MMTS miał przystąpić do tego meczu w prawie najmocniejszym składzie, ale w ostatniej chwili z powodu urazu z meczowego protokołu wykreślony został Przemysław Rosiak. Nasz kluczowy defensor z reguły wykonuje ciężką, ale mało widoczną pracę. W oczy rzuca się głównie, gdy powala któregoś z rywali lub wędruje na ławkę kar. Owszem, czasem zabierze się do ofensywy z jakąś kontrą lub dostanie szansę na linii 7 metrów, gdy ofensywni gracze aż nadto partaczą, ale jego żywiołem jest defensywa, czyli element tak mało doceniany przez przeciętnego kibica. W sobotę o Przemku, a właściwie jego braku, na trybunach mówiło się sporo. Głównie dlatego, że bez niego defensywa MMTS, a zwłaszcza jej środek, były dziurawe niczym szwajcarski ser. Do tego w ataku kwidzynianie seriami popełniali proste błędy. Mnożyły się straty, faule w ataku i niewykorzystane sytuacje, co rywale wykorzystywali z pełną bezwzględnością, jakby za wszelką cenę chcieli się zrewanżować kwidzynianom za nieoczekiwaną dogrywkę i karne w Płocku.
O przebiegu spotkania nie ma sensu się rozpisywać, bo emocje skończyły się zanim mecz się na dobre rozpoczął. Od stanu 2:3 w 5 min. kwidzynianie przez następnych 7 minut nie trafili ani razu, a wiślacy aż siedmiokrotnie i było 2:10. Miejscowi kibice byli wyraźnie skonsternowani, ale nieliczni wierzyli, że MMTS jeszcze zerwie się do lotu, że podejmie walkę. Nic takiego się jednak nie zdarzyło, a kolejne minuty nadal były trudne, zarówno dla zawodników MMTS, jak i ich fanów - w 23 min. gospodarze przegrywali już 6:16! I choć zaraz potem kwidzynianie trafili trzy razy z rzędu to nadzieja rozbłysła tylko na chwilę, bo zaraz potem trzy gole z rzędu zdobyli goście.
W drugiej połowie niestety nie było lepiej. Gospodarze nadal popełniali błędy, podobnie zresztą jak para sędziowska z Kielc, która np. po sygnalizacji gry pasywnej dała wymienić płocczanom aż 8 podań, choć przepis mówi o sześciu. Szkoda tylko, że mocno poobijany został Paweł Kiepulski. Bramkarz MMTS miał ostatnio problemy mięśniowe, ale w sobotę po 2-3 tygodniach przerwy wrócił wreszcie do bramki. Zaliczył kilka udanych interwencji, ale raz został trafiony przez rywala potężną bombą w głowę, a potem cudem uniknął kontuzji gdy z poświęceniem, na spółkę z Kelianem Janikowskim, próbowali obronić rzut zmierzający do pustej bramki.
Ostatecznie skończyło się pogromem 19:35, ale warto odnotować że Patryk Rombel nadal konsekwentnie rotował składem, a do tego po poprzednim meczu kwidzynianie trenowali mocniej, już pod kątem decydującej fazy rozgrywek PGNiG Superligi. Być może również dlatego zagrali przeciwko Wiśle tak słabo. Wielu kibiców nie wytrzymało jednak tego eksperymentu i przedwcześnie opuściło halę.
MMTS Kwidzyn-Orlen Wisła Płock 19:35 (9:19)
MMTS: Szczecina, Kiepulski - Genda 4, Seroka 4, Janikowski 2, Krieger 2, Nogowski 2, Peret 2, Guziewicz 1, Szczepański 1, Szpera 1, Klinger, Ossowski, Potoczny. Kary: 6 min.
Orlen Wisła: Morawski - Wiśniewski 6, Ghionea 5, Rocha 5, Daszek 4, Duarte 4, Racotea 2, Sowul 2, Tarabochia 2, Gębala 1, Ivić 1, Piechowski 1, Pusica 1, Toledo 1, Żytnikow. Kary: 4 min.
Sędziowali: Igor Dębski, Artura Rodacki (obaj Kielce)
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?