Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

BLOG: Status quo

Radek Wesołowski
fot. Rafał Cybulski
Referendum w sprawie prywatyzacji szpitala okazało się kompletnym fiaskiem. W niedzielę 12. sierpnia przy urnach pojawiło się niespełna 12 proc. uprawnionych do głosowania. Potrzeba było 30 proc.

Poszukiwania trwają

Można ubolewać, że kwidzynianie oblali egzamin z samorządności oraz pokazali swoją obojętność na losy szpitala. To jednak nic nie zmieni. Należałoby poszukać przyczyn takiego stanu rzeczy. Dlaczego zagłosowało tak niewielu? Powody są, przynajmniej dla mnie, niezwykle proste. Po pierwsze jesteśmy w trakcie sezonu urlopowego i część ludzi zwyczajnie wyjechała na zasłużony wypoczynek. Oczywiście nie wszyscy. Ci, którzy zostali zapomnieli o referendum, wybrali grilla u znajomych albo jeszcze inny pretekst. Być może, o zgrozo, opowiadają się za przejęciem większościowych udziałów w spółce „Zdrowie” przez prywatnego inwestora. Tak, może propozycja panów Godzika i Fortuny nie jest taka zła?

Brakujące krzyżyki
Dywagacjom na ten temat mogłoby nie być końca. Mimo wszystko jednak, razem z Wojciechem Kowalczykiem wypowiadającym się w mediach w imieniu inicjatora referendum, smucę się patrząc na frekwencję. Na tym kończą się nasze wspólne zajęcia. Porównywanie bowiem referendum lokalnego, w jakiejkolwiek sprawie by ono nie było, z plebiscytem na Powiślu w 1920 roku, po prostu nie przystoi.

Swoją drogą, ciekawa jest inna rzecz. W niedzielę zagłosowało, nieważne jak, 7557 osób. A o referendum wnioskowało 9505 mieszkańców powiatu kwidzyńskiego. Gdzie logika? Jeśli podpisuję się pod wnioskiem, to konsekwentnie idę do lokalu wyborczego, okazuję dowód osobisty, pobieram kartę i głosuję. Prosta arytmetyka pokazuje, że to zawiodło u blisko tysiąca osób.

Podpis i do partii
Nie dziwię się specjalnie. Dokładnie 1948 uprawnionych do głosowania postąpiło wedle zasady: „A daj to Ci podpiszę”. Sam bym tak zrobił, gdyby ktoś nachalnie mnie o coś prosił. Śmiem twierdzić, że w wielu przypadkach tak było. Choćby w II LO kilku uczniów chodziło za innymi w celu zdobycia podpisów na liście z wnioskiem o referendum. Przykładni podpisali co trzeba. A ilu z nich zagłosowało?

Tego typu akcje są z góry skazane na niepowodzenie, gdy ich pomysłodawcą i głównym inicjatorem jest osoba lub grupa osób powiązana z partią polityczną. Ludzie nie chcą, aby przylgnęła do nich łatka PiSowca albo PlatfOrmersa. Przy kwidzyńskim referendum ten czynnik myślę, że również okazał się istotny. Pełnomocnik Grupy Inicjatywnej Wojciech Kowalczyk startował w ostatnich wyborach samorządowych w 2010 roku z list Prawa i Sprawiedliwości. Wśród osób z ww. Grupy to nie wyjątek.

Tak czy inaczej, gratuluję tym, którzy poszli zagłosować. Mam tylko nadzieję, że wyniki Was nie zniechęcą do odwiedzania lokali wyborczych przy kolejnych okazjach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto