Urszula Pałac, inspektor kwidzyńskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami została poinformowana, że jeden z gospodarzy w Olszanicy od początku zimy trzyma bydło na mrozie. We wtorek dwoje inspektorów TOZu wraz z policją, przedstawicielami Powiatowej Inspekcji Weterynarii i przedstawicielem Urzędu Gminy w Sadlikach pojawili się we wskazanym gospodarstwie.
Ponad 20 krów chodziło po nierównym terenie przed domem i oborą.Część z nich tłoczyła się przed zamkniętym wejściem. Inne siadały na drodze, którą jeździły ciągniki czy pojazd mleczarni.
Przed pomieszczeniami, gdzie stłoczonych jest kilkadziesiąt krów, znajduje się obornik, sięgający do okien budynku. Z wybitych okien wystają głowy krów. W środku zamiast siana leżą odchody zwierząt wymieszane ze ściółką.
Stan krów jest jednak dobry.
- Te krowy nie wyglądają na wychudzone. One na pewno są odpowiednio karmione - mówi weterynarz Marek Sobucki - Widzimy że żują, a to znaczy, że jakiś czas temu musiały otrzymać jedzenie.
Fakt dobrego stanu hodowli potwierdza lekarka weterynarii, która odwiedzała to gospodarstwo.
- Zwierzęta są dobrze żywione. Mają też dobrą formę psychiczną. Nie boją się ludzi - mówi.
Przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami chcieliby, aby zwierzęta miały odpowiednie warunki.
- Jak można trzymać zwierzęta na takim mrozie - denerwuje się Urszula Pałac. - To tak, jakby kazać człowiekowi dzień i noc żyć na mrozie. A w oborze zwierzęta leżą w gnoju. To nie do pomyślenia.
Zarówno Powiatowy Inspektorat Weterynarii, jak i przedstawiciele organizacji zajmującej się opieką nad zwierzętami postanowili dać szansę hodowcy na doprowadzenie obory do zadowalającego stanu i wywiezienie bydła, które się w niej nie mieści. W przeciwnym razie obie instytucje mogą złożyć wniosek do Urzędu Gminy o odebranie zwierząt. Właściciel mimo posiadanych dokumentów i kolczyków, nie oznakował zwierząt.
Zabranie niezakolczykowanych zwierząt skutkuje koniecznością ich zabicia i utylizacji mięsa (spalenia). Wszystkie koszty z tym związane ponosi właściciel bydła.
- Po rozmowie z powiatowym lekarzem weterynarii postanowiliśmy dać właścicielowi gospodarstwa czas do piątku na zlikwidowanie tych zaniedbań. Musimy troszcząc się o dobro zwierząt pamiętać, że człowiek też jest ważny -mówi Elżbieta Krajewska, wójt gminy Sadlinki.
W środę inspektorzy TOZu pojadą do Olszanicy po raz kolejny.
- Jeżeli nie będzie poprawy warunków, wystąpimy z wnioskiem o odebranie zwierząt - mówi Urszula Pałac. - Nie możemy pozwolić, aby tak były traktowane zwierzęta. Nie rozumiem, jak można było do tego dopuścić. Wszyscy wokół, także weterynarze wiedzieli jak tu jest. I nie reagowali - komentuje.
Właściciel twierdzi, że zdaje sobie sprawę ze złych warunków, ale choroba kręgosłupa nie pozwala mu w pełni zająć się gospodarstwem.
- Stan sanitarny był nie do przyjęcia - powiedział Józef Świokło, powiatowy lekarz weterynarii. - Ale we wtorek sytuacja się poprawiła. Cała wieś pomagała, aby w tak szybkim czasie zmienić tę sytuację.Obornik został usunięty. Krowy leżą już na słomie. Reszta bydła, która się nie mieściła została przewieziona do innych obór we wsi - dodał.
Sąsiedzi podobno już wcześniej oferowali pomoc dwóm mężczyznom, właścicielom bydła, ale ci odmawiali.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?