chciał, żebym dzieliła się z innymi moją emocją i poddałam się temu. Tworzę, maluję, choć nie wiem do końca, czemu ma to służyć.

Czy któryś z portretów sprawił Pani szczególną trudność? A jeśli tak, to dlaczego?
Chyba trudnością było namalować samą siebie. Nie jest to takie łatwe, jakby się wydawało. Dziwnie jest patrzeć jak powstaje własna twarz, to przedziwne uczucie. Z resztą postaci problemów żadnych nie miałam, choć muszę przyznać, że nowy obraz, który właśnie powstaje nie jest taki łatwy jak mi się wydawało. W końcu jest to kobieta! Kobieta trochę mi bliska, nie z racji tego czym się zajmuję. Świat mody to świat, na który nie mam czasu. Pani Joanna Przetakiewicz jest mi bliska z innego powodu. To silna kobieta, która wie, czego chce od życia. Myślę, że odwaga to nasza wspólna cecha. Zdjęcie, które wybrałam, ma wiele drobnych detali w stroju. Będzie dużo pracy, ale ja uwielbiam wyzwania.

Co Pani robi, gdy Pani nie maluje?
Muszę przyznać, że ostatnio mam mało czasu dla siebie. Jeśli nie maluję, to przygotowuję się do wernisaży. 6 czerwca (rozmawialiśmy kilka dni przed przyznaniem nagrody - przyp. red.) będę odbierała nagrodę w kategorii kultura i sztuka przyznawaną przez burmistrza miasta. Ostatnio ciągle dzieje się coś nieoczekiwanego w moim życiu. Wiele rzeczy spada na mnie jak grom z jasnego nieba. Staram się cieszyć tym, co każdy dzień mi daje i czerpać z niego jak najwięcej radości. Przyznam, że jestem bardzo szczęśliwa. Staram się też spędzać czas z rodziną i bliskimi, choć wiem, że nie mogę już tak oddać siebie jak kiedyś, ponieważ moja pasja pochłania dużo czasu. To jest silniejsze ode mnie.

Na swoim koncie ma Pani wystawę w kwidzyńskim teatrze, ale nie tylko. Niedawno swoją ekspozycję prezentowała Pani w Warszawie. Gdzie jeszcze w najbliższym czasie będzie można zobaczyć Pani prace?
To wszystko stało się tak szybko! W ciągu pół roku stworzyłam ponad 20 prac. Postanowiłam, że zrobię wystawę w rodzinnym mieście. Dopięłam swego, a reszta sama już przyszła. Artykuł w gazecie, nagroda burmistrza, a także wystawa w Warszawie. To dzieje się już samo. Nie planowałam wernisażu w stolicy, zostałam o to poproszona, a to dla mnie wielki zaszczyt! Moje prace można tam oglądać do 12 lipca. Oficjalny wernisaż ze mną w roli głównej odbędzie się 13 czerwca. Dziś nie wiem co dalej i gdzie, choć mam już dobrze sprecyzowany plan co do postaci, które zaprezentuje na następnym wernisażu. Gdzie on się odbędzie tego jeszcze nie wiem, samo przyjdzie, tak jest najlepiej. Wszystkie moje obrazy oraz to nad czym aktualnie pracuję można śledzić na bieżąco na moim profilu na Instagramie @mju_artystycznie oraz na blogu, który można znaleźć pod adresem mjuartystycznie.blogspot.com.

Jakie portrety zobaczymy w najbliższym czasie?
Tu mam nadzieję wszystkich zaskoczyć. Jak wiadomo, do tej pory malowałam osoby nieznane bądź znane, lecz nie z polskiego ekranu lub sceny. Stwierdziłam, że nasze polskie gwiazdy są równie dobre jak i niesforne. Pewnie zauważyliście, że dobieram osoby troszeczkę zwariowane. Nie sugeruję się urodą, ważna jest dla mnie charyzma i trochę szaleńcze usposobienie. Nowa seria właśnie taka będzie, lecz w naszym ojczystym wydaniu. A kto to będzie? Niespodzianka! Jak już zdradziłam, pierwszą osobą otwierającą nową serię będzie Joanna Przetakiewicz.

Dziękuję za rozmowę!

Marta Judkowiak i jej niesamowite portrety. Wystawa "Twarzą w twarz" już otwarta! [ZDJĘCIA]

Marta Judkowiak i jej niesamowite portrety. Wystawa "Twarzą ...

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto