Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Czarny manuskrypt". Przeczytaj kolejny fragment powieści

Redakcja
fot. materiał prasowy
Zapraszamy do lektury kolejnego fragmentu "Czarnego manuskryptu" autorstwa pochodzącego z Kwidzyna Krzysztofa Bochusa. Książki trafi do sklepów 22 marca.

Fragment rozdziału IV - "Kobieta z przeszłości"

Bohn pochylił ku niemu głowę i Abell, niczym spowiednik, zaczął wysłuchiwać długiej opowieści starszego człowieka. Ktoś obserwujący ich z boku mógłby odnieść wrażenie, że ci dwaj ludzie, nachyleni ku sobie, uczestniczą w jakimś tajemniczym, zespalającym ich misterium. W rzeczywistości łączyły ich odraza, lęk i przerażenie, jakie budziła ta opowieść.

- To było piętnastego sierpnia, w czwartek. Daniel wracał do domu z naszego drugiego biura, które znajduje się nieopodal cmentarza miejskiego. Jak pan wie, nasza rodzina posiada niewielką sieć sklepów ze spirytualiami, największy w Gdańsku przy Lange Markt. Ale jedna odnoga naszej familii od dawna mieszka w Kwidzynie. Mamy tu duży dom towarowy, kilka sklepów. Urodziłem się tutaj. Czuję sentyment do tego miasta, a właściwie czułem…
Bohn zamilkł. Położył bezwładnie ręce na blacie stolika. Miał wysmukłe dłonie pianisty, choć ciemne plamy na skórze mówiły o jego wieku.

- Interes rodzinny miał przejąć pański syn, Daniel. Może komuś z rodziny się to nie podobało? A może ktoś pana szantażował? - zapytał radca.

Bohn spojrzał na niego z odrobiną niedowierzania.

- Naprawdę pan tak sądzi, panie radco? Mam tylko jednego syna. Ma dopiero siedemnaście lat, ale nigdy nie było w rodzinie żadnych wątpliwości, kto przejmie po mnie zarządzanie firmą. Jesteśmy tymi biedniejszymi Bohnami. - Uśmiechnął się blado. - Prawdziwe zyski są w Gdańsku.

- Rozumiem. Wspomniał pan, że miasto się zmieniło. Nie ma pan tutaj jakichś wrogów? Przeczytałem uważnie zeznania pańskiego syna. Pamięta, że wkrótce po wyjściu z biura usłyszał za sobą kroki. Potem prawdopodobnie otrzymał w tył głowy cios, który pozbawił go przytomności. Złoczyńcy zawlekli go na cmentarz, nie było to trudne, znajduje się tuż przy ulicy. Tam go skatowali. Daniel nie widział ich twarzy. Nie pamięta żadnych szczegółów, które pozwoliłyby ich zidentyfikować. Raczej nigdy wcześniej ich nie widział. Wie tylko, że było ich dwóch… tak sądzi. To nie pomogło w policji w poszukiwaniu sprawców…

- Śledztwo nic nie ustaliło… Mam wrażenie, że policja niespecjalnie się starała…

- Niestety… może dlatego, iż tutejsza policja zaaferowana jest morderstwami księży, słyszał pan o nich zapewne, panie Bohn. Ale mnie interesują słowa, jakie usłyszał Daniel pod koniec tej, proszę wybaczyć, egzekucji: „To wiadomość od starego”. Tak zeznał, choć z pewnym wahaniem.

- Tak, zaiste.

- Słowa te sugerowałyby, że złoczyńcy zmasakrowali Daniela na zlecenia swojego herszta, owego „starego”. Z tego, co wiem, policja poszła tym tropem. Zasięgnięto języka u policyjnych szpicli i informatorów, przesłuchano kilku tutejszych rzezimieszków. Ale w takim miasteczku jak Kwidzyn trudno o jakieś zorganizowane grupy przestępcze. Tutaj nie ma żadnego capo di tutti capi. Nikt nie słyszał o żadnym „starym”. Zresztą czemu miałoby służyć bezlitosne zmasakrowanie i okaleczenie pańskiego syna? Przecież jeśli chodziłoby o pieniądze, mogli porwać Daniela, schować w jakiejś szopie na wsi i zażądać okupu, prawda? A gdyby szło o jakiś rodzaj zemsty, mogli go śmiało zabić i zostawić na tym cmentarzu. A jednak nic takiego nie zrobili. Wybryk antysemicki? Wątpię. Po cóż mieliby zostawiać jakąś wiadomość? Poza tym, jak ustaliłem, w mieście dotychczas nie dochodziło do aż tak dramatycznych zdarzeń. Moim zdaniem motyw tych bandziorów musiał być inny.

Bohn słuchał ze wzmożoną uwagą. To, co wziął początkowo za rutynową wizytę kolejnego policjanta, pogardzającego bogatym kupcem, przybierało zgoła odmienny charakter. Ten dziwny oficer, znający się na malarstwie Anselma Feuerbacha, bardzo różnił się od radcy Mehringa, który nawet nie skrywał swej niechęci do Bohna. Co więcej, najwyraźniej naprawdę chciał pomóc. Zamierzał odnaleźć ludzkie bestie, które próbowały odebrać mu jedyne światło jego źrenic.

Obrzucił zmęczonym wzrokiem swoją Kunstkammer, domową jaskinię skarbów, do której eksponaty zbierał przez lata po aukcjach w Wiedniu, Berlinie, Gdańsku czy w salonach Haberstocka1. Oddałby wszystkie te dzieła sztuki, bez wahania, za powrót do zdrowia tego okaleczonego, bezwolnego ciała, które leżało w sypialni i które jeszcze niedawno było jego roześmianym, pełnym życia synem. Złożył dłonie, jak zawsze wtedy, gdy musiał podjąć decyzję.

- Co pan ma na myśli, panie radco?

- Zanim odpowiem, panie Bohn, czy mogę mieć jedną prośbę? Czy mógłbym zajrzeć do Daniela? To ważne, a ja obiecuję, że zabawię tam tylko parę minut i będę bardzo delikatny.

Bohn wyraźnie się wahał, ale wreszcie wyraził zgodę. Wezwał pokojówkę, która poprowadziła Abella do sypialni chłopca. Sam ciężko opadł na fotel.

Sypialnia, w której leżał Daniel, znajdowała się na piętrze. Służąca po cichu otworzyła drzwi. Chory spał. Lekko przekrzywiona głowa spoczywała na śnieżnobiałej poduszce, w aureoli rudych włosów, jakie zapewne odziedziczył po ojcu. Gdyby nie krwawe wybroczyny na wychudzonej twarzy i wystający spod kołdry gips, można by sądzić, że młody Bohn odsypia jakąś szaloną gimnazjalną imprezę.

Abell rozejrzał się po pokoju. Wystrój nie pasował do siedemnastolatka. Ściany pokryte były tkaniną w kolorze miodu, wytłaczaną w marokańskie arabeski. Nad wezgłowiem łóżka wisiał skromnie oprawiony portret Erazma z Rotterdamu, przenikliwie spoglądającego w dal, zapewne w kierunku swojej krainy wiatraków. Na biurku w stylu boulle piętrzyły się stosy map, podręczników i zeszytów szkolnych. Obrazu stonowanej elegancji dopełniał leżący na podłodze wspaniały dywan perski w regularne geometryczne wzory. Jedynym młodzieżowym akcentem była biblioteka wypełniona książkami Jamesa Fenimore’a Coopera i Karola Maya.

Radca pochylił się nad chłopcem. Uważnie wpatrywał się w dziwną kolistą krzywiznę, jaką pozostawił na jego czole nóż napastnika. W raporcie policyjnym z przesłuchania Daniela wyczytał, że rana wygląda jak wycięta w skórze litera O lub cyfra 0. Widocznie ktoś postanowił chłopca nie tylko skatować, ale i oszpecić na całe życie.
Abell drgnął. Od przesłuchania minęło kilkanaście dni. Zauważył, że brzegi rany zdążyły się już lekko zasklepić, a tam gdzie nóż wodził płyciej, nawet zabliźnić. To, co widział teraz, zdecydowanie wyglądało na inną literę.
Wrócił do salonu, tak jak obiecał, po kilku minutach.

- Dziękuję panie Bohn, wiem, że to nie było dla pana łatwe. Chłopiec spał. Nie miał świadomości, że w pokoju jest ktoś obcy. A teraz wróćmy do możliwego motywu sprawców. Oczywiście, to tylko hipoteza - zastrzegł się Abell. - Załóżmy, że Daniel nieprecyzyjnie powtórzył słowa, jakie usłyszał od swoich prześladowców, co byłoby zresztą zrozumiałe w jego stanie. Przyjmijmy także, że wypowiedziano je właśnie po to, by syn je powtórzył.

- Powtórzył komu? - zapytał zbielałymi ustami Bohn.

- Panu, panie Bohn. Myślę, że te słowa brzmiały: „Wiadomość DLA starego”. Przyjrzałem się także ranie na czole pańskiego syna. Jestem pewien, że wyryto tam literę C. To może być dalsza część tego przekazu. Domyśla się pan, kto i po co mógł to zrobić?

W zapadłej ciszy słychać było tylko ciche tykanie zegara stojącego na rzeźbionej konsoli. Dwa metalowe ptaki na jego koronie czujnie spoglądały z góry na cyferblat, jakby pilnując tego szafarza czasu. Stary zmęczony człowiek przez kilka minut kołysał się na fotelu w przód i w tył. Przez jego twarz przepływały na przemian fale zmieszania i wzburzenia. Wreszcie pochylił się ku Abellowi i powiedział:

- Jak mogłem być taki ślepy! Taki głupi! Gdyby nie moja pycha i chciwość, Daniel nadal byłby tym dawnym szczęśliwym, niewinnym i słodkim dzieckiem. „Wiadomość dla starego”! I to C! C! To wszystko zmienia, panie Abell. Wszystko zmienia! Jeśli było tak, jak pan mówi, to jest tylko jeden człowiek, który mógłby pragnąć mojej zguby.

"Czarny manuskrypt" od 22 marca w sklepach. Przeczytaj fragment powieści!

Obserwuj nas na Twitterze!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto