Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

BLOG: Listem w wiernych

Radek Wesołowski
fot. archiwum naszemiasto.pl
Ludzie listy piszą. Tak śpiewali kiedyś Skaldowie. Teraz podobno piszemy ich coraz mniej. Hierarchowie polskiego Kościoła katolickiego podnoszą te statystyki.

Przyjdź, posłuchaj, zapomnij
25 listopada obchodzono uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Święto na tyle istotne, że biskupi zgromadzeni odpowiednio wcześniej na kolejnej Konferencji Episkopatu Polski napisali list do wiernych. Nie zabrakło odwołania do Ewangelii, przypomnienia o niesłusznych działaniach niektórych środowisk zmierzających do intronizacji Chrystusa na króla Polski itd. Wszystko ładnie i pięknie. Tylko po co?

Z perspektywy przeciętnego katolika wygląda to tak, że biskupi wyręczają kapłanów w głoszeniu homilii. Przyjmując ten tok rozumowania można dojść do bardzo prostego i równie logicznego wniosku, że albo księża w Polsce są tumanami, albo hierarchowie tak postrzegają swoich podwładnych.

Czytaj również: **BLOG: Bo wszystkie drogi prowadzą...**

- Listy nie powinny zastępować duchownego, który tłumaczy prawdy wiary - uważa ks. Ignacy Najmowicz, proboszcz kwidzyńskiej katedry. Dodaje jednocześnie, że większość listów, które otrzymuje jest opatrzona adnotacją „do wykorzystania w celach duszpasterskich”.

Zasadne pozostaje zatem pytanie o sens odczytywania listów duszpasterskich w całości. Ani nie przemawiają do wiernych (jeśli jest inaczej i ktoś popada w euforię podczas ich słuchania, proszę o kontakt), ani nie ugruntowują jakoś specjalnie wiary. Lepiej słuchać kazania z przykładami, historiami i alegoriami czy może epistoły napisanej w sposób mało zrozumiały? To tak jakby, nie przymierzając, mieć do wyboru wykład Szymona Hołowni albo spotkanie z prymasem Polski Józefem Kowalczykiem.

Zrób to sam
Absolutnym wyjątkiem (chętnie poznałbym więcej takich) jest pewien ksiądz kapelan z Koszalina, który nigdy nie czyta listów od episkopatu. Nawet tych, które dotyczą Kościoła powszechnego i należy je przedstawić wiernym w całości. Wywiesza je na tablicy, zainteresowani mogą zerknąć. Sam zaś odwołuje się do fragmentów, jego zdaniem, godnych uwagi i analizuje je. Imponuje mi taka postawa, wbrew ogólnie obowiązującej zasadzie „pan każe, sługa musi”.

Czy spotkały tego kapłana jakieś nieprzyjemności z tego powodu? Wątpię. Biskup w diecezji gdzie na niedzielną mszę przychodzi średnio 11 proc. parafian nie mógłby sobie pozwolić na wyciąganie konsekwencji za nieprzeczytanie listu wobec księdza, u którego w kościele nigdy nie ma wolnych miejsc siedzących podczas mszy.

Wszystko przed nami
Wyjątki niestety rzadko stają się regułami. Łatwiej, wygodniej i zwyczajnie prościej przeczytać list niż modyfikować go pod swoje własne kazanie. Jak widać wygodnictwo to nie tylko domena świeckich. Ci, już niedługo, posłuchają kolejnej przepięknej epistoły na uroczystość Świętej Rodziny.

A może wcześniej?

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kwidzyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto